[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tak jak ten facet wczoraj. . .
Pauza.
Ten facet wczoraj. . .
22
Świat wstrzymał oddech.
Cicho i delikatnie spadło na Dirka przeświadczenie, że gdzieś stało się coś
upiornego. Że coś było koszmarnie nie w porządku.
W powietrzu przez cały czas wisiała katastrofa i czekała cierpliwie, aż zostanie
zauważona. Dirkowi zadrżały kolana.
Myślał przed chwilą, że potrzebny mu klient. Taki miał już zwyczaj — o tej
porze dnia myślał właśnie o tym. Zapomniał tylko, że już jednego ma.
Rzucił dzikie spojrzenie na zegarek: prawie wpół do dwunastej. Potrząsnął
głową, żeby pozbyć się bezgłośnego dzwonienia w uszach, potem wykonał histe-
ryczny wypad po kapelusz i wielki skórzany płaszcz, który wisiał za drzwiami.
Po piętnastu sekundach wybiegał z domu — wprawdzie o pięć godzin za póź-
no, ale za to w dobrym tempie.
Rozdział czwarty
Minutę czy dwie później Dirk zatrzymał się na moment, żeby rozważyć, jaką
ma obrać strategię. Zamiast przybyć na miejsce o pięć godzin za późno i w pomie-
szaniu, stanowczo lepiej będzie przybyć na miejsce o pięć godzin i jeszcze kilka
minut za późno, ale za to triumfalnie i w pełnej gotowości.
— Bogu dzięki, nie jestem za wcześnie! — to całkiem niezły wstęp, lecz wy-
magał równie dobrej kontynuacji, a Dirk nie bardzo wiedział, jak owa miałaby
wyglądać.
Być może oszczędziłby trochę czasu biorąc samochód, ale z kolei droga nie
była daleka, a on miał dużą skłonność do gubienia się, kiedy prowadził. Wynikało
to w głównej mierze z metody nawigacji Zen, którą stosował, a która polegała na
tym, że wybierał sobie samochód, który wyglądał, jakby wiedział, dokąd zmierza,
i jechał za nim. Rezultaty znacznie częściej były zaskakujące niż pożądane, ale nie
tracił ducha za przyczyną tych kilku sytuacji, które wykazały obie te cechy naraz.
Co więcej, wcale nie miał pewności, czy jego samochód jest aktualnie na
chodzie. Był to podstarzały jaguar, wyprodukowany w tym szczególnym okre-
sie w dziejach firmy, kiedy budowano modele, które zatrzymywały się znacznie
częściej same z siebie niż dla zatankowania benzyny. Pewien był jednakże — kie-
dy już przyszło mu o tym myśleć — że w baku jaguara nie ma ani kropli benzyny,
a co gorsza, on sam nie ma ani gotówki, ani też ważnej karty kredytowej, z pomo-
cą której mógłby ten bak napełnić.
Porzucił więc ten kierunek myślenia jako całkowicie bezowocny.
Kiedy tak przemyśliwał sprawę, zatrzymał się, żeby kupić gazetę. Zegar
w kiosku wskazywał jedenastą trzydzieści pięć. O, jasna cholera. Przez chwi-
lę igrał z myślą o porzuceniu sprawy. Po prostu odejdzie w siną dal i zapomni
o wszystkim. Zje jakiś lunch. Ta sprawa i tak jest najeżona samymi trudnościa-
mi. Albo raczej najeżona była tą jedną podstawową trudnością, jaką sprawiało
zachowanie twarzy. Po prostu kompletny i skończony nonsens. Klient był stuk-
nięty, to jasne, i Dirk nie zawracałby sobie tym wszystkim głowy, gdyby nie jedna
nadzwyczaj istotna rzecz: trzysta funtów dziennie plus wydatki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl