[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dopóki nieznajomy nie wejdzie do środka.
Nagle nastąpiła przerwa, świadcząca, że się zatrzymał. Potem odgłos kroków zbliżył się
ponownie i w poprzek wejścia padł cień.
 Co za cudny wieczór, kochany Watsonie  odezwał się dobrze mi znany glos.  Zdaje mi
się, że będzie nam przyjemniej na powietrzu, niż w tej norze.
Zmierć na moczarach
Przez chwalę siedziałem osłupiały, z zapartym oddechem, nie dowierzając własnym uszom.
Potem oprzytomniałem, a ciężar odpowiedzialności spadł mi z serca. Tylko jeden człowiek na
świecie miał głos tak zimny, przenikliwy i ironiczny.
 Holmes!  krzyknąłem.  Holmes!
 Wyjdz już  odezwał się  i proszę cię, tylko ostrożnie z rewolwerem.
Schylając się wszedłem przez niski otwór i spostrzegłem swojego przyjaciela, siedzącego na
kamieniu. Na widok mojej zdumionej miny jego szare oczy zabłysły wesoło. Schudł nieco, w
jego twarzy widać było zmęczenie, ale był bardzo ożywiony, twarz opaliła mu się i zaczerwieniła
od wiatru. Ubrany w sportowy garnitur i czapkę, wyglądał, jak zwykły turysta, zwiedzający
moczary. Dbały o czystość, jak kot o swoje futerko  co jest dla niego charakterystyczne 
starał się, być tak ogolony i nieskazitelnie ubrany, jakby wyszedł z mieszkania przy Baker Street.
 Nigdy się jeszcze tak nie ucieszyłem, że cię widzę  powiedziałem ściskając jego dłoń.
 Ani nie byłeś równie zaskoczony, co'?
 Tak... przyznaję.
 Mogę cię zapewnić, że moje zdumienie było nie mniejsze niż twoje. Nie miałem pojęcia, że
odkryłeś moją kryjówkę, ani że w niej siedzisz, dopóki nie stanąłem jakieś dwadzieścia kroków
od wejścia.
 Poznałeś ślady moich butów?
 Nie, mój drogi, nie podjąłbym się rozpoznawania śladów twoich butów wśród innych. Jeśli
chcesz kiedyś ukryć się przede mną, musisz zmienić dostawcę tytoniu, bo gdy ujrzę niedopałek
papierosa z napisem Bardley, Oxford Street, wiem, że mój przyjaciel Watson jest w pobliżu.
Patrz, leży tam na ścieżce. Rzuciłeś go pewnie w uroczystej chwili wejścia do pustej chaty.
 Jakbyś wiedział.
 Domyśliłem się od razu... a znając twoją bajeczną wytrwałość, byłem przekonany, że zastanę
cię tu w ukryciu, z bronią pod ręką, czekającego na mieszkańca tej siedziby. Wziąłeś mnie więc
za tego zbrodniarza?
 Nie wiedziałem kim jesteś, ale bytem zdecydowany wyjaśnić tę tajemnicę.
 Wyśmienicie, Watsonie! A w jaki sposób odkryłeś moją obecność? Dostrzegłeś mnie może tej
nocy, kiedy wybraliście się w pogoń za więzniem, a kiedy ja byłem na tyle nieostrożny, że
stanąłem w świetle księżyca?
 Tak jest, widziałem cię wtedy.
 I pewnością przeszukałeś wszystkie ruiny, aż wreszcie trafiłeś do tej?
 Nie. Widziałem chłopca, który ci pomaga i to była wskazówka, dokąd pójść.
 Aha, ten stary mężczyzna z teleskopem!... Nie mogłem dojść, co to jest, gdy pierwszy raz
zobaczyłem światło odbijające się w soczewkach.  Wstał i zajrzał do chaty.  A... Widzę, że
Cartwright przyniósł mi jedzenie... Co to? Kartka? Więc byłeś w Coombe Tracey?
 Byłem.
 U pani Laury Lyons?
 Właśnie.
 Doskonale! Nasze poszukiwania biegły więc równolegle, a gdy zestawimy nasze informacje,
mam nadzieję, że będziemy bardzo blisko całkowitego wyjaśnienia sprawy.
 Bardzo się cieszę, że tu jesteś, bo odpowiedzialność i tajemnica zaczynały mi za bardzo
rozstrajać nerwy. Ale, jak to się stało, że tu przyjechałeś i co tu robiłeś? Byłem pewien, że
siedzisz na Baker Street i męczysz się nad sprawą szantażu.
 Właśnie mi na tym zależało, żebyś tak myślał.
 A wiec bierzesz mnie do pomocy, ale mi nie ufasz!  zawołałem z odcieniem goryczy. 
Sądzę, że nie zasłużyłem na to z twojej strony.
 Mój drogi, twoja pomoc była nieoceniona, teraz, jak i w wielu innych przypadkach, i proszę
cię, żebyś mi wybaczył ten mały podstęp. Prawdę mówiąc, przyjechałem tu ze względu na ciebie
 miałem świadomość niebezpieczeństwa, na jakie się narażasz, więc czułem, że muszę tu
przyjechać i zbadać sprawę osobiście. Gdybym przyjechał z sir Henrykiem i z tobą,
prawdopodobnie podzielałbym wasz punkt widzenia, a moja obecność ostrzegłaby naszych
bardzo groznych przeciwników i byliby ostrożniejsi. Tymczasem, pozostając w ukryciu, mogłem
działać swobodniej, niż gdybym mieszkał w zamku. Stanowię żalem nieznany element w sprawie
i w krytycznej chwili mogę się do niej energicznie włączyć.
 A dlaczego mnie nie wtajemniczyłeś?
 Bo gdybyś wiedział, nic by nam to nie pomogło, a mogłoby tylko spowodować ujawnienie
mojej obecności. Chciałbyś coś mi powiedzieć, albo znając twoją przyjazń, przynosiłbyś mi coś
do jedzenia i narazilibyśmy się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Wziąłem tu ze sobą
Cartwrighta... pamiętasz  tego malca z biura posłańców...  i on przynosi mi niezbędne
rzeczy: bochenek chleba i czysty kołnierzyk. Czego człowiekowi więcej trzeba? Przy tym jest
bardzo zwinny i umie
uważnie patrzeć, więc jest dla mnie nieoceniony.
 A więc wszystkie moje raporty poszły na mamę?
Głos zadrżał mi gdy sobie przypomniałem, z jakim trudem i z jaką dumą je pisałem.
Holmes wyjął z kieszeni zwitek papierów.
 Mam je tutaj, mój drogi, i zapewniam cię. że je bardzo dokładnie przeczytałem. Kazałem,
żeby mi je tu przysyłano tylko z jednodniowym opóznieniem. Muszę ci szczerze pogratulować
zaangażowania i inteligencji, jaką wykazałeś w tej niezwykle zawikłanej sprawie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl