[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ożywisz go.
- Nie! - krzyknęła Pani Morrell i przylgnęła do męża Musicie próbować.
- Próbowali powiedział Myrnin i odwrócił się do ściany To jest więcej niż ja bym zrobił - po
czym wskazał na Richarda Ale on może przeżyć, ale ten metal z jego ciała można usunąć tylko
chirurgicznie.
- Masz na myśli lekarza? - spytała Claire.
- Ależ oczywiście odpowiedział. Jego oczy płonęły intensywną czerwienią Wiem, że
chciałabyś bym poczuł coś w stosunku do tych istot, ale wiesz, że to niemożliwe. Nawet tych, których
znam nie do końca znoszę. A dla obcych nie zrobię nic.
Gdy przemawiał wyczuła w jego gniew. Następne będzie zmieszanie pomyślała i zaczęła
przeszukiwać kieszenie. Znalazła szklaną buteleczkę z lekarstwem, która na szczęście była
nienaruszona. Wyciągnęła ją.
- Nie potrzebuję tego powiedział i strzepnął ją niecierpliwie z jej ręki.
Claire patrzyła jak toczy się po podłodze: - Potrzebujesz. I dobre o tym wiesz. Proszę cię, Myrnin.
Nie potrzebuję jeszcze większego bałaganu z Tobą w roli głównej. Po prostu wez lekarstwo.
Myślała, że nie da rady go przekonać, ale wtedy schylił się, podniósł buteleczkę i wlał lekarstwo
do ust: - Proszę powiedział Zadowolona?
Rozgniótł buteleczkę w swoich palcach, a jego zaświeciły jeszcze bardziej intensywną czerwienią:
- Ty, malutka Claire, chcesz mi rozkazywać?
- Myrnin... - Jego ręka zacisnęła się na jej gardle tłumiąc resztę jej słów. Z trudem łapała
powietrze. Nie poruszyła się. Jego ręka również ani drgnęła. I nagle blask jego oczy zaczął blednąć,
zamiast złości pojawiła się w nich krucho. Puścił ją i cofnął się kilka kroków ze spuszczoną głową.
- Nie wiem, gdzie znalezć lekarza powiedziała Claire tak jakby nic się nie stało Pewnie w
szpitalu albo...
- Nie mruknął Myrnin Sprowadzę pomoc. Tylko nie pozwól im ruszać moich rzeczy. I pilnuj
Michaela, tak na wszelki wypadek.
Zgodziła się. Myrnin otworzył drzwi prowadzące do portalu i przeszedł przez nie, ale gdzie? Nie
miała pojęcia. Amelie pewnie tak, Claire pamiętała, że zamknęła wszystkie przejścia. Ale jeśli tak to w
jaki sposób się tu dostali? Może Myrnin mógł je otwierać i zamykać, kiedy były mu potrzebne?
Najprawdopodobniej tak. Ale tylko on i Amelie.
Michael i Eve odeszli od ciała burmistrza, została przy nim tylko jego żona, która płakała.
- Co możemy zrobić? - zapytał Shane. Wyglądał mizernie. Przez to całe zamieszanie nie
zauważył zajścia z Myrninem. Odpowiadało jej to.
- Nic powiedział Michael Po prostu czekamy.
********
Kiedy drzwi znów się otworzyły stanął w nich Myrnin, który pomagał komuś przejść. To był Theo
Goldman, niosący wysłużoną torbę lekarską. Rozglądał się z zaciekawieniem po laboratorium,
przyglądając się uważnie Claire, a pózniej przenosząc swój wzrok w stronę Richarda, który leżał na
dywanie z głową na kolanach matki.
- Proszę się odsunąć powiedział do niej i przyklęknął otwierając torbę Myrnin. Zabierz ją do
innego pomieszczenia. Matka nie powinna tego oglądać.
Wyjął kilka narzędzi i położył je na białym ręczniku. Podczas gdy Claire się przyglądała, Myrnin
odciągnął Pani Morrell i posadził ją na krześle w kącie, gdzie miał w zwyczaju czytać. Wyglądała teraz
spokojnie, prawdopodobnie była w szoku. Krzesło było nienaruszone, była to zresztą jedyna cała
rzecz znajdująca się w laboratorium wszędzie leżały resztki przyrządów, poprzewracane meble i
rozbite lampy. Książki tworzyły w kącie nadpaloną stertę, w której dało się jedynie dostrzec kawałki
czarnej lub szarej skóry. Całe miejsce śmierdziało chemikaliami i spalenizną.
- Co możemy zrobić? - spytał Michael kucający przy boku Richarda.
Theo założył parę lateksowych rękawic i podał jedną Michaelowi: - Możesz być moją pielęgniarką,
przyjacielu powiedział Nie mogłem przyprowadzić żony, która pełniła tę funkcję przez wiele lat,
ale musiała teraz zaopiekować się dziećmi. Były przerażone.
- Ale są bezpieczni? - spytała Eve Nikt Cię nie niepokoił?
- Nikt nie załomotał do drzwi powiedział To dobra kryjówka. Dziękuję.
- Czy możesz go uratować?
- Wszystko w rękach Boga.
Oczy Theo błyszczały, gdy oglądał wbity w Richarda kawałek metalu: - To dobrze, że jest
nieprzytomny, to jakieś ułatwienie. W razie czego mam też chloroform. Michael, wez proszę jakąś
ściereczkę i zamocz ją w chloroformie. A gdy już będziesz gotowy na mój znak przyłożysz ją do ust i
nosa Richarda.
Claire dostała wypieków na twarzy z nerwów, gdy Theo chwycił za metal i wyciągnął go. Eve stała
przy Pani Morrell otaczając ją ramionami.
- Gdzie jest moja córka spytała Monica powinna tu być. Nie chcę jej zostawiać samej.
Eve uniosła brwi spoglądając na Claire, szczerze zastanawiała się, gdzie teraz mogła być Monica
Morrell.
- Ostatni raz, kiedy ją widziałam, była w szkole powiedziała Claire ale to było przed moim
powrotem do domu, więc teraz nie wiem. Może postąpiła zgodnie z zaleceniami i ukryła się gdzieś
przed tornadem?
Claire znalazła swój telefon. Nie było zasięgu, ale nie zdziwiła się tym, w laboratorium przeważnie
go nie było: - Myślę, że wieża mogła nie wytrzymać.
- Prawdopodobnie zgodziła się Eve i jeszcze szczelniej otuliła kocem Panią Morrell, która
opuściła głowę i zamknęła oczy.
- Myślisz, że to słuszne? To znaczy, wiesz, znamy tego gościa?
Claire nie znała go, ale szczerze chciała polubić Theo, tak jak lubiła Myrnina, mimo wszystko: -
Myślę, że on jest w porządku.
Operacja jeśli można to było tak nazwać trwała już kilka godzin, gdy Theo usiadł i zdjął
rękawiczki, wzdychając z zadowolenia.
- Ok powiedział.
Claire i Eve wstały i podeszły do Michaela. Shane również zbliżał się powoli, wyglądając jakby miał
mdłości.
- Jego puls jest stabilny. Stracił dużo krwi, ale wierzę, że wszystko będzie dobrze.
Powstrzymaliśmy infekcję podając mu antybiotyki. Więc nie jest tak zle - Theo prawie się uśmiechał
Muszę się przyznać, że nie korzystałem z moich chirurgicznych umiejętności od lat. To było
ekscytujące. Ale strasznie zgłodniałem.
Claire była prawie pewna, że Richard wolałby tego nie wiedzieć.
- Dziękuję powiedziała pani Morrell i wstała z krzesła. Odłożyła koc na bok i podeszła do
doktora podając mu drżącą dłoń prosty symbol wdzięczności Postaram się by mój mąż
wynagrodził Pańską dobroć.
Wszyscy wymienili spojrzenia. Michael zaczął otwierać usta, ale Theo potrząsnął głową: -
Oczywiście, proszę Pani. Jestem szczęśliwy, że mogłem pomóc. W końcu ja również straciłem dziecko
i wiem jaki to ból.
- Oh powiedziała Pani Morrell Bardzo mi przykro z powodu Pańskiej straty. - Chyba nie
zdawała sobie sprawy, że jej mąż leży tutaj martwy.
Claire zauważyła, że mała łza stoczyła się po policzku lekarza, ale szybko mrugnął i uśmiechnął
się:
- Jest Pani bardzo hojna dla starego człowieka powiedział Zawsze lubiłem mieszkać w
Morganville. Ludzie są tutaj tacy mili.
- Mówisz o tych ludziach, którzy zabili Twojego syna? - powiedział Shane.
Theo spojrzał na niego spokojnie i odrzekł: - Bez przebaczenia nigdy nie będzie pokoju. Mówi Ci
to ktoś, kto przeżył swój. Mój syn oddał życie, ale ja nie zamierzam zamykać się w złości i nienawiści,
nawet do tych, którzy mi go odebrali. Ci biedni, smutni ludzie obudzą się jutro i poczują jak wiele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]