[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znalezć kogoś znającego się na leczeniu, bo z moim towarzyszem było coraz gorzej. Krztusił
się, wyrzucając z ust strumienie połyskującej srebrzyście krwi. Domyślałem się już, kim może
być. Jeszcze w czasach, gdy odbierałem nauki od mojego mentora, dowiadywałem się o
stworach, na które przyjdzie mi w przyszłości polować, a także o takich, na które polować mi
nie wolno. Według słów mego mistrza istniał tylko jeden gatunek stworzeń, posiadających
srebrną krew. Jednorożce. Mój nauczyciel nigdy nie spotkał się z przedstawicielem tej
szlachetnej rasy, niemniej jednak uparcie wierzył w jej istnienie. Ja podchodziłem do tego
nieco bardziej sceptycznie. Istniały wampiry, których krew miała zgniło - brązowy kolor,
trolle, których posoka była tak samo zielona, jak ich skóra, strzygi, banszi i chimery o krwi
czarnej jak ziemia. Ze stworami tymi stykałem się dość często, sprawiając, że krew ta
wydostawała się na światło dzienne, jednak w istnienie srebrnokrwistych, szlachetnych
jednorożców nie wierzyłem. Jak widać niesłusznie.
Gwiazdy stały już wysoko na niebie, kiedy dotarłem do jednej z wiosek pogranicza, przez
którą przejeżdżałem kilka dni wcześniej. Chłopiec niedawno stracił przytomność, trzymając
się w siodle tylko dzięki mojemu ramieniu, obejmującemu go w pasie. Zsiadłem z konia i
poniosłem bezwładne ciało w kierunku chaty wioskowej wiedzącej. Otworzyła drzwi
dokładnie w momencie, kiedy stanąłem przed nimi, milcząco nakazując mi wejść do środka.
Zgodnie z jej poleceniem ułożyłem chłopca na posłaniu, po czym odsunąłem się, robiąc jej
miejsce. Wprawnie zdjęła z niego ubłocone, zakrwawione ubranie, ukazując szkody, które na
drobnym delikatnym ciele zostawiły draby Ribbalda. Było z nim bardzo zle. Miał połamane
żebra, zmiażdżone lewe ramię, mnóstwo sińców i odbić. Cała lewa część jego twarzy
stanowiła otwartą ranę. Pomogłem staruszce zmyć z chłopaka zaschniętą krew. Jego skóra
była śnieżnobiała, zaś włosy pod warstwą błota i posoki miały odcień popielatego srebra.
Wiedząca szybko opatrzyła rany, obwiązując je płóciennymi opatrunkami, po czym napoiła
nieprzytomnego wywarem o ostrym, duszącym aromacie i przykryła grubym, wełnianym
pledem po same ramiona. Wyszliśmy z jej chaty. Poprowadziła mnie na wzgórze za wioską,
gdzie usiedliśmy pod granatowym, usianym gwiazdami niebem.
- Już wiesz kim on jest, prawda? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie
- Domyślam się - skinąłem głową
- Masz słuszność młodzieńcze, to jeden z Pradawnych, wielki to zaszczyt dla mnie móc mu
pomagać. Jak to się stało? - spytała mając na myśli stan jednorożca. Opowiedziałem jej
krótko jak doszło do naszego spotkania. Pokiwała głową z aprobatą - Dobrze uczyniłeś, nie
pozwalając zabić im tego chłopca. - położyła mi dłoń na ramieniu - Tam w gwiazdach
zapisana jest nasza przyszłość.
- Tak, pani - skinąłem głową, poddając się jej ręce i kładąc się na plecach, by swobodnie
obserwować rozgwieżdżone niebo
- Zcieżka twojego życia jest długa i kręta Daraenie...
Nie zdziwiłem się, że znała moje imię. Była w końcu wiedzącą. Wpatrywała się teraz we
mnie płonącymi oczami. Oczami, które widziały już tak wiele, lecz lśniły wciąż
młodzieńczym blaskiem, pełnym ufności i ciekawości świata, oczami, w których wciąż
można się zakochiwać. Ja jednak, zakochany już byłem w innych oczach, fiołkowych,
ogromnych, które widziałem jedynie przepełnione strachem. W jego oczach. Wiedząca
spoglądała przez chwile na mnie z ciepłym uśmiechem na ustach, po czym powtórzyła
- Zcieżka twojego życia jest długa i kręta. On związał swoją ścieżkę z twoją...
- Jak to? - spojrzałem na nią zdziwiony - Przecież to niemożliwe, widziałaś pani w jakim był
stanie...
- Wypowiedziałeś życzenie Daraen, a on je spełnił. Wasze ścieżki są już połączone, twoja
wola, co stanie się dalej... - przerwała mi - Wracaj do niego, prześpij się trochę, jutro musicie
jechać dalej...
Nie pytałem o nic. Wiedząca nie myliła się, nie mogła się mylić, nigdy... Pochyliłem się nad
śpiącym, przyglądając się jego zmasakrowanej twarzy. Kiedyś musiał być śliczny.
- Dobranoc mały - szepnąłem, całując opuszki palców i dotykając nimi zdrowego policzka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl