[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakby urósł w ich oczach przez fakt posiadania Briany w swoim łóżku.
Jarrod też to zauważył, co do tego nie miała wątpliwości. Zwiadczył o tym ten
zadowolony z siebie i triumfujący wyraz twarzy. Na szczęście wkrótce dokończył
drinka i mogli przejść do jego loży. Briana była zadowolona, że atmosfera między
kuzynami stała się o wiele bardziej znośna, choć krępowało ją to, że stało się to po-
niekąd jej kosztem.
R
L
T
Gdy szli razem korytarzem w stronę jego loży, Jarrod nagle bez słowa skierował
ją w ciemne przejście.
- Co ty... - zaczęła Briana, lecz zamknął jej usta mocnym pocałunkiem, co spra-
wiło, że ugięły się pod nią kolana.
- Tęskniłem za twoimi pocałunkami - odpowiedział usatysfakcjonowany, gdy
wreszcie ją puścił.
Briana zauważyła, że nie powiedział, że tęsknił za nią. Tęsknił wyłącznie za jej
pocałunkami. Ale to pewnie wszystko, do czego mężczyzni pokroju Jarroda byliby w
stanie się przyznać.
- To pewnie dla ciebie coś nowego? - zauważyła z lekkim przekąsem.
- Zgadza się - zaśmiał się w odpowiedzi.
A potem znów przyglądał jej się tym pełnym pożądania wzrokiem, który już
znała, ale który ciągle tak samo silnie na nią działał.
- Uwielbiam twoją sukienkę.
Wyraz twarzy Jarroda przypomniał jej, czego się przed chwilą domyśliła.
- Oni wiedzą, że jesteśmy kochankami, Jarrod.
- Kto? - zapytał niewinnie.
- Rick i Ryan.
- Więc?
- Pozwoliłeś im, aby w to wierzyli - wyrzuciła oskarżycielskim tonem.
- Skąd - odpowiedział i znów ją pocałował.
Tym razem o wiele mocniej, głębiej i dłużej, jakby chciał powstrzymać jej inne
myśli. I udało mu się. Briana jęknęła cicho, ogarnięta pożądaniem.
- Choć ze mną - powiedział, przerywając pocałunek i biorąc ją za rękę. - Chcę
cię zabrać do domu i kochać się z tobą. Niestety wcześniej muszę trochę popracować.
Chciałbym mieć to jak najszybciej za sobą - dodał, otwierając drzwi do swojej loży.
Briana z niemałym zaskoczeniem zauważyła, że jest to loża jego własnej firmy,
a nie rodziny Hammondów, jak przypuszczała.
- Nie wspominałeś, że to twoja własna loża!
R
L
T
- Naprawdę? - zapytał, rozbawiony jej zaskoczeniem.
Z drugiej strony, skoro czasowa kochanka nie zasługiwała nawet na jeden,
choćby najkrótszy telefon z Singapuru, to czy mogła oczekiwać, że ma prawo wie-
dzieć cokolwiek więcej?
Wprowadził ją między kobiety i mężczyzn oczekujących na wyścigi, ale jedno-
cześnie traktujących to spotkanie jako okazję do nieformalnych rozmów o interesach.
Zaczął ją przedstawiać, ale wtedy jeden z jego kolegów przerwał mu bezceremonial-
nie.
- Nie ma najmniejszej potrzeby, abyś przedstawiał nam Brianę. Wszyscy wiemy,
kim jest. - Uśmiechnął się i spojrzał na nią znacząco. - Masz naprawdę wiele szczę-
ścia.
Briana odpowiedziała profesjonalnym uśmiechem modelki. Nie zawsze wie-
działa, czego oczekiwać od nowo poznanych ludzi, chociaż ci tutaj wydawali się na-
prawdę mili. Nie chciała się zastanawiać, jaką rolę w tym odegrała obecność Jarroda u
jej boku. Ale to prawda, że cały czas był przy niej, pilnował, aby uczestniczyła w
rozmowie i nigdy nie zostawiał jej samej. Pozwoliła sobie cieszyć się tą chwilą i
kompletnie zapomniała o wszelkich rodzinnych problemach, w które została wplątana.
W jego towarzystwie czuła się bezpiecznie i swobodnie.
- Muszę ci coś wyznać - zaczęła konfidencjonalnym tonem. - Pamiętasz, jak ci
powiedziałam, że nie wzięłam żadnej z sukienek, które kupiłeś mi w kasynie?
- Owszem.
- Kłamałam. Włożyłam jedną z nich, żeby wyjść. Nie chciałam, by ktokolwiek
zobaczył mnie w tej samej sukience co poprzedniego dnia.
- I mówisz mi to, dopiero gdy jesteśmy otoczeni tłumem ludzi - podsumował
rozbawiony.
- To prawda - uśmiechnęła się. - Oczywiście zwrócę ci ją.
- Mam nadzieję, że ją zatrzymasz.
- Nie mogę.
R
L
T
- Czy przestaniesz być taka uparta? - spytał zrezygnowany. - Przecież nie wezmą
jej z powrotem do butiku, a ja nie będę miał co z nią zrobić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl