[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeciwników pretendujących do właóy w kalifacie Kordoby.
ada ickiewicz Konrad Wallenrod 31
O posłuchanie co rychlej prosi,
Ważne przywożąc nowiny.
Był to Almanzor, król muzułmanów.
Rzucił bezpieczne ukrycie,
Sam się oddaje w ręce Hiszpanów
I tylko błaga o życie.
«Hiszpanie  woÅ‚a  na waszym progu
Przychoóę czołem uderzyć,
Przychoóę służyć waszemu Bogu,
Waszym prorokom uwierzyć.
Niechaj rozgłosi sława przed światem,
%7łe Arab, że król zwalczony,
Swoich zwycięzców chce zostać bratem,
Wasalem obcej korony».
Hiszpanie męstwo cenić umieją:
Gdy Almanzora poznali,
Wóó go uścisnął, inni kolejąy w
Jak towarzysza witali.
Almanzor wszystkich wzajemnie witał, Podstęp, Zemsta, Zmiech,
Woóa najczulej uścisnął, Choroba
Objął za szyję, za ręce chwytał,
Na ustach jego zawisnÄ…Å‚.
A wtem osłabnął& padł na kolana&
Ale rękami drżącemi
Wiążąc swój zawój do nóg Hiszpana,
CiÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ za nim po ziemi.
Spojrzał dokoła, wszystkich zaóiwił:
Zbladłe, zsiniałe miał lice,
Zmiechem okropnym usta wykrzywił,
Krwią mu nabiegły zrenice.
«Patrzcie, o giauryy x ! jam siny, blady&
Zgadn3cie, czyim ja posłem?&
Jam was oszukał: wracam z Grenady;
Ja wam zarazę przyniosłem!&
Pocałowaniem wszczepiłem w duszę
Jad, co was bęóie pożerać&
Pójdzcie i patrzcie na me katusze,
Wy tak musicie umierać».
Rzuca się, krzyczy, ściąga ramiona,
Chciałby uściśnieniem wiecznym
Wszystkich Hiszpanów przykuć do łona;
śmieje się  śmiechem serdecznym.
Zmiał się  już skonał  jeszcze powieki
Jeszcze się usta nie zwarły:
y w ole  tu: kolejno, po kolei.
y x a r (z pers. a r: wyznawca zoroastryzmu, czciciel ognia)  pogardliwe określenie nadawane przez
muzułmanów innowiercom, zwł. chrześc3anom; niewierny.
ada ickiewicz Konrad Wallenrod 32
I śmiech piekielny został na wieki
Do zimnych liców przymarły.
Hiszpanie trwożni z miasta uciekli:
Dżuma za nimi w ślad biegła;
Z gór Alpuhary nim się wywlekli
Reszta ich wojska poległa.
*
«Tak to przed laty mÅ›cili siÄ™ Maurowie:
Wy chcecie wieóieć o zemście Litwina?&
Cóż? jeśli kiedy uiści się w słowie,
I przyjóie mieszać zarazę do wina&
Ale nie  o nie!  óiś inne zwyczaje,
Książę Witołóie: óiś litewskie pany
Przychoóą własne oddawać nam kraje
I zemsty szukać na swój lud znękany!
Przecież nie wszyscy& o! nie, na Peruna!
P3aństwo
Jeszcze są w Litwie& jeszcze wam zaśpiewam&
Precz mi z tą lutnią!& zerwała się struna,
Nie bęóie pieśni!& ale się spoóiewam,
%7Å‚e kiedyÅ› bÄ™dÄ…& òiÅ›& zbytnie puchary&
Zanadto piłem& Cieszcie się i bawcie&
A ty Al& manzor, precz mi z oczu stary!
Precz mi z Albanem!& samego zostawcie».
Rzekł i niepewną powracając drogą,
Znalazł swe miejsce, na krzesło się rzucił,
Jeszcze coś groził; uderzywszy nogą
Stół z pucharami i winem wywrócił.
Na koniec osłabł, głowa się schyliła
Na poręcz krzesła; wzrok po chwili gasnął
I drżące usta piana mu okryła,
I zasnÄ…Å‚.
Rycerze chwilÄ™ w zadumieniu stali.
Wieóą o smutnym nałogu Konrada,
%7Å‚e gdy siÄ™ winem zbytecznie zapali,
W óikie zapały, w bezprzytomność wpada,
Ale na uczcie  publiczna sromota! 
Przy obcych luóiach, w bezprzykładnym gniewie!
Kto go podniecił? Góie ów wajdelota?&
Wymknął się z ciżby i nikt o nim nie wie.
Były powieści, że Halban przebrany
Litewską piosnkę Konradowi śpiewał:
%7łe tym sposobem znowu chrześc3an
Przeciw pogaństwu do wojny zagrzewał.
Ale skąd w Mistrzu tak nagłe odmiany?
Za co się Witołd tak sroóe rozgniewał?
Co znaczy Mistrza óiwaczna ballada?&
Każdy w domysłach nadaremnie bada.
ada ickiewicz Konrad Wallenrod 33

WOJNA
Wojna, Zdrada, Zemsta
Wojnay y . Już Konrad hamować nie zdoła
Zapędów ludu i nalegań rady;
Dawno już cały kraj o pomstę woła
Za Litwy napaść i Witołda zdrady.
Witołd, co wsparcia u Zakonu żebrał
Dla oóyskania wileńskiej stolicy,
Teraz po uczcie, gdy wieści odebrał,
%7łe wkrótce ruszą w pole Krzyżownicy,
Zmienił zamiary, nową przyjazń zdraóił
I swych rycerzy tajnie uprowaóił.
W zamki Teutonów, leżące po droóe,
Wszedł z wymyślonym od Mistrza rozkazem,
A potem, oręż wydarłszy załoóe,
Wszystko wyniszczył ogniem i żelazem.
Zakon i wstydem, i gniewem zagrzany,
Krzyżową wojnę podniósł na pogany.
Wychoói bulla: morzem, lądem płyną
Nieprzeliczone wojowników roje;
Możni książęta, z wasalów drużyną,
Czerwonym krzyżem ozdabiają zbroje;
A każdy na to swe życie poślubił,
Aby pogaństwo ochrzcił  lub wygubił.
Poszli ku Litwie: i cóż tam sprawili?
Jeśliś ciekawy, wynidz na okopy,
Spojrzyj ku Litwie, gdy się óień nachyli:
Zobaczysz Å‚unÄ™, co niebieskie stropy
Krwawym płomieni ruczajem obleje.
Oto są wojen napastniczych óieje;
Aacno je skreślić: rzez, grabież, pożoga
I blask, co głupie rozwesela zgraje,
A w którym mędrzec z bojaznią uznaje
Głos, wołający o pomstę do Boga.
Wiatry pożogę coraz dalej niosły,
Rycerze dalej w głąb Litwy zabiegli,
Słychać, że Kowno, że Wilno oblegli;
W końcu ustały i wieści, i posły.
Już w okolicy nie widać płomieni
I niebo coraz dalej siÄ™ czerwieni.
Darmo Prusacy z podbitej krainy
Brańców i mnogich łupów wyglądają;
Darmo ślą częstych gońców po nowiny:
Spieszą się gońcy, i  nie powracają.
Srogą niepewność gdy każdy tłumaczy,
Rad by doczekać chociażby rozpaczy.
Zima, Wojna, Klęska,
Minęła jesień. Zimowe zamieci
Przywódca
Huczą po górach, zawalają drogi:
I znowu z dala na niebiosach świeci
Północne zorze? czy wojny pożogi?
y y o na  Obraz tej wojny skreślony podług historii. [przypis autorski]
ada ickiewicz Konrad Wallenrod 34
Coraz widoczniej razi blask płomieni,
I niebo coraz bliżej się czerwieni.
Z Maryjenburga lud patrzy ku droóe.
Już widać z dala: kopie się przez śniegi
Kilku podróżnych& Konrad! Nasi woóe!&
Jakże ich witać? zwycięzce? czy zbiegi?
Góie reszta pułków?& Konrad wzniósł prawicę,
Pokazał dalej ciżbę rozproszoną:
Ach, sam ich widok zdraóił tajemnicę!&
Robak
Biegą bezładnie, w zaspach śniegu toną;
Walą się, depcą jak podłe owady
W ciasnym naczyniu ginące pospołu;
PnÄ… siÄ™ po trupach, nim nowe gromady
Dzwignionych¹p p znowu potrÄ…cÄ… do doÅ‚u.
Ci jeszcze wleką odrętwiałe nogi;
Ci w biegu nagle przystygli do drogi,
Lecz ręce wznoszą i, stojące trupy,
Wskazują w miasto jak podróżne słupy.
Lud wybiegł z miasta strwożony, ciekawy,
Lękał się zgadnąć i o nic nie pytał,
Bo całe óieje nieszczęsnej wyprawy
W oczach i twarzach rycerzy wyczytał.
Nad ich oczyma mrozna śmierć wisiała.
Harp3a głodu ich lica wyssała.
Tu słychać trąby litewskiej pogoni,
Tam wicher toczy kłąb śniegu po błoni,
Opodal wyje chuda psów gromada,
A nad głowami krążą kruków stada.
Wszystko zginęło, Konrad wszystkich zgubił!&
On, co z oręża takiej nabył chwały,
On, co się dawniej roztropnością chlubił:
W ostatniej wojnie lękliwy, niedbały,
Witołda chytrych sideł nie dostrzegał,
A oszukany, chęcią zemsty ślepy,
Zagnawszy wojsko na litewskie stepy,
Wilno tak długo, tak gnuśnie oblegał!&
Kiedy strawiono dobytki i plony,
Gdy głód niemieckie nawieóał obozy,
A nieprzyjaciel wkoło rozproszony
Niszczył posiłki, przecinał dowozy,
Coóiennie z nęóy marły Niemców krocie,
Czas było szturmem położyć kres wojny,
Albo o rychłym zamyślać odwrocie:
Wtenczas Wallenrod ufny i spokojny
Jezóił na łowy albo w swym namiocie
Zamknięty knował tajemne układy
I woóów nie chciał przypuszczać do rady.
I tak w zapale wojennym ostygnął, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl