[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gniewem zdradzonego i przehandlowanego narodu, który mógłby pewnego dnia powstać w
gniewie.
Z tego powodu nie pozwolono naszym szturmowym oddziałom mieć cokolwiek
wspólnego z wojskową organizacją. Były one jedynie instrumentem służącym chronieniu i
szkoleniu Narodowosocjalistycznego Ruchu i ich zadania zmierzały w całkiem innym
kierunku, niż tego tak zwanego Obronnego Stowarzyszenia.
Nie reprezentowały także tajnej organizacji. Cele tajnych organizacji mogą być tylko
nielegalne.
To, czego potrzebowaliśmy wtedy i potrzebujemy teraz, to nie setka czy dwie
upartych konspiratorów, ale setki tysięcy i powtórnie setki tysięcy fanatycznych bojowników o
nasz światopogląd.
Praca ta musi być wykonana nie na tajnych zebraniach, ale przez mocne, masowe
uderzenie. Droga dla ruchu nie może być oczyszczona za pomocą sztyletu, trucizny czy
pistoletu, ale przez zdobycie człowieka z ulicy.
Musimy zniszczyć marksizm tak, aby uzyskana w przyszłości kontrola ulicy spoczęła
w rękach narodowego socjalizmu.
Tajna organizacja niesie z sobą jeszcze inne niebezpieczeństwo: jej członkowie
często nie potrafią całkowicie zrozumieć wielkości zadania i są skłonni wyobrażać sobie, że
sukces narodowej sprawy może być zagwarantowany całkowicie i natychmiast za pomocą
pojedynczego morderstwa. Taka myśl może znalezć historyczne usprawiedliwienie w tych
przypadkach, w których cierpienia narodu spowodowane były tyranią niektórych
utalentowanych ciemiężców.
W latach 1919 i 1920 istniało niebezpieczeństwo, że członkowie tajnych organizacji,
zachęceni przez wielkie przykłady w historii i porwani przez ogrom nieszczęścia narodu,
mogą próbować wziąć odwet na sprzedawczykach kraju, wierząc, że w ten sposób położą
kres nieszczęściu narodu. Wszystkie takie próby były czystym szaleństwem, ponieważ
zwycięstwo marksistowskie nie było wynikiem nadzwyczajnego geniuszu jakiegoś wybitnego
indywidualnego przywódcy, ale bezmiernej nieudolności i tchórzostwa burżuazyjnego świata.
Jeżeli zatem oddział szturmowy nie może być ani militarną organizacją, ani tajnym
stowarzyszeniem, musi być rozwinięty według następujących zasad:
1. Jego szkolenie nie może być przeprowadzone na zasadach wojskowych, ale pod
kątem tego, co jest korzystne dla partii. Rozumiejąc, że członkowie jego oddziałów muszą
być sprawni fizycznie, należy przywiązywać wagę nie do musztry, ale do ćwiczeń
sportowych. ja zawsze uważałem boks i ju-jitsu za bardziej ważne niż mierne ćwiczenia w
strzelaniu.
2. Aby powstrzymać oddział szturmowy przed przyjmowaniem jakiegokolwiek
charakteru tajności, jego ubiór musi być powszechnie rozpoznawany, znaczenie jego pozycji
powinno mu wskazywać drogę najbardziej użyteczną dla ruchu i ta droga musi być
powszechnie znana. Jemu nie wolno działać za pomocą tajnych Zrodków.
3. Budowa i organizacja oddziału szturmowego nie może być kopią starej armii, ubiór
i wyposażenie musi być dobrane tak, aby odpowiadało zadaniom, jakie on ma przed sobą.
Były trzy wydarzenia, które wywarły wpływ na pózniejszy rozwój oddziału
szturmowego.
1. Wielka powszechna demonstracja zorganizowana przez wszystkie patriotyczne
towarzystwa póznym latem 1922 roku na Konigsplatz w Monachium przeciwko prawu do
obrony Republiki. Pochód partii, w którym narodowosocjalistyczny ruch wziął udział, był pro-
wadzony przez sześć kompanii z Monachium, po których następowały sekcje partii
politycznej. Ja sam osobiście miałem zaszczyt przemawiać do tłumu, który liczył około
sześćdziesięciu tysięcy ludzi, jako jeden z mówców. Przygotowania zostały uwieńczone
ogromnym sukcesem, ponieważ pomimo wszystkich grózb ze strony czerwonych
udowodniono po raz pierwszy, że nacjonalistyczne Monachium było zdolne maszerować
ulicami.
2. Wyprawa do Coburgu w pazdzierniku 1922 roku. Pewne "nacjonalistyczne"
towarzystwa zdecydowały, aby odbyć "Niemiecki Dzień" w Coburgu. Zostałem zaproszony
do wzięcia udziału, z rekomendacją, aby przyprowadzić kilku swoich przyjaciół ze sobą.
Zabrałem ośmiu mężczyzn z oddziału szturmowego, żeby pojechali ze mną specjalnym
pociągiem do tego miasta, które stało się częścią Bawarii.
Na stacji w Coburgu zostaliśmy powitani przez delegację organizatorów
"Niemieckiego Dnia", którzy oświadczyli, że ustalono - na polecenie miejscowych związków
zawodowych, tj. Niezależnej i Komunistycznej Partii - że nie powinniśmy wchodzić do miasta
z powiewającymi flagami i grającą orkiestrą (mieliśmy orkiestrę składającą się z czterdziestu
dwóch muzyków) i nie powinniśmy maszerować w zwartych szeregach.
Odrzuciłem te skandaliczne warunki natychmiast i nie omieszkałem wyrazić tym
gentlemanom, którzy zorganizowali ten dzień, mojego zdziwienia z faktu negocjowania i
szukania porozumienia z takimi ludzmi i oświadczyłem, że oddział szturmowy będzie natych-
miast maszerował w szyku kompanii do miasta z powiewającymi flagami i orkiestrą.
Na dziedzińcu stacyjnym zostaliśmy powitani przez wrzeszczący tłum, liczący wiele
tysięcy ludzi. "Mordercy, "bandyci", "zbóje", "kryminaliści" - były pieszczotliwymi epitetami,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]