[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaopatrzeni w złoto&
Lepiej nie wspominać o tym na głos, szanowna pani przerwał jej Massouf. Nawet
skały mogą słyszeć. Lecz jeśli macie złoto, którym moglibyście się z kimś podzielić& Po raz
pierwszy zdawał się stracić pewność siebie, tak nie pasującą do niewolnika. Jeśli macie złoto,
błagam wezcie je do domu Kimona w Gali i odkupcie od niego niewolnicę Dessę. Będą chcieli za
nią sporo, bo jest niezwykle piękna. Lecz jeśli ją uwolnicie, zostanę waszym niewolnikiem, jeśli
nie zdołam spłacić swego długu inaczej.
Kim ona jest dla ciebie? zapytała Raihna. Nie to, \e nie chcemy&
Byliśmy zaręczeni, gdy& stało się coś, co nas uczyniło niewolnikami. Od tej pory
jesteśmy rozdzieleni, ka\de słu\y jako zakład za drugie. W innym razie ju\ dawno byśmy
wspólnie uciekli lub zginęli.
W słowach młodego człowieka Conan słyszał echo własnych myśli z czasów, gdy sam był w
niewoli.
Co więc cię skłoniło stanąć do walki przeciw swemu właścicielowi? Jeśli Dessa cały czas
jest w niewoli&
Gdybyś ty zginął, kapitanie, i ja nie po\yłbym długo. Wszyscy niewolnicy zostaliby wbici
na pal, jako buntownicy. Takie jest prawo. Wtedy Kimon sprzedałby Dessę do Vendhii albo
zabił. Wyprostował się. Nie miałem nic do stracenia, pomagając wam.
Mishrak nie wysłał nas po to, byśmy ratowali jakieś niewolnice zwrócił mu uwagę
Conan.
Ani nie wysłał was tu, byście zostali uratowani przez niewolników odparł Massouf
pogodnie. Ale to było wam pisane. Odbierz to jako znak od bogów, kapitanie.
Mo\esz odebrać to jako znak, by zamknąć usta rzucił Conan gro\ąc mu swą masywną
pięścią. Bli\szy mi dobry interes ni\ bogowie. Nie martw się. Zło\ymy wizytę w Gali i
uwolnimy twoją Dessę. Nawet zapłacimy za nią z kiesy twego byłego właściciela. Conan
podrzucił sobie w dłoni sakwę przewoznika. Jeśli Kimon uzna, \e to za mało, dam mu powód,
by zmienił zdanie. Ale nie myśl, \e jak ju\ załatwimy sprawy w Gali, będziesz podró\ował z
Strona 31
Green Roland - Conan mę\ny
nami dalej! Inaczej dam znać Mishrakowi, \e utrudniasz nam wypełnianie jego poleceń!
VII
Gdy wjechali do Gali słońce płonęło czerwienią na zachodzie. Trzy Monety , gdzie
pracowała Dessa, były zamknięte na trzy spusty, z otaczającego je ogrodu została plątanina
chwastów. Przechodnie na ulicach poradzili im udać się do Rogatego Wilka na drugim końcu
osady. Na widok drugiej gospody Illyana zaczęła kręcić nosem.
Czy nie mo\emy liczyć na nic więcej?
To zale\y, droga pani rzekł Conan. Wieść o bitwie na promie mogła dotrzeć ju\ do Gali.
Najrozsądniej jednak było zachowywać się, jak gdyby nic się nie stało. Przynajmniej na razie.
Od czego?
Od tego, jak bardzo lubisz spać pod gołym niebem pośród owczych odchodów. Rogaty
Wilk mo\e nie oferuje więcej ni\ siano, w którym roi się od myszy, ale&
To oszczerstwo! Nigdy nawet najdrobniejsza mysz nie znalazła schronienia w mojej
gospodzie!
Szeroka, rumiana twarz zwieńczona kępą siwych włosów pokazała się w najbli\szym oknie.
Kobieta wymachiwała pięścią na Conana, szykując się do następnej tyrady.
Pani rzucił Conan lodowatym głosem. Mo\e jednak owce będą bardziej gościnne.
Aajno to drobiazg, ale tam nikt nie nazwie nas oszczercami.
Właścicielka natychmiast stała się bardziej uprzejma, gdy pojęła, \e mo\e stracić klienta.
Wybaczcie mi wielmo\ni państwo. Nie miałam zamiaru nikogo urazić. Pośród owiec
znalezlibyście twarde i zimne posłanie. Słowo daję, \e u mnie czeka was coś lepszego.
Nie jesteśmy wielmo\ni wtrąciła się Illyana. Jesteśmy uczciwymi kupcami, którzy
wiedzą co ile jest warte. Potrafimy tak\e rozpoznać mysz, kiedy ją widzimy. Więc, jakie są u was
ceny?
Conan pozwolił, by Raihna targowała się, jak to miała w zwyczaju. Wykorzystał ten czas, by
ostro\nie przyjrzeć się osadzie, zatrzymując na moment wzrok wszędzie tam, gdzie wrogowie
mogliby przyszykować zasadzkę. Znalazł te\ chwilę, by poradzić Massoufowi, \e powinien
zachowywać się nieco spokojniej.
Sprawisz, \e całe miasteczko zwróci na ciebie uwagę i w końcu nie uda się uwolnić Dessy.
Nie będzie ci wdzięczna, jeśli przez twoją nerwowość pozostanie w niewoli.
Sądząc z przera\enia w oczach Massoufa, nie myślał on o tym w ten sposób. Conan skarcił się
w duchu; zawdzięczali mu przecie\ tak wiele.
Wreszcie Raihna dobiła targów, które musiały być zacięte, wnosząc z wyrazu twarzy starej
kobiety. Ao\e pełne myszy było jednak wygodniejsze ni\ kamienie. Mo\liwe te\, \e kobieta
wiedziała, gdzie przebywa Dessa.
Zjedli swój prowiant, ale napili się miejscowego wina, które w smaku przypominało nieco
ocet. Przyniosły je dwie kobiety, obie były mniej więcej w wieku matki Pyli.
W końcu Conan poczuł, \e mo\e przestać obra\ać swój smak i \ołądek, nie obra\ając
gospodyni. Zawołał ją.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]