[ Pobierz całość w formacie PDF ]

· Nie mylisz siÄ™ wodzu?  upewniaÅ‚ siÄ™ Kos.
· KupiÅ‚em Zorzy sznur takich korali w faktorii, w forcie Wayne. Gdy córkÄ™ uprowadzono,
miała naszyjnik na sobie.
· Z tego wynika, że pozostawia dla nas Å›lady.
· CzyniÅ‚a tak od poczÄ…tku.
· DokÄ…d prowadzi trop?  rzuciÅ‚ Kos.
· Na zachód.
· Może rzeczywiÅ›cie zdążajÄ… w stronÄ™ Illinois?
· Ale po co?
Uznali, że rankiem łatwiej im będzie odnalezć więcej śladów, a tym samym zdobyć
dokładniejsze informacje. Rzeczywiście w świetle dnia bez trudu odszukali trop. Z bronią
gotową do strzału podążyli w głąb kniei. Co jakiś czas natrafiali na porzucone koraliki i
kolorowe niteczki. Pozwalało to im szybko posuwać się naprzód.
Ryszarda dziwiła trochę cała ta historia. Ciągle zastanawiał się, dokąd wloką dziewczynę,
dlaczego nie zacierają tropów i stwarzają Indiance możliwość gubienia drobnych
przedmiotów. Któregoś wieczoru, gdy odpoczywali przy płomieniach ogniska, podzielił
się swymi spostrzeżeniami. Po długich rozważaniach doszli do wniosku, że Zorza Ranna potrafiła tak
sprytnie pozostawiać ślady swej wędrówki, że biali tego nie zauważali. W ja-kim celu Zorzę porwano i
dokąd ją prowadzono  nadal nie umieli sobie odpowiedzieć. Przypuszczali, że musiało to jednak mieć
jakiÅ› zwiÄ…zek z Ryszardem Kosem.
Dni pościgu dłużyły się. Lato roztaczało swe uroki. Puszcza tonęła w bujnej zieleni, pełna była
ptactwa i zwierząt. Nie mieli jednak czasu na zachwycanie się pięknem kniei. Spieszyli ciągle naprzód i
naprzód. Przecinali leśne strumienie, ukwiecone łąki, przedzierali się przez plątaninę krzewów, rojących
się od węży, przechodzili przez bagniste trzęsawiska i suche, wysokopienne lasy...
Pewnego dnia dotarli wreszcie do zakrętu szeroko rozlanej rzeki i w cieniu nadbrzeżnych krzaków
usiedli na chwilę, aby odpocząć i zbadać teren.
· To Illinois River  powiedziaÅ‚ wódz Seneków.  Musimy dokÅ‚adnie przeczesać okolicÄ™. Zcigani
mogą być w pobliżu. Wczorajsze ślady były zbyt świeże.
· JeÅ›li mieli canoe, odpÅ‚ynÄ™li  zauważyÅ‚ Kos.
· To prawda.
· Ale jeÅ›li Å‚odzi nie mieli, sÄ… niedaleko.
Wtem Węszący Wilk podniósł rękę. Umilkli. Wytężyli słuch. Od rzeki szedł cichy plusk,
przypominający pracę wioseł. Chwycili broń i ostrożnie rozchylając nadbrzeżne zarośla podeszli do
brzegu.
Zrodkiem wartko szumiącej rzeki płynęło obszerne czółno. Trzej mężczyzni wiosłowali co sił. W
środku siedziała kruczowłosa dziewczyna.
· Nie ma chwili do stracenia  szepnÄ…Å‚ Czarna StrzaÅ‚a podnoszÄ…c strzelbÄ™.
· Gdyby nasze kule chybiÅ‚y, mogÄ… jÄ… zabić  powstrzymaÅ‚ go Kos.
· Możemy zranić ZorzÄ™  dorzuciÅ‚ Wilk.
Stali niezdecydowani. Czółno niesione prądem wody i siłą: wioseł szybko mknęło ku zakrętowi. Za
parę minut łódz zniknie! za zieloną ścianą puszczy. Co wtedy? Nim zbudują canoe lub tratwę, upłynie co
najmniej dwa dni. Złoczyńcy wówczas będą daleko. Pościg znowu ciągnąć się będzie tygodnie albo
miesiÄ…ce.!
 Uważajcie!  powiedział wódz Seneków.  Dam znak Zorzy
Rannej. Jeśli zrozumie, strzelamy.
Czarna Strzała podniósł dłoń do warg. Ciszę upalnego dnia przerwało długie wycie wilka. Wódz
wypadł z zarośli na piaszczysty brzeg. Dziewczyna w czółnie drgnęła. Odwróciła twarz w stronę wilczego
wołania. Zobaczywszy postać czerwonoskórego, błyskawicznie wstała, uniosła w górę związane w
przegubach ręce i skoczyła w nurt rzeki. Biali w tym czasie porzucili wiosła i chwycili broń. Nie zdołali jej
użyć. Na brzegu zagrzmiały trzy wystrzały. Jeden ze ściganych runął w nurt rzeki, drugi zwalił się na dno
łodzi. Ostatni z porywaczy zorientował się szybko w sytuacji, schylił się gwałtownie, a potem lufę
strzelby skierował w lustro wody. Kos zrozumiał jego podły zamiar. Wymierzył w stronę bandyty. Wódz
Seneków zrobił to samo.
Prawie równocześnie huknęły trzy wystrzały. Zorza Ranna zniknęła pod wodą, ale zaraz jej głowa
znowu pojawiła się na powierzchni. Widać było, że płynie ostatkiem sił. Natomiast mężczyzna,
najwidoczniej trafiony, osunął się na dno łodzi, a jego strzelba chlupnęła do wody.
Wódz Seneków i Ryszard Kos zostawili strzelby pod opieką Węszącego Wilka i w ubraniu skoczyli
do rzeki. Czarna Strzała pierwszy dotarł do córki, chwycił ją pod ramiona i popłynął w stronę brzegu.
Dziewczyna broczyła krwią, była ranna.
Ryszard tymczasem dopłynął do łodzi niesionej przez rzeczny prąd, złapał się za burtę, dzwignął się i
ostrożnie wśliznął do środka. Johann Gunter z twarzą wciśniętą w dno łódki nie dawał znaku życia. Obok
jęcząc i obficie krwawiąc leżał jego towarzysz. Kos podniósł wiosło i skierował canoe ku brzegowi.
Osłonięci' nadbrzeżnymi zaroślami, rozbili obóz. Zorza Ranna z głębokim postrzałem prawego ramienia,
z naprędce zrobionym opatrunkiem, leżała z przymkniętymi powiekami. Nieco dalej z raną w piersi
ułożono jednego ze zbrodniarzy. Był przytomny. Rozszerzonymi od gorączki zrenicami patrzył na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl