[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzną i ma swoje potrzeby. I pragnienia. Ostatniej nocy jego
pragnienie osiągnęło poziom, jakiego nigdy przedtem nie przeżył, a
79
RS
kobieta, która to spowodowała, mówi mu, że lepiej by było, gdyby to
wszystko w ogóle się nie wydarzyło.
Poruszył ramionami. Seksualne napięcie, jakie odczuwał,
sprawiło, że jego mięśnie były twarde jak węzły. W dodatku po raz
pierwszy znalezli się zupełnie sami.
Wsunął ręce do kieszeni dżinsów i wyszedł z sypialni. Znalazł
Jodie w kuchni. Stała, opierając się dłońmi o granitowy blat.
- Rozglądasz się? - spytał i zdziwił się, widząc jej oskarżycielski
wzrok.
- Masz zmywarkę! Roześmiał się.
- Mam. Czy to jakiś problem?
- Nie, to bardzo dobrze. Tylko po prostu jestem trochę
zaskoczona. Nie spodziewałam się... tego. - Wskazała ręką obszerną
kuchnię wypełnioną nowoczesnym sprzętem.
Nie miał pojęcia, dlaczego jest tak bardzo zaskoczona faktem, że
samotny mężczyzna ma wszystkie elektroniczne gadżety, jakich nie
powstydziłaby się żadna gospodyni. Gdyby co wieczór musiał
zmywać naczynia w zlewie, bardzo by się zastanowił, zanim
nałożyłby cokolwiek na talerz.
Jodie jakby zapomniała o jego istnieniu. Ruszyła przez
wahadłowe drzwi do salonu. Kiedy zobaczyła sprzęt grający, ogromne
głośniki i wbudowany w ścianę telewizor plazmowy, oniemiała.
Spojrzała na Heatha przez ramię niemal z wściekłością.
- Czy masz tu jakieś sportowe kanały? - spytała, naciskając na
pilocie czerwony guzik.
- Nawet kilka. - Wziął z jej ręki pilota i wyszukał jeden z nich.
80
RS
Jodie spojrzała na ogromny ekran.
- Matko! - jęknęła.
- Co tym razem? - spytał, starając się nie roześmiać. Była
najbardziej zaskakującą dziewczyną, jaką znał.
- A gdzie kurz na podłodze, wyłożony perkalem szezlong twojej
babci i stary pies, zwinięty w kłębek na dywaniku z jagnięcej skóry
przed kominkiem?
- O czym ty, do diabła, mówisz?
- Mam wrażenie, jakbym znalazła się gdzieś w Soho, a nie w
domu na australijskim odludziu.
Heath zaczął wreszcie pojmować, o co jej chodzi.
- Nie mów mi, że spodziewałaś się kangurów przed drzwiami?
Jodie wykrzywiła usta, zastanawiając się przez chwilę nad
odpowiedzią.
- Mówiąc szczerze, tak.
- To zupełnie tak, jak ja uważałbym, że mieszkając w Londynie,
regularnie bywałaś na herbatce u królowej i nosiłaś fryzurę jak
dziewczyny z British Airways. Czyż nie? - spytał, wykorzystując
okazję, by się do niej przysunąć. - O co chodzi z tymi fryzurami i
staroświeckimi mundurkami? Czy to jakiś rodzaj brytyjskiej tajnej
broni?
Jodie popatrzyła na niego zmieszana, nie bardzo wiedząc, czy
sobie z niej żartuje, czy nie.
Heath nie umiał się jej oprzeć. Wiedział, że choćby schował ręce
do kieszeni spodni i tak będzie marzył, by jej dotykać, tak jak mąż
powinien dotykać żony.
81
RS
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Heath mimowolnie zacisnął
dłonie w pięści. Tak bardzo chciał być teraz z Jodie sam na sam.
Jednak dzwonek nie przestawał brzęczeć. Skoro ktoś zadał sobie
trud, by tu dotrzeć, nie można go było zignorować. Fatalnie...
- Wybacz, proszę - powiedział nienaturalnie niskim głosem.
W drzwiach stały Carol i Rachel Crabbe z owiniętymi w
aluminiową folię talerzami.
Cudownie. Najpierw Mandy i Lisa, a teraz siostry Crabbe. Na
pewno dokładnie przemyślały porę wizyty. Trudno, były jego
najbliższymi sąsiadkami, nie mógł ot tak po prostu powiedzieć, żeby
sobie poszły.
- Carol, Rachel? Czym mogę wam służyć w ten piękny
słoneczny dzień?
- Przyszłyśmy powitać twoją żonę - oznajmiła Carol.
Rachel starała się zajrzeć do środka ponad ramieniem Heatha.
- Czy ona jest w domu?
Heath, patrząc na swoje sąsiadki, nie przestawał się dziwić, jak
kiedykolwiek mogło mu przyjść do głowy, że jedna z nich
nadawałaby się na jego żonę.
- Jest. Szczerze mówiąc, dopiero przyjechaliśmy. Może więc nie
jest to najlepsza pora na...
- Nonsens - przerwała mu Carol, odsuwając go z drogi.
Drobniejsza Rachel ruszyła za siostrą.
Heath westchnął zrezygnowany, zamknął drzwi i podążył za
nimi.
82
RS
Jodie stała w drzwiach kuchni i jadła jabłko. Patrzyła na Carol,
która wstawiała talerze do lodówki z taką wprawą, jakby robiła to już
tysiąc razy przedtem.
Rachel usiadła w fotelu w salonie.
Carol podeszła do Jodie i poklepała ją silną ręką po plecach.
- Chodz, usiądz z nami.
Heath w napięciu czekał na to, co było nieuniknione.
- A więc - Rachel uśmiechnęła się słodko. - Jak się poznaliście?
- Na randce w ciemno - odpowiedział, siadając obok żony na
sofie. - Elena nas umówiła.
- Och - Carol zrobiła minę, jakby przed chwilą połknęła ćwiartkę
cytryny. - Jestem zdziwiona, że Elenie przyszło do głowy szukać dla
ciebie żony poza naszym gronem.
- Cóż, jak widzisz, przyszło jej, i muszę przyznać, że trafiła w
dziesiątkę. - Ujął Jodie za rękę i mocno ścisnął. Była bardzo spięta.
Wiedziała, że urocze sąsiadki" przyszły tu tylko po to, by móc potem
opowiadać o niej wszystkim naokoło.
- Domyślam się, Jodie, że nie miałaś jeszcze okazji zapoznać się
z końmi Heatha? Heath uwielbia jazdę konną - oznajmiła Carol.
Jodie potrząsnęła głową.
- Jak dotąd, zapoznałam się tylko z jego meblami - odparła, a
Heath z trudem powstrzymał się, by nie wybuchnąć śmiechem. Och,
Jodie dokładnie wiedziała, jak sobie radzić.
- Którego konia jej dasz? - spytała Rachel, zwracając się do
Heatha.
83
RS
- Ja nie jeżdżę konno - oznajmiła Jodie. Młodsza ż sióstr uniosła
ze zdziwieniem brwi.
- Nie jezdzisz konno?
- Lekcje krykieta i dworskiej etykiety zabrały mi zbyt dużo
czasu. Przykro mi.
Heath słuchał jej zafascynowany. Jodie mówiła głośno, wyraznie
i nawet jej akcent stał się mniej rażący.
- Moja mama uznała, że w dzisiejszych czasach umiejętność
jazdy konnej nie jest niezbędna młodej damie. - Poufałym gestem
ujęła Heatha pod ramię i uśmiechnęła się.
- Okazuje się, że miała rację. Nie trzeba umieć jezdzić konno,
żeby być dobrą żoną farmera.
- Ach tak - bąknęła Rachel i smutno uśmiechnęła się do Heatha.
Carol spojrzała na młodszą siostrę z naganą.
Po kilku minutach siostry Crabbe wreszcie się wyniosły.
Heathowi nigdy nie udało się sprawić, by wyszły od niego wcześniej
niż po dwóch godzinach, i był naprawdę pod wrażeniem. Miał
nadzieję, że obecność Jodie w jego domu raz na zawsze rozwiąże ten
problem.
No, przynajmniej na dwa lat lata, pomyślał, nagle dziwnie
zgaszony.
Kiedy ucichł warkot odjeżdżającego samochodu, Jodie spojrzała
na niego błagalnie.
- Powiedz mli proszę, że to nie ty zorganizowałeś to powitanie?
- Nie, to ich inicjatywa. Mam nadzieję, że następnym razem nie
przyjdą bez zaproszenia.
84
RS
- Wiem, że to twoje sąsiadki i powinnam powstrzymać się od
złośliwości, ale zasłużyły sobie.
- Teraz to nasze sąsiadki.
Jodie z jękiem ukryła twarz w dłoniach.
- Za chwilę cała okolica będzie wiedziała, że twoja żona to
prostaczka, która w dodatku nie potrafi jezdzić konno.
- Chyba nie zamierzasz się tym przejmować?
- Jak się okazuje, nie jest mi to obojętne - odparła, patrząc mu w
oczy.
Miał ochotę pochylić się i pocałować ją, obawiał się jednak, że
w tej chwili mogłaby zareagować zbyt gwałtownie. Ruszył więc w
stronę drzwi, mając nadzieję, że ciekawość wezmie w niej górę i
pójdzie za nim.
Jodie odczekała chwilę i podążyła za nim.
- Może jednak przedstawisz mnie swoim koniom, żebym
następnym razem nie musiała robić z siebie takiej idiotki?
Była na siebie zła. Wiedziała, że uczucie, które nią kieruje, to
czysta zazdrość. Przybyła znikąd i poślubiła człowieka, na którego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]