[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przykro mi, że cię obudzili - powiedział.
- Już nie spalam. Zawsze wcześnie się budzę.
Gdy przechodzili obok pokoju Hannah, ciotka otworzyła drzwi.
- Znam jednak kogoś, kto śpi jak suseł - dodała żartobliwie.
- Do czasu - odparł Marcus, widząc, jak córka porusza się przez sen.
W tej samej chwili przemknęło mu przez myśl. że w sumie mają z
Caroline trójkę uroczych dzieciaków. Czyżby uczuciowy galimatias?
Skądże. Malcy wydawali się absolutnie szczęśliwi. To dorośli tworzyli
problemy.
Kiedy wreszcie dotarł na komisariat i zobaczył dziewczynę, o której
wspomniał sierżant, skupił się całkowicie na jej dolegliwościach. Miała silne
torsje, trupiobladą twarz, nierównomiernie rozszerzone zrenice. W trakcie
badania straciła przytomność i Marcus kazał natychmiast wezwać karetkę.
Musiała wcześniej ulec obrażeniom, lecz nikt nie zwrócił na to uwagi.
Policjanci zorientowali się w sytuacji znacznie pózniej i teraz przyszła kolej
na zadawanie rutynowych pytań.
Marcus obmacał delikatnie głowę dziewczyny i po lewej stronie czaszki
wyczuł miękkie, gąbczaste wgłębienie, powstałe zapewne w wyniku
uderzenia. Sprawa wyglądała poważnie. Podejrzewał nawet krwotok
śródczaszkowy lub coś równie groznego. Ponura pamiątka po nocy
spędzonej poza domem.
- To się nie stało u nas - mruknął sierżant. - Oberwała pewnie po głowie w
trakcie ogólnej bijatyki.
- Rozumiem - odparł spokojnie Marcus. - Poza tym wypiła sporo, więc
mogła się przewrócić. Ja muszę jednak odnotować, że znalazłem ją w takim
stanie już na komisariacie.
Caroline przybiegła na spotkanie w ostatniej chwili. Poprzedniego
wieczoru przyjechała Stephanie i siostry rozmawiały aż do wczesnego ranka,
by nadrobić stracony czas. Mówiły chyba o wszystkim... oprócz Marcusa.
Dla Stephanie Marcus był zresztą jedynie znajomym Caroline z dawnych
czasów. Caroline nigdy nie mówiła siostrze
0 swych kłopotach z Jamiem; temat okazał się zbyt bolesny, by poruszać
go z kimkolwiek. Teraz, gdy znów stąpała po kruchym lodzie, nie miała
ochoty zwierzać się nikomu ze swoich problemów.
- Bardzo przepraszam za spóznienie - powiedział Marcus, wchodząc do
gabinetu Geoffreya. - Wezwała mnie policja. - Słowa te skierował do
wszystkich zebranych, ale patrzył tylko na Caroline. Zanim zdążyła zapytać
go o cokolwiek, zbliżył się szybko. - Możemy zamienić parę słów? - spytał
pospiesznie.
- No... tak - odparła niepewnie. - Ale szybko. Geoffrey i Alison chcą jak
najszybciej wyjść.
- Trudno - odparł tak twardo, że wyszła za nim na korytarz. - O szóstej
rano wezwano mnie na komisariat - zaczął, gdy nikt ich nie słyszał. - Policja
aresztowała grupę nastolatków za zakłócanie porządku publicznego w klubie
Cameo. Już na miejscu okazało się, że jedna z dziewcząt jest w złym stanie.
Podejrzewam pęknięcie czaszki. Kiedy odjeżdżała karetką, miała krwotok
mozgowo-rdzeniowy z nosa i uszu. Była oczywiście nieprzytomna.
- Bardzo mi przykro - powiedziała wolno Caroline. - Nie rozumiem
jednak, w jaki sposób to mnie dotyczy.
- Dziewczyna nazywa się Tracey Sloane - szepnął, zerkając w stronę
pielęgniarki gawędzącej właśnie z jedną z recepcjonistek. - Czy Heather ma
kilkunastoletnią córkę?
- O Boże! - jęknęła, gdy dotarł do niej wreszcie sens stów Marcusa. - Ma
córkę, Tracey. Jeśli to rzeczywiście o nią chodzi, Heather chyba nie wie, co
się stało. Oszaleje z rozpaczy! Kto jej powie? Ty czy ja?
- Ja - odparł ponuro Marcus. - Wolałbym jednak tego nie robić.
Dziewczyna odniosła poważne obrażenia, a w dodatku w takich
okolicznościach...
- Wiem, że Tracey sprawia czasem kłopoty wychowawcze, ale Heather
będzie z pewnością myślała wyłącznie o jej zdrowiu.
Geoffrey wyłoni! się z gabinetu i chrząknął znacząco.
- Czy my wreszcie zaczniemy? - spytał kwaśno, widząc, jak Marcus
wchodzi do recepcji i odciąga Heather na bok.
- Zaczekaj jeszcze chwilę, dobrze? Marcus przywiózł bardzo złe nowiny
dla Heather.
- Skoro tak... trudno - odparł Geoffrey niechętnie. W tej samej chwili
rozległ się krzyk.
- Nie Tracey! - rozpaczała Heather. - Mówiła przecież, że zostaje na noc u
przyjaciółki. Chciały się uczyć.
Sue Bell podeszła do rozhisteryzowanej kobiety.
- Chodz, Heather, zawiozę cię do szpitala - powiedziała łagodnie. - Pan
jest potrzebny tutaj.
Po spotkaniu wspólników Caroline chciała porozmawiać jeszcze z
Marcusem, lecz musiała się spotkać z neurologiem, którego prosiła o wizytę
domową u chorego dziecka. Wyszła więc z gabinetu, a gdy zmierzała już w
stronę parkingu, usłyszała za sobą wołanie Marcusa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl