[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sigurd zaczął się nagle wiercić i chciał zejść z konia. Próbowała go
uspokoić, lecz coś musiało go zainteresować albo przestraszyć. Zatrzymała
więc konia, podała dziecko stajennemu, a potem sama zsiadła.
- Może rozpoznał tę okolicę - zasugerowała Isabelle.
- Przecież nie mieszkał tutaj - odparła zdumiona Ingebjorg. - Mieszkał w
zaułku szewskim.
Sigurd stał przez chwilę nieruchomo, a cała trójka patrzyła na niego
uważnie. Nagle malec wydał radosny okrzyk i pobiegł przed siebie na
cienkich nóżkach.
- Chyba masz rację, Isabelle - wykrzyknęła Ingebjorg. - Musiał tu kiedyś
być.
Pośpieszyli za chłopcem, który biegł prosto do klasztoru. Skręcił
nieomylnie w odpowiednią ścieżkę, odchodzącą od głównej drogi.
Ingebjorg zauważyła, że klasztor franciszkanów jest stosunkowo podobny
do Nonneseter, tyle że właściwe zabudowania klasztorne nie zostały tu
otoczone drugim murem. Siostra Sigrid uprzedziła je, że żadna zakonnica nie
ma wstępu na teren męskiego konwentu, Ingebjorg miała jednak nadzieję, że
jakiś mnich otworzy im bramę i zaprowadzi stajennego z chłopcem do
infirmerii, w której prawdopodobnie leżą rodzice Sigurda. Bardzo pragnęła
towarzyszyć małemu, lecz wiedziała, że to prawie niemożliwe.
Kiedy podeszli do furty, zauważyli niewielkiego psa, śpiącego w niszy.
Gdy tylko usłyszał nadchodzących gości, zerwał się na równe nogi i zaczął
ujadać.
Zanim Ingebjorg i Isabelle zdążyły się obejrzeć, Sigurd podbiegł do psa.
- Balder! - zawołał radośnie, kucnął i objął psa ramionami. A Balder
zamerdał ogonem i polizał chłopca po buzi.
- To jest Balder? A ja myślałam, że Balder mieszka w Miklagard -
powiedziała Ingebjorg z uśmiechem.
W tej samej chwili otworzyła się klasztorna furta i ukazał się w niej stary
mnich w szarym habicie i drewnianych sandałach.
- Chcielibyśmy porozmawiać z bratem Audunem - powiedziała Ingebjorg
szybko.
Mnich skinął głową, nie spojrzawszy nawet w stronę Sigurda i psa.
Za bramą dało się słyszeć postukiwanie sandałów i po chwili stanął w niej
inny zakonnik.
- Czy to siostry z Nonneseter? - zapytał przyjaznym tonem. I, nie czekając
na odpowiedz, spojrzał na Sigurda i psa. - A to chłopiec, o którym
opowiadała Sigrid Jonsdatter?
Ingebjorg pokiwała głową.
- Chyba rozpoznał tę okolicę. Zawołał na psa Balder. Czy to rzeczywiście
jego imiÄ™?
Brat Audun potwierdził.
- Tak, nazywa się Balder. Ale nie przypominam sobie, żebym
kiedykolwiek widział to dziecko. - Spojrzał na nią pytająco. - Czy jego
rodzice rzeczywiście nazywali się Gyrid i Jeremiasz?
- Owszem. Tak mi powiedziała staruszka, uratowana z pożaru.
- A ja się tymczasem dowiedziałem, że syn naszych pacjentów ma na imię
Sigurd. To musi być zrządzenie Boga, jeśli to właśnie ten chłopiec. Całymi
dniami i nocami modliłem się za tych ludzi. Bardzo cierpieli, wyobrażając
sobie, co mogło mu się stać w tę straszną noc.
Ingebjorg uśmiechnęła się radośnie.
- A my, siostra Sigrid i ja, modliłyśmy się codziennie za Sigurda. Tak
bardzo było mi go żal, bo płakał i ciągle pytał o mamę.
- Musimy się nadal oboje modlić i wierzyć w szczęśliwe połączenie. Gyrid
i Jeremiasz mają się coraz lepiej. Zaproponowaliśmy im, żeby u nas
przezimowali, a potem zdobędziemy jakoś trochę drewna, by mogli odbu-
dować swój dom. - Zawahał się. - Wiecie zapewne, że kobiety nie mają
wstępu do męskiego klasztoru, nie mogę więc sióstr zaprosić. Ale infirmeria
znajduje się poza klasztornymi zabudowaniami. Jeśli obejdziecie klasztor,
wyjdÄ™ wam na spotkanie z drugiej strony.
- Będę więc mogła wejść do infirmerii i przywitać się z rodzicami
Sigurda?
- Tak. Obejdzcie klasztor od południa. Po drugiej stronie zobaczycie cztery
wolno stojące budynki, zwrócone ku Eikeberget. Największy z nich to
właśnie infirmeria.
Ingebjorg pokiwała głową na znak, że wszystko rozumie.
- Chodz, Sigurdzie! Zaraz zobaczysz kogoÅ›, kogo znasz. Ale Sigurd nie
zamierzał się rozstać z Balderem, przez cały czas ściskał psa za szyję, a pies
lizał mu buzię.
- Biedny chłopczyk - mruknął brat Audun. - Pewnie Balder przypomina
mu życie przed pożarem. Prawdopodobnie był tu już kiedyś.
- Może przychodził z ojcem, kiedy ten dostarczał buty do klasztoru? -
zasugerowała Ingebjorg. W tej samej chwili jej spojrzenie padło na gołe
stopy mnicha. Zarumieniła się zakłopotana, bo przypomniała sobie, że
bosonodzy bracia nie używają butów.
Brat Audun uśmiechnął się wyrozumiale.
- Niewykluczone. Mógł przynosić jakieś buty dla naszych chorych.
Rozdajemy buty i odzienie najuboższym.
Zakonnik uwolnił Baldera od łańcucha.
- Musicie chyba zabrać ze sobą Baldera, inaczej chłopiec nigdzie nie
pójdzie.
Pies zaczął skakać i kręcić się radośnie, a roześmiany Sigurd pobiegł za
nim.
Gdy dotarli do końca długiego, południowego muru klasztoru, ich oczom
ukazały się cztery drewniane budynki, stojące na jego tyłach. Ingebjorg
przystanęła, żeby się rozejrzeć. W oddali dostrzegła zarysy kamieniołomów
króla Hâkona, które kiedyÅ› pokazywaÅ‚ jej ojciec. LeżaÅ‚y nieco bliżej morza, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl