[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chcesz posłuchać muzyki?
- Chętnie. - Przeszedł za nią przez pokój i stanął obok,
kiedy wybierała płytę. Nagle pocałował dziewczynę w kark, a
Clarice znieruchomiała z płytą w ręku.
- Grady...
- Przez cały dzisiejszy wieczór miałem ochotę cię
pocałować. - Odwrócił ją twarzą do siebie. Kiedy całował ją w
usta, zarzuciła mu ręce na szyję. Wiedziała już, że jest
zgubiona. Na dobre czy złe, zakochała się w Gradym
O'Toole'u, i nie było na to rady.
Jego dłoń przesunęła się w górę i spoczęła na jej piersi,
palce poszukały sutki. Westchnęła z rozkoszy i jej dłonie
zsunęły się po jego plecach, po jędrnych pośladkach na uda.
- Nie rozpalaj mnie - wyszeptała.
- Nie mogę przestać myśleć o tobie - wymruczał
ochrypłym głosem. - Pragnę cię.
Tylko resztki rozsądku kazały jej zachować ostrożność.
Grady był lekkoduchem, mężczyzną, który mógł zniknąć z jej
życia choćby jutro. Oderwała się od niego, stwierdzając, że
przychodzi jej to trudniej, niż sobie wyobrażała. Usta miał
czerwone od pocałunków, oczy na wpół przymknięte, oddech
ciężki. Spojrzawszy na niego, zapragnęła znowu przywrzeć do
tego mężczyzny.
- Jestem staroświecka, Grady. Zauważyłeś już, że do
niczego nie podchodzę lekko, a zwłaszcza do kontaktów z
mężczyznami.
- Tak, zauważyłem - mruknął, a głos rozsądku
podpowiedział mu, że oto otwiera się przed nim ostatnia
szansa odwrotu.
- Chyba powinniśmy się już pożegnać.
- Jeszcze nie. Puść tę płytę i porozmawiamy.
Rozmawiali do północy. Clarice straciła poczucie czasu.
Była zaskoczona, kiedy Grady wstał i zaczął się zbierać do
odejścia.
Pocałował ją w progu na dobranoc i wyszedł, zamykając
za sobą drzwi. Oparła się o nie i przymknęła oczy. Serce
waliło jej jak młotem.
- Nie chcę się zakochać w sprzedawcy tamali -
powiedziała na głos do pustego korytarza i westchnęła. -
Kocham sprzedawcę tamali.
Jak to wytłumaczyć poważnemu, praktycznemu ojcu,
który nauczył ją, że w życiu przede wszystkim liczy się
bezpieczeństwo?
Gdy Clarice toczyła bój ze swymi uczuciami, Grady
przeżywał podobne rozterki. Jechał do domu, mrucząc do
siebie pod nosem. Libido przekonywało go, że był to jeden z
najpiękniejszych wieczorów w jego życiu, a Clarice jest
wspaniałą dziewczyną, podczas gdy głos rozsądku zrzędził, że
Grady pakuje się w wielką kabałę.
Ta niedzielna randka podsyciła ich uczucia i po niej
Clarice nie umawiała się już z Samem. Codziennie wychodziła
z pracy z Gradym, wspólnie spędzali weekendy i wolne
wieczory. Ale on nigdy nie zaprosił jej do siebie.
Cztery razy przypominała mu, że ma zwrócić wypełnioną
ankietę personalną i kiedy wreszcie ją oddał, zamknęła się w
swoim biurze, szybko przebiegła wzrokiem formularz.  Imię i
nazwisko: Grady O'Toole. Adres: 33300 Wilmington."
Opuściła rękę, w której trzymała formularz i zmarszczyła
czoło - nigdy nie słyszała o ulicy Wilmington.
Ponownie podniosła kwestionariusz do oczu i czytała
dalej:  Telefon: 555 - 0130. Kontakt: Sam Banks, Leonard
Smith, T. Eliott." Miejsca na telefony przy tych trzech
nazwiskach pozostawały puste. Wyjęła z szuflady plan miasta
i poszukała na nim ulicy Wilmington.
Wieczorem pojechała pod adres wpisany do ankiety. Ulica
Wilmington znajdowała się po drugiej stronie miasta, a pod
podanym przez Grady'ego numerem, pomiędzy dwoma
magazynami z betonowych płyt, rozpościerał się zarośnięty
wybujałym zielskiem plac. Patrzyła z konsternacją na to pole i
zastanawiała się, gdzie naprawdę sypia Grady O'Toole.
Minęły trzy tygodnie i nadszedł w końcu wieczór, kiedy
Clarice zdecydowała, że pora się o tym przekonać, choćby
rzeczywiście miało się okazać, że Grady O'Toole sypia pod
mostem.
Rozdział 8
Grady skręcił w kierunku jej domu. Siedząca obok Clarice
poprawiła się niespokojnie w fotelu, wygładziła spódnicę na
kolanach i spojrzała na kierowcę.
Ubrany był w jasnozieloną, rozpiętą pod szyją koszulę i
beżowe, dopasowane spodnie podkreślające smukłość jego
bioder. Serce zabiło jej żywiej. Zapragnęła go dotknąć, poczuć
wokół siebie jego ramiona.
- Grady, pojedzmy dzisiaj wieczorem do ciebie. Nie
widziałam jeszcze, jak mieszkasz.
- Proszę bardzo, ale moje mieszkanie to nic
nadzwyczajnego.
- Jest cząstką ciebie, a ja nie mam pojęcia, jak wygląda.
Chcę je zobaczyć.
Prowadził samochód, patrząc przed siebie z
beznamiętnym wyrazem twarzy i Clarice dużo by dała, żeby
się dowiedzieć, o czym Grady teraz myśli.
- Ale przedtem wpadnijmy do ciebie - powiedział po
chwili. - Zabierzemy parę płyt. Przystała na to i parę minut
pózniej otwierała już drzwi swojego mieszkania. Zwiatło
przesączające się z salonu ledwie rozpraszało panujący w
korytarzu mrok. Kiedy sięgnęła do kontaktu, Grady chwycił ją
za rękę. Jego ciepłe palce splotły się z jej palcami i
przyciągnął dziewczynę łagodnie do siebie.
- Grady...
Przerwały jej jego usta. Podczas gdy ją całował, jego dłoń
przesunęła się w górę na plecy, szyję i wplotła w jej włosy.
Jego pocałunki zawsze podniecały Clarice, ale ten rozniecił w
niej prawdziwy żar. Zadrżała z pożądania, zapomniała, że
mieli jechać do niego, liczył się tylko Grady. Kiedy chciała się
od niego odsunąć, przytrzymał ją i szepnął:
- Clarice, kocham cię...
Serce zabiło jej jak młotem, ale podświadomie zadała
sobie pytanie, czy nie składa tej deklaracji tak samo lekko, jak
podchodził do reszty życia. Przez chwilę zawahała się,
wiedząc, że jeśli już odda komuś serce, będzie to uczucie
głębokie i trwałe.
- Clarice - wyszeptał znowu z czułością i jego palce
zaczęły rozpinać guziki białej bluzki. Wsunął dłoń pod stanik,
wyłuskał pierś i dotknął bladoróżowej sutki. Clarice ogarnęła
ekstaza; widok twarzy Grady'ego rozpalił w niej pożar.
Zacisnęła powieki i przywarła do ciała mężczyzny, gładząc
dłońmi jego plecy. Kiedy językiem i dłońmi przesuwał po jej
ciele, Clarice czuła, jak miłość rozkwita w niej niczym kwiat
otwierający się pod wpływem słonecznych promieni.
Grady przerwał pieszczotę i rozpinając koszulę
obserwował dziewczynę pociemniałymi oczyma. Przytuliła się
znowu do jego wspaniałej, szerokiej piersi. W kilka chwil
zdjął z Clarice resztę ubrania i odsunął ją na długość
wyciągniętych ramion, żeby popatrzeć na nagie ciało
dziewczyny.
- Mógłbym ci się tak przyglądać ze sto lat - wyszeptał - i
jeszcze nie miałbym dosyć.
Kiedy spojrzała na niego, poczuła to samo. Drżącymi z
pośpiechu palcami rozpięła mu pasek. Pomógł zsunąć spodnie
z bioder; opadły na podłogę. Wziął ją na ręce. Kiedy niósł
Clarice do sypialni, obejmowała go rękoma za szyję.
Położył ją na łóżku. Wyciągnął się obok, wziął ją w
ramiona i pieszcząc całował powoli, niespiesznie, obserwując
dziewczynę spod przymkniętych powiek. Oczy miał ciemne
jak szmaragdy.
- Grady, pragnę cię, kocham... Pochylił się i ujął jej twarz
w dłonie.
- Powtórz to, Clarice - wyszeptał, patrząc jej poważnie w
oczy.
- Pragnę cię, kocham cię.
Zanim przycisnął ją mocno do siebie, coś zamigotało w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl