[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Byli państwo tu już kiedyś? zapytał.
Kobieta spoważniała.
Nie. Zawsze chcieliśmy tu przyjechać, ale mie-
szkamy tak daleko. Jesteśmy z Idaho. Nazwisko
naszego syna Dennisa jest tutaj. Matthew chciał je
zobaczyć przed...
Nie dokończyła zdania, ale David wiedział, o czym
myślała.
Mam raka wyjaśnił mężczyzna. Ale liczę na
to, że zanim mnie zabije, umrę ze starości.
David nie wiedział, co odpowiedzieć. Ich opty-
mizm wobec przeciwności losu napełniał go pokorą.
Nigdy nie wiemy, co życie nam przyniesie
rzekł w końcu powiedział i zmienił temat. Czy wie
pan, w której części jest nazwisko waszego syna?
Kobieta podała mu kawałek papieru.
200 Sharon Sala
Dostaliśmy to w informacji.
David spojrzał na numer sektora.
To jeszcze dalej w dół. Da pan radę dojść?
Skoro obydwoje z Shirley dotarliśmy aż tutaj, to
damy radę przejść jeszcze i te parę metrów odrzekł
Matthew.
David uważnie śledził wzrokiem napisy na ka-
miennych blokach i po chwili zatrzymał się.
To powinno być gdzieś tutaj.
Matthew unieruchomił kółka balkonika hamulcem
i wpatrzył się w pokrytą wygrawerowanymi nazwis-
kami kamienną ścianę, która wydawała się nie mieć
końca.
Zdaje się, że nie tylko my opłakiwaliśmy syna.
Widzisz to, Shirley?
%7łona oparła głowę na jego ramieniu i po jej twarzy
popłynęły łzy.
Tutaj powiedział David. Tu jest nazwisko
waszego syna.
Obydwoje wpatrzyli się w litery tak intensywnie,
jakby chcieli wyczarować z nich obraz postaci.
Tyle czasu już minęło zauważyła Shirley.
Myślałam, że już dawno wypłakałam wszystkie łzy.
Wiem, jak się pani czuje powiedział David
łagodnie, podając jej chusteczkę.
Matthew zatrzymał na nim przenikliwych, osiem-
dziesięcioletnich oczu.
Pan też ma tu kogoś z rodziny?
Tak.
Starszy człowiek pokręcił głową z żalem. Jego żona
sięgnęła do torebki i wyjęła z niej aparat fotograficzny.
%7łycie po życiu 201
Jeśli pani pozwoli, to chętnie zrobię zdjęcie
zaproponował David.
Chcę stać obok nazwiska mojego syna powie-
działa Shirley, przygładzając włosy.
Nazwiska nie wychodzą zbyt dobrze na foto-
grafiach pokręcił głową David. Ale jeśli pan trochę
się obróci, o, tak, a pani stanie obok i położy rękę na
nazwisku, to potem łatwiej będzie wam dostrzec
litery.
Shirley skinęła głową i stanęła obok męża, po-
wstrzymując łzy. David cofnął się o kilka kroków
i podniósł aparat do twarzy.
Liczę do trzech powiedział. Jeden, dwa...
Przy trzech zwolnił migawkę.
Jeszcze raz poprosiła Shirley. Na wszelki
wypadek.
Pstryknął jeszcze jedno zdjęcie i gdy oddawał
kobiecie aparat, ta niespodziewanie objęła go.
Dziękujemy, synu powiedziała. Przykro
nam, że ty też kogoś straciłeś.
David skinął głową, ale nie znalazł odpowiednich
słów, by odpowiedzieć. Co właściwie stracił? Przez
wiele lat wierzył, że o wiele więcej niż tylko brata, ale
też wiarę w Boga i ludzi. To się zmieniło zaledwie
tydzień temu, gdy Cara przyjęła go z powrotem do
swojego życia.
Chciał pomóc staruszkom wspiąć się na górę, ale
Matthew potrząsnął głową.
Teraz będzie pod górę. Dużo łatwiej jest pchać
to urządzenie niż biec za nim. Damy sobie radę.
Ruszyli powoli, rozmawiając z ożywieniem, szczęś-
202 Sharon Sala
liwi, że dotarli do swego celu. David zauważył, że
kiedy jednemu z nich zdarzało się potknąć, drugie
natychmiast go podtrzymywało. Ze ściśniętym gard-
łem zwrócił się znów do ściany, oparł o nią głowę
i przymknął oczy. Stał tak przez dłuższą chwilę,
wchłaniając spokój pomnika i oddając hołd wszystkim
tym, którzy walczyli i zginęli. Zatracił poczucie czasu
i gdy w końcu podniósł głowę, czuł się wyzuty
z wszelkich myśli i dziwnie oczyszczony.
Odwrócił się, by odejść, gdy naraz poczuł znajomy
dreszcz na karku. Ktoś go obserwował. Przyjrzał się
uważnie wszystkim osobom w zasięgu wzroku, a gdy
żadna z nich nie wzbudziła jego podejrzeń, przeniósł
wzrok dalej. Obserwacja jednak i tym razem nie
przyniosła żadnych rezultatów.
Przekonany, że jego niepokój nie powstał bez
przyczyny, poszedł na wschód, wspiął się na zbocze
i znów się zatrzymał. Uczucie nie mijało.
Jakaś kobieta po jego prawej stronie krzyknęła na
dziecko. David odruchowo zwrócił się w jej kierunku
i w trakcie tego ruchu zauważył błysk w kępie drzew
o jakieś sto metrów na lewo. Tam. Właśnie stamtąd
pochodził impuls, który rozbudził jego czujność.
To musiał być Frank.
David wyzywająco podniósł wyżej głowę.
Frank uśmiechnął się kpiąco, obserwując, jak jego
młodszy brat bawi się w harcerza. Gdy starsza para
[ Pobierz całość w formacie PDF ]