[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Maggie to był zielony błysk; wierzyła, że Quinn kiedyś też osiągnie ten stan. Wciąż
dręczył się tym, na co nie miał wpływu i czemu nie był winien. A póki nie
zaakceptuje faktu, że zło się dokonało, i nie pogodzi się z tym, będzie uciekał na ko-
niec świata. Zamiast tego powinien zatrzymać się i pomyśleć, ale takiej rady trudno
było mu w jego stanie ducha udzielić. Quinn musi dojść do tego wniosku sam.
Dopóki tego nie zrobi, dopóty się nie wyzwoli, niezależnie od tego, jak daleko
popłynie.
Maggie popatrzyła mu w oczy i zawarła w tym spojrzeniu wszystkie swoje
myśli i uczucia, łącznie z bezmierną wdzięcznością za to, co dla niej zrobił. Quinn
pochylił się i pocałował Maggie. Zdawało się, że na wieczność zatracili się w
pocałunku. Każde z nich pod powiekami miało własny zielony błysk. W tej długiej
chwili ich dwa osobne światy zlały się w jeden i to był piękny moment, który oboje
chcieliby zatrzymać jak najdłużej. Quinn pierwszy otworzył oczy i spojrzał na
Maggie. Pragnął jej, ale musiał postępować uczciwie, by nie wydłużać łańcucha
krzywd.
- Nie wiem, co powiedzieć - zaczął, a ona kiwnęła głową, bo już wiedziała.
Poznała go wystarczająco dobrze przez minione miesiące. - Jestem człowiekiem bez
przeszłości i bez przyszłości. Mogę dać ci tylko to, co jest teraz. Moja przeszłość
S
R
jest beznadziejna, a przyszłość nie istnieje, nawet w planach, i nie z tobą. Jeśli
chcesz, to wez mnie teraz, zanim odjadę. Chcesz tego?
Quinn zarazem pragnął Maggie i obawiał się bliskości. Patrząc na jej twarz,
widział także twarz Jane, pełną bólu i rozczarowania. Wiedział, że choćby kochał ją
najbardziej na świecie, zasługiwała na więcej, niż mógł jej zaoferować. Mimo
wszystko Maggie była inna niż Jane i może dlatego, zanim odjedzie, mogłaby
dzielić z nim te resztki uczuć, jakie w nim pozostały.
- To mi wystarczy, Quinn... Płyniemy na tej samej łodzi - powiedziała.
Tak, przeszłość była bolesna, przyszłość niepewna, więc wszystko, co mieli,
to czas terazniejszy, który mogli wykorzystać z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Każde z nich osobno odebrało od życia gorzką lekcję i nie chciało więcej cierpieć.
- Wyjeżdżam we wrześniu, cokolwiek by między nami zaszło. Zgadzasz się na
to? - spytał poważnie, a ona równie zdecydowanie przytaknęła.
- Tak - szepnęła, świadoma, że niezależnie od tego, jak bardzo będzie kochała
Quinna, będzie musiała pozwolić mu odejść. To był sens jej miłości, była tego abso-
lutnie pewna. Kochać Quinna znaczyło nigdy go nie zatrzymywać.
Odetchnął z ulgą, a Maggie przytuliła się do niego całym ciałem. Leżeli,
milcząc, znów wpatrzeni w żagle nad głową. Słowa były niepotrzebne. Mieli w tej
chwili wszystko, co im było potrzebne do szczęścia. Wzajemną bliskość i niebieskie
niebo nad białymi żaglami.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Gdy trójka przyjaciół znów się spotkała, Jack wyczuł, że coś się zmieniło, ale
nie potrafił odgadnąć przyczyny. Quinn wydał mu się niezwykle - jak na siebie -
pogodny i zrelaksowany. Maggie zjawiła się na kolacji z rozpuszczonymi włosami.
Minioną noc spędzili razem na pokładzie  Molly B".
Po kolacji grali w kości i przeważnie Quinn wygrywał. Jack wyszedł koło
dwunastej, a Maggie zaraz po nim. Następnego ranka wybierali się na łódz. Quinn
nie mógł sobie wyobrazić wprowadzenia innej kobiety do sypialni, którą dzielił z
Jane.  Molly B" była idealnym miejscem dla ich romansu i tu czuli się najlepiej.
Oboje zaskoczył wybuch gwałtownej namiętności. Od lat Quinn nie czuł się tak
przyjemnie podniecony. Wyznał Maggie, że przeżywa z nią drugą młodość.
Również dla niej to uczucie było czymś oszałamiającym i niezwykłym. Miłość
przyniosła im ukojenie, pozwoliła także na związek dusz. Kiedyś Maggie nie byłaby
zdolna do takiego przeżywania bliskości z mężczyzną. Bliskości, która leczyła ich
oboje.
Dopiero po miesiącu Jack zorientował się, co ich łączy, kiedy stanęli zbyt
blisko siebie w kuchni podczas przygotowywania posiłku. Miał sobie za złe, że tyle
czasu był ślepy i nie zauważył różnych sygnałów. Ale dopiero po kilku dniach
zebrał się na odwagę i zagadnął Quinna.
- Czyżbym coś przeoczył? - odezwał się nieśmiało, nie wiedząc, jak powinien
sformułować pytanie. Poza tym, to Quinn tutaj rządził. Z właściwą sobie bystrością
zorientował się, o co chodzi.
- A co? - odparł Quinn z uśmiechem. Był bardzo zadowolony z postępów
Jacka.
- No, ty i Maggie? Dobrze myślę?
- Dobrze. - Quinn znów się uśmiechnął i podał Jackowi kieliszek wina.
Dopiero co skończyli lekcję polegającą na doskonaleniu umiejętności Jacka. Czytali
wspólnie Roberta Frosta, Szekspira i innych poetów, których kochała Jane. Jack był
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl