[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ręce. Być może mieli w tym jakieś cele. A może są to dwie niezależne sprawy
i ktoś próbuje wzbogacić się waszym kosztem.
Wydało jej się to tak podłe, że tylko zacisnęła usta. Kiedy Donny
wyszedł, poczuła, że bardzo potrzebuje bliskości drugiej osoby. Wróciła więc do
swojego pokoju, zdjęła szlafrok i położyła się obok Sully ego.
Gdzie byłaś? wymamrotał, chwytając ją za rękę.
Już chciała odpowiedzieć, kiedy zauważyła, że Sully nadal śpi. I właśnie
wtedy uświadomiła sobie, że wciąż go kocha. Równie głęboko, co
beznadziejnie.
ROZDZIAA DZIEWITY
24 grudnia
Smród uliczki. Czarne oczodoły domów. Sully przez moment szedł w ich
kierunku, aż w końcu zobaczył Louie ego. Wtedy obaj usłyszeli metaliczny
dzwięk.
Zrób coś, pomóż mi! krzyknął Louie. Nagle spomiędzy budynków
wyskoczyła Theresa.
Gdzie byłaś? spytał.
Nie odpowiedziała, patrzyła tylko w milczeniu. Louie rozpaczliwie zaczął
machać w jego stronę.
Tu jestem! Pomóż mi, generale!
I znowu to szczęknięcie. Sully chwycił go za ramię i obaj wpadli między
kubły ze śmieciami. Kiedy się pochylił w stronę martwego mężczyzny,
zauważył, że zabity ma rysy jego syna.
Eric, nic ci nie jest? Potrząsał nim, ale chłopiec nie dawał znaku życia.
Gdzieś w pobliżu zauważył żółtą plamę. Coś ładnego, zupełnie nie
pasującego do tego miejsca. I właśnie tam zobaczył czerwony błysk. A potem
jeszcze jeden i kolejny.
Sully obudził się z jękiem i zasłonił oczy ręką. Słońce było już na niebie,
co znaczyło, że spał dosyć długo. Powoli docierało do niego, gdzie się znajduje.
Sully, nic ci nie jest? usłyszał mocno zaniepokojony głos Theresy.
Spojrzał na nią. Też się chyba przed chwilą obudziła, ponieważ wyglądała
na zaspaną.
Która godzina? spytał.
Już po siódmej odparła, patrząc na zegarek stojący przy łóżku. Coś
ci się przyśniło?
Tak. Skinął głową. Jeden z tych nocnych koszmarów... Przykro mi,
jeśli cię obudziłem.
Nie szkodzi. Przecież i tak powinnam już wstać powiedziała,
podchodząc do okna.
Przed domem zauważyła elegancką, kanarkowa corvettę Donny ego.
Niewiele dzisiaj odpoczął. Zrobiło jej się głupio, że spała, kiedy on pracował. Po
chwili Sully dołączył do niej, objąwszy ją delikatnie w talii.
O, widzę, że Donny już tu jest powiedział z uśmiechem.
Przypomniał sobie, jak przestrzegali Donny ego przed kupnem drogiego,
sportowego samochodu. On jednak nie miał żony ani rodziny, a ten wóz
stanowił jego jedyną radość.
Przed domem znajdowało się też kilku dziennikarzy. Zapewne
niecierpliwie czekali na kolejne wiadomości. Nie można pozwolić, by
dowiedzieli się o okupie.
Sully potarł żołądek, czując, że dzieje się z nim coś niedobrego. Chciał
wierzyć, że to nie jest żadne przeczucie, a tylko jakiś problem, który brał się z
nieregularnego jedzenia i dużych ilości wypijanej kawy.
Theresa przytuliła się do niego. Chciał objąć ją mocno i zapomnieć o
wszystkim w jej ramionach. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Na razie
musi być silny, a potem, kiedy już Theresa nie będzie go potrzebowała, po
prostu sobie odejdzie.
Dlatego nie mógł jej powiedzieć, jak bardzo się boi! Nie mógł też
zdradzić, dlaczego zrezygnował ze służby. Przecież ta kobieta zasługuje na
prawdziwego mężczyznę! Nie powinien wikłać jej w swoje sprawy!
Rozmawiałem w nocy z Burtem Neimanem rzucił, odchodząc od
okna.
Nadzieja zapłonęła nagle w jej oczach.
I co? spytała.
Sully pokręcił sceptycznie głową.
Nie sądzę, żeby miał cokolwiek wspólnego z tym porwaniem
mruknął. Użyłem na tyle przekonujących argumentów, że na pewno by się
wygadał, gdyby coś wiedział.
Theresa ujęła odruchowo jego dłoń.
Nie chcesz chyba powiedzieć... urwała i zajrzała mu głęboko w oczy.
Nie! Jasne, że nie zrobiłem mu nic złego! odparł. Tylko trochę go
nastraszyłem.
Theresa odetchnęła z ulgą.
Więc może to jednak Rose i Vincent rzuciła.
Rose i Vincent? powtórzył. To sąsiedzi, prawda? Eric często o nich
mówił.
Poznałeś ich zresztą przy jakiejś okazji.
Sully przypomniał sobie parę przemiłych staruszków: pulchną, pewną
siebie kobietę i jej chudego męża, który wyglądał tak, jakby za chwilę coś go
miało zacząć boleć.
A, pamiętam. Chyba nie sądzisz, że mogli porwać nasze dziecko?
Raczej nie odparła. Ale Donny... Opowiedziała mu pokrótce o
tym, co wydarzyło się, kiedy spał.
Sully kręcił sceptycznie głową, ale kiedy skończyła, musiał w końcu
przyznać rację Donny emu.
Musi wszystko sprawdzić stwierdził. W naszej pracy nie ma nic
pewnego.
Dopiero po chwili przypomniał sobie, że nie powinien mówić naszej
pracy. To, że nie jest policjantem, stało się nagle żałośnie oczywiste. Nie potrafił
nawet odnalezć swojego dziecka.
Theresa tylko pokręciła głową.
Nie wierzę, żeby Rose i Vincent mogli nas zdradzić. To naprawdę
porządni ludzie.
On też nie mógł uwierzyć w zdradę któregoś z kolegów. A jednak gryzło
go to do tej pory. Im dłużej o tym myślał, tym większą miał pewność, że
zdradził go właśnie policjant.
Komu jednak mogło zależeć na jego śmierci? Czy też na śmierci jego
syna?
Nie, w ogóle nie powinien tak myśleć. Eric na pewno żyje i wróci do
domu, gdy tylko zapłacą dwadzieścia pięć tysięcy dolarów porywaczowi.
Dwadzieścia pięć kawałków wydawało się śmieszną ceną za życie dziecka.
Zrobi wszystko, żeby jak najprędzej oddać te pieniądze Robertowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]