[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cholera.
- Spokojnie - powiedział Nick; był gdzieś niedaleko. - To normalne tutaj, że w czasie
silnych sztormów nie ma prądu. Pewnie nie masz awaryjnego generatora?
- Nie.
- A latarkę?
- Hm. Owszem, mam latarkę. Aadną, dużą, czerwoną latarkę ze specjalną żarówką i
poręcznym uchwytem, którą kupiłam zeszłej zimy po silnym sztormie. Bardzo nowoczesna
zabawka. Ma taką moc, że można by nią wzywać pomoc, gdyby człowiek zgubił się na morzu
lub w górach.
- Czuję, że zaraz będzie jakieś ale.
- Ale zapomniałam kupić do niej baterie. Roześmiał się w ciemności i stanął tuż za nią.
- Prawdziwa dziewczynka z miasta. Nie martw się, mam latarkę w samochodzie.
- Jakoś mnie to nie dziwi.
Wyciągnął ręce i położył dłonie na brzegach blatu, zamykając ją w swoich ramionach.
Czuła ciepło jego ciała, tak blisko. Na zewnątrz i wewnątrz domku wytworzyło się nagle tyle
energii elektrycznej, że aż dziwne, że nadal nie było światła. Pomyślała, że pewnie powinna
wyjąć ręce ze zlewu. W tych okolicznościach łatwo było o kuchenny wypadek.
Nick przyłożył usta do jej ucha i szepnął:
- Byłem skautem. Wiesz co to znaczy?
- Chodzi o zapobiegliwość i zamiłowanie do porządku?
- Nie. - Musnął zębami płatek ucha.
- To może o to, że chodziłeś w ślicznym mundurku?
- Próbuj dalej. - Dotknął ustami jej szyi.
- No to zawsze masz zapasowe baterie pod ręką?
- Jesteś już bliżej. O wiele bliżej. - Pocałował ją w szyję. - Chodzi o to że zawsze trzeba
być przygotowanym.
- A, tak. - Wyciągnęła ręce ze śliskiej od płynu wody i chwyciła ścierkę do naczyń. -
Obiło mi się o uszy.
Zacieśnił swój uchwyt wokół niej i jej pośladki wtuliły się w jego uda. Od razu poczuła,
że był podniecony. Jej zmysły zarejestrowały tę informację i skoczyła jej adrenalina. Serce
zaczęło szybciej bić. Lekko drżały jej palce. Ale nie ze strachu. Z podniecenia.
- Ja podchodzę do tego bardzo poważnie. - Ocierał się ustami o jej szyję, tuż poniżej
ucha. - I to nie tylko w takich sprawach, jak zapasowe baterie do latarki.
Teraz ucieszyła się, że w kuchni panuje atramentowa ciemność. Przynajmniej nie
widział, że zalała ją fala gorąca, która z pewnością rozpaliła jej policzki.
- Cudownie smakujesz - szepnął. - O wiele lepiej niż te malinowe ciasteczka, które
jedliśmy na deser.
Mówił ochrypłym szeptem, a przyczyną tego stała się ona. Jej kobiecość była tym
zachwycona. Na zewnątrz zawodził wiatr. W kuchennych ciemnościach iskrzyło.
Ponownie pocałował jej szyję, a potem sunął ustami wzdłuż szczęki. Rozkoszowała się
intensywnością doznań, czuła jak ogarniają podniecenie. To dlatego starała się zachować
dystans. To z tego powodu była taka ostrożna w ostatnich tygodniach i niestrudzenie
wynajdywała coraz to nowe wymówki, żeby odrzucać jego zaproszenia. Widziała, że tak
będzie: niebezpiecznie, nieprzewidywalnie, bardzo ryzykownie.
A jednocześnie niewiarygodnie radośnie i upojnie.
Musiał poczuć, że jej ciało na niego reaguje, bo znowu przysunął się tak blisko, że
poczuła go całego, jego silną, muskularną sylwetkę, przyciśniętą do jej kobiecych krągłości.
Ten kontrast podziałał na jej zmysły. Jin i Jang w akcji.
Uwięziona między jego ramionami nie miała pola manewru. Ale wcale nie chciała
uciekać z tej uwodzicielskiej pułapki.
Wezbrała w niej fala pragnienia, rozlewając się po podbrzuszu. Zmiękły jej kolana.
Porzuciła ścierkę i złapała się blatu, żeby utrzymać równowagę. Głowa opadła jej do tyłu,
opierając się o jego ramię. Delektowała się jego siłą i powtarzała sobie, że nie ulegnie niemal
obezwładniającemu pragnieniu, żeby zacząć mruczeć.
- Zdaje się, że na razie obejdziemy się bez latarki - szepnął. - Nie potrzebujemy do tego
światła.
W końcu chwycił ją za ramiona, odwrócił do siebie i szybko przyciągnął. Jego usta
gwałtownie opadły na jej wargi.
Szalejący na zewnątrz sztorm nagle wdarł się do jej małej kuchni. Każdy kolejny
przypływ podniecenia zostawiał Octavię rozedrganą z pożądania i niecierpliwości. Pragnęła
go. Potrzebowała tej nocy z Nickiem. Była to sobie winna.
Prawie roześmiała się na głos. Była naprawdę świetna w racjonalizacji, może nie?
- Powiesz mi, co cię tak rozbawiło? - zapytał z ustami w jej włosach.
- Wierz mi, to nic zabawnego.
Objęła rękami jego szyję i całowała go łapczywie, z całym rosnącym przez ostatnie
tygodnie głodem, który nie dawał jej spokoju.
Podniósł ją i zaniósł do salonu. Od kominka padała magiczna, złocista poświata.
Zakręciło jej się lekko w głowie, kiedy jej stopy poszybowały w górę. W następnej chwili leżała
już na plecach na dywaniku przed kominkiem.
Opadł za nią na podłogę, rozciągając się na niej, przygważdżając ją do podłogi nogą
przerzuconą przez jej uda, wciskając swoim ciężarem w gęsty, wełniany dywan. Wsunęła ręce
pod jego sweter, szukając nagiej skóry.
Rozpiął długi rząd guzików jej białej płóciennej bluzki, a potem zabrał się do
rozpinania kolejnych, na długiej białej spódnicy.
- To jak rozpakowywanie prezentu urodzinowego - powiedział dotykając jej talii. -
Muszę się powstrzymywać, żeby po prostu wszystkiego nie podrzeć na tobie.
- Wiem, jakie to uczucie - odparła, walcząc z jego swetrem.
Zaśmiał się i usiadł obok niej. Krzyżując ręce, ściągnął szybko sweter przez głowę.
- O wiele lepiej. - Uśmiechnęła się z uznaniem na widok jego oświetlonych przez ogień
z kominka ramion. - O wiele.
Wyciągnęła rękę i zanurzyła palce w gęstych włosach na jego piersi.. Jęknął, ale nie
przerwał rozpinania guzików, jednego po drugim, aż dotarł do brzegu spódnicy.
- Najlepszy prezent, jaki dostałem od bardzo długiego czasu. - Położył dłoń na jej
nagim brzuchu, tuż nad białymi koronkowymi majtkami. Lekko naprężył palce. -
Zdecydowanie warto było czekać.
Dotyk jego dużej, ciepłej dłoni sprawił, że przeszły ją dreszcze. Poruszyła się; czuła się
niewiarygodnie seksownie i miała ochotę się wić.
Nachylił się, żeby ją pocałować w usta. Jego palce sunęły po brzuchu w górę, aż
zatrzymały się pod biustem. Kiedy skończył ją całować, nie miała już na sobie stanika.
Objął ustami sutek i ssał. Z trudem chwytała powietrze i wbiła paznokcie w jego plecy.
Czas przestał istnieć. Płynęli z dzikim nurtem nocy, odcięci od świata zewnętrznego.
Jak przez mgłę docierało do niej wycie wściekającego się na dworze wiatru. Oni byli w innej
rzeczywistości, w intymnym, magicznym miejscu, w świecie, gdzie każdy najmniejszy ruch
przynosił nowe doznania i odkrycia.
Kiedy Nick znalazł nabrzmiałe, pulsujące epicentrum małego sztormu szalejącego w jej
ciele, zaczął pieścić je delikatnie mokrymi już palcami, jednocześnie wsuwając dwa palce do
środka.
Znienacka cała nagromadzona energia, która stworzyła tak cudowne napięcie,
eksplodowała. Ledwie zdążyła krzyknąć zaskoczona, zanim zanurzyła się w bezdennej
głębinie.
Kiedy wreszcie wynurzyła się na powierzchnię, była zadyszana i szczęśliwa;
rozkoszowała się czystą przyjemnością. Nick wydawał się zdezorientowany jej reakcją.
- Dobrze się czujesz?
- O tak. Czuję się dobrze, bardzo dobrze. - Powoli przejechała palcami wzdłuż jego
klatki piersiowej, a potem w dół brzucha, aż dotarła do jego dużego, stojącego na baczność
penisa. - Dawno nie czułam się lepiej. A ty?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]