[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by podnieść wyżej jej podbródek. Teraz nie mogła już uni
kać jego oczu. Ale to było konieczne. Następnym razem
dwa razy pomyślisz, zanim znów wybierzesz się sama na
wycieczkę do lasu.
Nie dotykaj mnie! krzyknęła otrząsając się. I nie
potrzebujesz mi matkować! Nie jestem dzieckiem. Mam
dwadzieścia sześć lat i wolałabym, żebyś traktował mnie jak
dorosłą osobę. Gdybym była mężczyzną, nie robiłbyś tyle
hałasu o to, dokąd poszłam.
Zaśmiał się wesoło.
Gdybyś była mężczyzną, nie miałabyś tak ładnych nóg,
szkoda gadać.
Był niesamowity. Okręciła się na pięcie i oddaliła maje
statycznie w stronę wsi. Przez całą drogę czuła jego wzrok
na sobie.
W jadalni zastała Boba zajadającego skromne śniadanie
złożone z jajek i bułek oraz wielkiego dzbana mocnej kawy.
Gdzie byłaś? zapytał, kiedy wśliznęła się na swoje
miejsce. Uśmiechał się do niej serdecznie i przyjaznie, wie
działa więc od razu ku wielkiej uldze że nie chowa do
niej żadnej urazy za minioną noc. Właśnie zaczynałem
martwić się o ciebie!
51
Przykro mi, powinnam była zostawić ci karteczkę...
Obudziłam się wcześnie i nie mogłam już zasnąć, więc
postanowiłam pójść na spacer wzdłuż rzeki. Zapędziłam się
dalej niż zamierzałam. Ra... urwała. Czemu chciała na
zwać go po imieniu? Czy sprawił to ten pocałunek?
Miałam pecha, bo spotkałam Piresa. Uznał mnie za idiotkę
i uparł się eskortować mnie z powrotem do wsi, żeby mnie
ktoś nie skrzywdził.
Pires? Bob zmarszczył brwi. Co on tam robił?
Nie wiem.
Mówił coś? Hutchkins wyglądał na rozdrażnionego.
Niedużo. Diana wcale nie miała ochoty dyskutować
na ten temat, ale pózniej, już w ich chacie powtórzyła parę
szczegółów rozmowy z Piresem. Nie wspomniała ani sło
wem o pocałunku, powiedziała tylko, że oświadczyła Pire-
sowi o rzekomych zaręczynach z Bobem.
Wiesz, że jest mi to obojętne zauważył trochę
ochrypłym głosem. Ale pragnę, żeby tak się stało
dodał.
Och, nie! Powinieneś dwa razy pomyśleć, zanim
wypowiesz takie słowa zażartowała Diana. Podwójne
alimenty to jeszcze za mało?
Znasz mnie odpowiedział wesoło. Jestem zawsze
gotów bić głową w mur jeszcze raz.
Dziewczyna zmieniła temat.
Kiedy powiedziałam Piresowi, że zamierzamy udać się
do Roparui, odparł, że nie możemy. Zareagował na to tak
gwałtownie, że zaczynam się zastanawiać: co on ma do
ukrycia? Wie też, że widziałam się z Morelem. Wyjaśnienie
tego było nieco kłopotliwe, delikatnie mówiąc. Och, nie
wiem, co o nim myśleć!
52
Może dowiem się czegoś od Josity. Bob spojrzał na
swój zegarek. Jestem umówiony z nią. Już czas!
Baw się dobrze! zawołał.
Gdy została sama, wyszła i rozejrzała się bacznie po wio
sce. Starała się odgadnąć, jak wszystko tu wyglądało, kiedy
Parkiem zarządzał Vincente. Obecnie atmosfera na pewno
zmieniła się na gorsze. Choćby doktor Domingo zacho
wywał się ostatnio bardzo chłodno wobec biednej Josity.
Wszystko to było zagadką. Wstąpiła jeszcze do pustego
biura Piresa i zostawiła tam paszporty, tak jak jej polecił.
Wracając przeszła koło chaty, w której mieścił się szpital.
Uśmiechnęła się do Indianki siedzącej na ławce. Ponieważ
kobieta mówiła tylko językiem tubylców, rozmowa z nią
była niemożliwa. Diana nie chciała zdradzać się ze znajo
mością narzecza Xingu.
Jej pewność! siebie została jednak zachwiana, kiedy prze
konała się, że nie rozumie ani słowa, przysłuchując się
paplaninie Indianki.
Póznym rankiem obejrzała wszystko, co najbliższe sąsie
dztwo miało jej do zaoferowania i zmęczona upałem usiadła
na ławce w cieniu drzewa w pobliżu jadalni. Natychmiast
zaatakował ją rój podobnych do muszek insektów. Nie dały
jej już ani chwili spokoju, wróciła więc do chaty zdecydo
wana zachować resztki energii na popołudnie i wizytę w
wiosce Indian Xingu.
53
ROZDZIAA V
[ Pobierz całość w formacie PDF ]