[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Koniecznie sprawdzcie te rozmowy telefoniczne z Zakopanem ?. powiedział Szymański.
***
Zenon Pawelski nie był człowiekiem zbyt komunikatywnym. Nie silił się na żadne uprzejmości, unikał
zbędnych słów i niezwykle zwięzle odpowiadał na pytania. Robił wrażenie człowieka skrytego, zamkniętego
w sobie, nie ulegającego żywszym uczuciom. Wysoki, kościsty, miał szerokie, kanciaste ramiona i długie
ręce zakończone potężnymi, żylastymi dłońmi. Do tych dłoni pasował raczej młot kowalski aniżeli przyrzą-
dy kreślarskie.
Szymański powiedział kilka uprzejmych zdań, a nie znajdując oddzwięku u swego rozmówcy, przystąpił
do właściwego tematu.
Nie chciałbym zabierać panu zbyt wiele jego cennego czasu. Będę się streszczał.. Chodzi mi o infor-
macje dotyczące osoby pańskiego tragicznie zmarłego brata.
Milczenie.
Sądzę, że właśnie od najbliższej rodziny mogę się czegoś dowiedzieć o życiu zamordowanego
mówił dalej Szymański, nie zrażony brakiem reakcji. Zdaje pan sobie chyba sprawę z tego, że powodze-
nie śledztwa zależy w dużym stopniu od sumy wiadomości, pozwalających odtworzyć możliwie jak najdo-
kładniejszy wizerunek zmarłego, z uwzględnieniem oczywiście kręgu bliższych i dalszych znajomych oraz
jego przyzwyczajeń, słabostek, zamiłowań itp.
Pawelski poruszył niechętnie swymi kościstymi ramionami.
Cóż ja mogę panu powiedzieć...?
No, przecież zamordowany był pańskim bratem zniecierpliwił się Szymański.
Ten sam ruch ramionami.
Nie kontaktowałem się z moim bratem. Nic nie wiem o jego życiu.
I w ogóle nie widywał pan brata?
Nie.
Czy wolno wiedzieć, dlaczego?
To są moje osobiste sprawy. Nie mam zamiaru mówić na ten temat.
Można by przypuszczać, że śmierć brata nie zrobiła na panu większego wrażenia. .
Tak. A to z tej prostej przyczyny, że przez szereg lat nie widywaliśmy się. Właściwie mój brat nie
istniał dla mnie.
Trochę dziwne stosunki rodzinne powiedział Szymański i zaraz dodał: Chyba mimo wszystko
mógłby mi pan coś powiedzieć na temat swojego brata. Chociaż kilka informacji dotyczących jego usposo-
bienia, charakteru.
Pawelski zapatrzył się przed siebie. Jego szare- zimne oczy zasnuły się jakby ledwie dostrzegalną mgłą.
Hieronim był bardzo impulsywny powiedział wolno. Aatwo się emocjonował. Entuzjazmował
się każdym nowo poznanym człowiekiem. Był bezkrytyczny w stosunku do ludzi. Przypuszczam, że właśnie
to stało się przyczyną jego gwałtownej śmierci.
Chciałbym od pana coś usłyszeć o byłej żonie pańskiego brata.
To zła kobieta.
Dlaczego tak pan ją negatywnie ocenia?
Takie jest moje zdanie. Tłumaczyłem Hieronimowi, żeby się z nią nie żenił, ale... Niepodobna mu
było nigdy nic wytłumaczyć, jeżeli chodziło o kobiety.
Zakochał się.
Zlepo, bezkrytycznie. On zawsze tak...
Czy pański brat był romantykiem?
Tak... chyba tak, chyba można by to tak określić. Hieronim był niepoprawnym romantykiem. Kto
wie, czy właśnie to go nie zgubiło.
Co pan robił w niedzielę? spytał nagle Szymański.
Pawelski spojrzał na niego zaskoczony.
W niedzielę? A co to pana obchodzi?
Tajemnica? uśmiechnął się Szymański.
%7ładna tajemnica. Całą niedzielę przesiedziałem w domu, miałem robotę, pracowałem.
Czyli spędził pan niedzielę w rodzinnym gronie.
Nie. Nie było rodzinnego grona. %7łona z chłopcami wyjechała na tydzień do Kazimierza. Jeszcze nie
wróciła.
Dużo pan ma dzieci?
Trzech synów. Dlaczego to pana interesuje?
Szymański znowu się uśmiechnął.
Tak sobie spytałem, panie inżynierze, absolutnie bez żadnych ubocznych myśli. A wracając do spra-
wy pańskiego brata, chciałbym się jeszcze dowiedzieć, kiedy widział go pan po raz ostatni?
Bardzo dawno. Chyba ze dwa lata temu. Dokładnie nie pamiętam.
I od tamtego czasu nie kontaktowali się panowie?
Nie.
A może pan korespondował z bratem?
Nie.
Niedobrze, że usiłuje pan zataić pewne fakty powiedział Szymański z zafrasowaną miną. W ta-
kich sytuacjach nie należy kłamać. To może postawić pana w bardzo niekorzystnym świetle.
Twarz Pawelskiego gwałtownie poczerwieniała.
Wypraszam sobie! krzyknął, zaciskając potężne pięści. Jak pan śmie zarzucać mi kłamstwo?
Szymański wolnym, opanowanym ruchem wyjął z teczki list znaleziony w mieszkaniu stroiciela.
Nie mam zwyczaju, panie inżynierze, rzucać słów na wiatr. Jeżeli coś mówię, to zawsze potrafię to
udowodnić? Proszę. Jestem w posiadaniu listu, który pan swego czasu napisał do brata. Niech pan nie próbu-
je go zniszczyć. To się na nic nie zda. Poleciłem wykonać fotokopię. I właśnie chciałbym z panem porozma-
wiać na temat tego listu.
Nie będę z panem o tym rozmawiał mruknął Pawelski.
Eee Szymański z niedowierzaniem spojrzał na swego rozmówcę. Pan chyba nie mówi tego po-
ważnie, panie inżynierze.
Najzupełniej poważnie. To są moje osobiste, rodzinne sprawy i nikomu nic do tego.
Czy pan obstaje przy swoim postanowieniu?
Tak.
Szymański ruchem pełnym rezygnacji rozłożył ręce.
No cóż... trudno powiedział z westchnieniem, Nie chciałem uciekać się do zbyt drastycznej ar-
gumentacji, ale skoro mnie pan do tego zmusza...
O czym pan mówi? O jakiej argumentacji?
Panie inżynierze powiedział cierpliwie Szymański, jak nauczyciel, który pragnie wbić do głowy
swemu uczniowi jakąś oczywistą prawdę. Mam wrażenie, że pan nie bardzo sobie zdaje sprawę z zaist-
niałej sytuacji. Proszę uważnie posłuchać. Dokonano zbrodni. Został zamordowany pański brat, do którego
był pan bardzo niechętnie, a nawet wrogo usposobiony. Twierdził pan przed chwilą, że nawet nie prowadził
pan z nim żadnej korespondencji, a tymczasem ja jestem w posiadaniu listu napisanego pańską ręką. A wiec
usiłował mnie pan wprowadzić w błąd. W liście tym jest mowa o sprawach pieniężnych. Jakaś poważniejsza
suma należała się od pana pańskiemu bratu. Nie chce pan na ten temat ze mną rozmawiać. Czy naprawdę nie
rozumie pan, że może być pan podejrzany o to zabójstwo?
Pawelski siedział milczący. Był teraz bardzo blady. W kącikach zaciśniętych ust zebrała się ślina, której
nie wycierał. Pięści w dalszym ciągu miał zaciśnięte.
Szymański odruchowo cofnął się. Chciał mieć przed sobą trochę większą przestrzeń. Patrząc na tego
człowieka nie był pewien, czy nie zostanie zaatakowany.
Sądzę, że najlepiej będzie, jeżeli zdecyduje się pan ze mną szczerze porozmawiać odezwał się po
chwili.
Pawelski przez pewien czas oddychał ciężko.
Wice... więc pan przypuszcza, że to ja zabiłem mojego brata powiedział wreszcie schrypniętym,
przerywanym głosem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]