[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chciałabym się lepiej... - Widząc wyraz oczu Silviny umilkła zmieszana.
- Ach, ty głuptasie, myślisz, że mówiłam poważnie?
- A nie? Wystrój tego pokoju jest zbyt bogaty, jak na ucznia. - SiMna
wpatrywała się w nią nadal. - To, że mam dziewięć jaszczurek ognistych
przysparza mi już dość kłopotów. Pokój powinien być po prostu duży i jeśli będę
miała takie meble jak inni uczniowie, to wszystko będzie w porządku, czyż nie?
Silvina spojrzała na nią jeszcze raz, przeciągle i krytycznie, potrząsnęła
głową i zaśmiała się.
- Wiesz, masz rację. Wtedy nikt nie będzie psioczył. Ale prycza
uczniowska jest wąska, a ty musisz brać pod uwagę jaszczurki.
- A większe prycze? Może są jakieś zapasowe?
- Racja! Powiążemy je razem i dobrze wypchamy sienniki.
Tak też zrobiły. Bez bogatych obić na ścianach i ciężkich mebli, po
pokoju echo niosło się jak w lesie, Menolly twierdziła, że jej to nie przeszkadza, a
Silvina odpowiedziała, że o tym ona decyduje, bo jest główną gospodynią w
siedzibie. Obicia, które Silvina usunęła ze względu na zły stan, wydobyto z
magazynu, a Menolly dano do zrozumienia, że może je zacerować w wolnym
czasie. Na podłodze rozłożono kilka małych dywaników. Długi stół z pracowni
uczniowskiej, ławka i mała bielizniarka nadały pomieszczeniu przytulniejszy
wygląd. Silvina oświadczyła, że urządziły pokój z przesadną skromnością, ale za
to nikt nie będzie się mógł przyczepić, że nie pasuje to do statusu zwykłego
ucznia.
- No, to mamy z głowy. Tak, Piemurze? Szukałeś mnie?
- Nie, Silvino. Szukałem Menolly. Z polecenia mistrza Shonagara.
Straszliwie spózniła się na lekcję.
- Bzdura. Podczas Opadu nie odbywają się regularne lekcje. Powinien
dobrze o tym wiedzieć - odparła Silvina biorąc Menolly pod ramię i kierując się
do drzwi.
- To mu właśnie powiedziałem, Silvino - rzekł Piemur, uśmiechając się od
ucha do ucha - ale zapytał mnie wtedy, czy Menolly przydzielono do jakiejś
sekcji. Oczywiście - nie przydzielono jej. Powiedział więc, że skoro Menolly nie
ma niczego lepszego do roboty, to może wykorzystać swój czas bardziej
konstruktywnie.
No i... - Piemur wzruszeniem ramion wyraził swoją bezradność w obliczu
tak niezbitej argumentacji.
- W takim razie, dziewczyno, lepiej będzie, jeżeli pójdziesz. My wszyscy
musimy, tak czy inaczej, wrócić do swoich zajęć. A ty, Piemurze, biegnij do
Dunki. Poproś grzecznie Audivę, ty chochliku, żeby spakowała rzeczy Menolly.
Włącznie ze spódnicą i tuniką, które dzisiaj zostały wyprane. Co tam jeszcze
miałaś, Menolly?
Silvina uśmiechnęła się zdając sobie sprawę, że Menolly nie miała
najmniejszej ochoty wracać do domostwa Dunki.
- Mój flet jest u mistrza Jerinta, a w domu zostawiłam tylko lekarstwa.
- Ruszaj, Piemurze i pamiętaj, że masz rozmawiać z Audivą.
- I tak bym ją zawołał, Silvino!
- Zmiały dzieciak z ciebie - zawołała za nim Silvina, gdy już galopował po
schodach. - W gruncie rzeczy, dobry chłopak. Słyszałaś, jak śpiewa? Jest młodszy
niż uczniowie, których zazwyczaj przyjmujemy, ale radzi sobie urwis jeden, a
gdzież jest miejsce dla tak wspaniałego sopranu, jak nie tutaj? Miałby sadzić
bulwy albo pasać bydło? Nie, takie oryginały jak ty czy Piemur powinny być
tutaj, w siedzibie Cechu. No, idzże już, zanim mistrz Shonagar zacznie
wrzeszczeć. Dość na dzisiaj hałasu.
Silvina sprowadziła Menolly po schodach i pchnęła ją delikatnie w stronę
otwartych drzwi pracowni. Sama wróciła do kuchni. Menolly patrzyła za nią
przez chwilę przepełniona radością za okazane jej serce. Silvina nie przypominała
Petirona, a jednak Menolly wiedziała, że z wszystkimi kłopotami mogłaby się do
niej zwrócić po pomoc, tak jak do zmarłego mistrza. Silvina była jak bezpieczna
przystań podczas burzy. Menolly drepczącą posłusznie na lekcję do mistrza
Shonagara, rozbawiła ta godna żeglarza metafora.
Mistrz Shonagar ryczał i krzyczał, i złościł się, ale Menolly podniesiona
na duchu życzliwością Silviny zniosła jego humory w milczeniu. W końcu kazał
jej uroczyście przyrzec, że cokolwiek rano się zdarzy, po południu zawsze stawi
się u niego. W przeciwnym razie nigdy nie uczyni z niej śpiewaczki. Miała zatem
pobierać lekcje podczas Opadu, mgły, pożaru, bo jak inaczej dałaby świadectwo
jego umiejętnościom albo odwdzięczyła się siedzibie Cechu za wyjawienie jej
swoich sekretów?
KONIEC ROZDZIAAU
Rozdział 7
Nie opuszczaj mnie!
Głos słyszę w mych snach,
Serce drży niepokojem,
Kogo dręczy strach?
Jaszczurki ogniste wierciły się niespokojnie, budząc Menolly z głębokiego
snu. Rozdrażniona żałowała, że upierają się, aby spać w jej łóżku. Miała ciężki,
pełen wrażeń dzień i potem namęczyła się, zanim zdołała zasnąć. Ręka bolała ją
okropnie od całodziennego grania. Obficie nasmarowała ją maścią, żeby
złagodzić ból. Ogon Pięknej rytmicznie uderzał Menolly w ucho. Trąciła małą
królową łokciem, w nadziei, że wyrwie ją z jakiegoś koszmaru, który dręczył ją
we śnie. Piękna nie spała, jej świecące żółto oczy wirowały z niepokoju. Nie spała
żadna z jaszczurek. Wydawały się wyjątkowo czymś podrażnione.
Piękna zajęczała śpiewnie, gdy spostrzegła, że Menolly uniosła powieki.
Było to zawodzenie ni to żałosne, ni to strachliwe. Skałka i Nurek przebiegły
drobnymi kroczkami po nogach dziewczyny i przycupnęły na jej brzuchu
wyciągając ku jej twarzy łebki. Ich oczy również wirowały zawrotnie. Sprawiały
wrażenie przestraszonych. Pozostałe, przytulając się do boków dziewczyny, cicho
popiskiwały.
Opierając się na łokciu, Menolly zerknęła ku otwartemu oknu. Z trudem
rozróżniała zarysy Warowni - czarnej na tle ciemnego nieba. Po pewnym czasie
zauważyła także ciemną bryłę strażującego smoka. Trwał bez ruchu. Cokolwiek
przestraszyło jaszczurki ogniste, jego najwidoczniej nie dotyczyło.
- O co chodzi, Piękna?
Mała królowa zajęczała głośniej. Przyłączyły się do niej Skałka, a potem
Nurek. Cioteczki Pierwsza i Druga podpełzły bliżej i wsunęły nosy pod lewe
ramię Menolly. Leniuch, Mimik i Wujek zakopały się w futrze u jej prawego
boku. Splecionymi ogonami uwięziły jej nadgarstek, podczas gdy Brązowy deptał
jej nogi, biegając tam i z powrotem. Obawiały się czegoś.
- Co w was wstąpiło? - Menolly zachodziła w głowę, co też w siedzibie
Cechu mogło im zagrażać. Zawiść - tak, ale nie grozba fizyczna.
- Uciszcie się na chwilę i dajcie mi posłuchać. - Piękna i Skałka
pomrukując ze strachu umilkły posłusznie. Wytężyła słuch, ale jedynymi
dzwiękami, jakie przyniósł nocny wiatr, był uspokajający szmer męskich głosów i
czasami śmiechy z sali poniżej. Nie mogło być tak pózno, jak z początku myślała,
skoro mistrzowie i starsi czeladnicy gawędzili w najlepsze.
Wyplątując się delikatnie z jaszczurzych ogonów, Menolly wyślizgnęła
się spod futra i podeszła do okna. Na kamieniach dziedzińca lśniły prostokąty
światła, dwa z Wielkiej Sali, jeden z wyższego piętra, z mieszkania Robintona.
Piękna pisnęła żałośnie i przefrunęła na ramię Menolly owijając ciasno jej
szyję ogonem i zagrzebując się we włosach. Drobne, szczupłe ciało stworzenia
dygotało. Pozostałe gady podniosły wrzawę na łóżku i dziewczyna musiała
szybko do nich wrócić. Opadła je panika. Mistrz Harfiarz mógł nie pochwalić
Silviny za to, że ją tu przeniosła, gdyby jaszczurki zakłócały jego nocne studia
nad muzyką. Próbowała uspokoić je cichą piosenką, ale płaczliwe zawodzenie
Pięknej przerwało kołysankę. Menolly przytuliła do siebie wszystkie dziewięć.
Tak silnie oplotły ogonami jej ramiona, że nie mogła poruszyć dłońmi, aby je
pogłaskać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl