[ Pobierz całość w formacie PDF ]
D'Vox wstał, klnąc pod nosem, i ruszył do drzwi.
- Proszę!-zawołał.
Za drzwiami nie stał jednak Dash, tylko szef bezpieczeństwa Rishyk. Jego twarz,
i tak już odpychającą zniekształcał groteskowy wręcz grymas wściekłości.
- Czy to pan dał rozkaz połączenia tych cholernych pierścieni? - chciał się
dowiedzieć, zanim jeszcze D'Vox zdążył spytać go o cel wizyty.
- Oczywiście, że ja - odwarknął dowódca. - Kto inny miałby
go wydać?
- Czy zdaje pan sobie sprawę, ile portów paliwowych odetniemy w ten sposób? Czy
wie pan, że w tej chwili na niskiej orbicie oczekują na tankowanie trzy
imperialne zbiornikowce?
Ze swojego miejsca na kanapie Javul widziała, jak kark D'Voksa przybiera
stopniowo ciemnoburaczkowy kolor.
- To ja zajmuję się sprawami związanymi z działaniem stacji! - wybuchnął
dowódca. - i nie ma to nic wspólnego z twoimi kompetencjami!
- Jasne, że nie ma! - odciął się Rishyk. - Przekonasz się o tym kiedy Imperialcy
się wściekną i zaczną węszyć wokół, wtykając wszędzie swoje nosy!
Javul wstała gwałtownie i odwróciła się w stronę mężczyzn.
- Może... - Na widok spojrzenia, którym spiorunował ją Rishyk, zrobiło jej się
nagle zimno. - Może... zostawię was samych żebyście mogli porozmawiać w spokoju
- dokończyła i ruszyła do drzwi, żałując, że musi przy okazji przejść koło
Rishyka.
- Javul - D'Vox wyciągnął w jej stronę dłoń - zostań, proszę. To zajmie tylko
chwilę.
- Jak cholera! - parsknął Rishyk. - Czy ona ma coś wspólnego z tym idiotycznym
manewrem?
- A jeśli nawet, to co? - odgryzł się D'Vox. - Przypominam ci, że to ja jestem
dowódcą tej placówki, Rishyk. I sugeruję, żebyś w przyszłości o tym pamiętał.
Javul zatrzymała się w przejściu i odczekała chwilę, a potem zaczęła się żegnać.
- Daj mi proszę znać, gdyby okazało się, że zmiana konfiguracji modułów będzie
niemożliwa. - Zmierzyła Rishyka od stóp do głów lodowatym spojrzeniem. -
Zrozumiem, jeśli okaże się to poza waszymi możliwościami. - Wyszła, mając
nadzieję, że podbechtała ambicję D'Voksa wystarczająco, żeby uparł się przy
rekonfiguracji dla samego udowodnienia jej, że jest inaczej. Nie miało to już co
prawda znaczenia dla misji przechwycenia ładunku, ale może dzięki temu przy
okazji będą mogli przeparkować Sokoła Millenium".
Skręciła za róg, a kiedy była już bezpieczna w swoim apartamencie, oparła się,
skołowana, o ścianę. Dosłownie sekundę pózniej zadzwonił jej komunikator.
- Trochę się spózniłeś - poinformowała Dasha z przekąsem.
- Co takiego? Co masz na myśli, mówiąc, że się spózniłem? - spytał zbity z tropu
Dash. - Nie chcesz chyba powiedzieć, że... - Nagle pomieszczenie wydało mu się
nieznośnie duszne i ciasne.
- Chcę powiedzieć, że musiałam skorzystać z innej wymówki, żeby się wymknąć -
wyjaśniła mu Charn. - Idę o zakład, że D'Vox i Rishyk krążą właśnie wokół siebie
Strona 102
MICHAEL REAVES MAYA KAATHRYN Bohnhoff - mroczne gry.txt
jak para żądnych krwi rankorów, wykłócając się o przeniesienie modułów.
Dash poczuł obezwładniającą ulgę.
- Zdaniem Rishyka to pewnie zły pomysł, co nie?
- Ha! %7łeby tylko! Wpadł do środka, warcząc i chrząkając niczym wściekły
dzikowilk. Przypuszczam jednak, że D'Vox przeforsuje ten pomysł, bo uraziłam
jego rozbuchane ego. Mam też nadzieję, że dzięki temu będziemy mieli wymówkę,
żeby przestawić Sokoła" do innego doku.
- A jeśli tak się nie stanie? - spytał markotnie Rendar.
- Liczę na pana, kapitanie Rendar. - Oczami duszy widział, jak mówiąc to, się
uśmiecha.
Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
- Hm, no cóż, ja liczę na Hana - mruknął. Rozłączył się i wrócił do baru, przy
którym Solo wciąż przerzucał się dowcipami z samicą rasy Wookie i jej partnerem:
- A wtedy on mówi do Baragwina: Hej, co to za mina?"
Tym razem Advozse zaśmiał się tak histerycznie, że prawie
zakrztusił się swoim drinkiem. Dash przyszedł mu z pomocą i przez kilka sekund
klepał go po plecach; wreszcie zagadnął:
- No to, kapitanie, co robimy z naszym interesem? Jak się do tego zabierzemy?
Han spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Do czego niby?
- Na wypadek gdyby pan nie zauważył, kapitanie, wokół jest pełno Imperialnych. W
najlepszym interesie naszego klienta będzie zachowanie najwyższej ostrożności.
Wookie powiedziała coś w shyriiwooku, na co Han odpowiedział:
- Oczywiście, że jestem dyskretny. Zawsze jestem dyskretny. Masz jakiś pomysł? -
zapytał Dasha.
ROZDZIAA 24
Javul nie miała pojęcia, czy D'Vox wygrał słowną utarczkę z Rishykiem, czy może
użył argumentu władzy, ale skończyło Się na tym, że cztery skupiska ogromnych
zbiorników połączono jednak razem. Mel i Nik zajęli się nadzorowaniem
rozstawiania sprzętu holograficznego i scenografii, tymczasem Han i jego załoga
zaczęli przygotowania do lotu Sokołem" na moduł 4B, gdzie ich klienci mieli
zarezerwować część schowka numer dziewiętnaście na ich przesyłkę.
- Nie musicie przestawiać statku - upierał się D'Vox, kiedy Dash poinformował go
o ich planach. - Tam, gdzie dokuje, jest całkowicie bezpieczny.
- Cóż, tak, ale kapitan Solo jest... nieco przewrażliwiony na punkcie swojego
statku. Poza tym mamy nieco sprzętu do rozładowania...
- Czyżby? - spytał podejrzliwie D'Vox. - Czy to coś związanego z występem?
- Nie, właściwie to... interesy. Jak każdemu innemu najemnemu pilotowi,
kapitanowi Solo zdarza się czasem dostarczać przy okazji różne towary. Tak się
składa, że ma ładunek przeznaczony dla kapitan Kyobuk i jej przyjaciela Sarsa
Tarąuhara.
- Ach, rozumiem.
Dash miał szczerą nadzieję, że dowódca nie rozumie.
- No właśnie. Dlatego podlecimy Sokołem" do ich magazynu i dokonamy rozładunku.
D'Vox nie wydawał się specjalnie zainteresowany i Dash nie sądził, żeby to były
[ Pobierz całość w formacie PDF ]