[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Patrzę na strzelistą wieżę kościoła św. Albana. Nawet sobie nie uświadamiałem, że idę w jego
kierunku. Wewnątrz ciepło iskrzą się światła. Słychać ciche mruczenie zgromadzonych na
nabożeństwie.
Bez zastanowienia otwieram bramę.
Nawa główna jest w połowie zapełniona, głównie starymi czarownicami i czarodziejami. Kilka rodzin
stoi rozproszonych to tu, to tam, a dzieci leżą sennie w ramionach swoich ojców. Na ołtarzu
udrapowano purpurowy jedwab, a stój wikarego mieni się kolorami.
Zajmuję miejsce w jednej z tylnych ławek, otulając się szczelnie płaszczem i zasłaniając twarz
szalikiem i czapką. Słowa liturgii przepływają nade mną.
 On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba  mówi wikary, a świece błyszczą za
jego plecami  narodził się z Maryi Dziewicy i umarł za nasze grzechy.  Minęły prawie dwie dekady,
odkąd ostatni raz zerknąłem do Modlitewnika Powszechnego*, ale bez wahania szepczę z innymi
poszczególne frazy. Przyzwyczajenia z dzieciństwa giną ostatnie.  Błogosławiony, który idzie w imię
pańskie. Hosanna na wysokości.
W czasie Eucharystii pozostaję na miejscu, patrząc, jak inni podchodzą do głównego ołtarza. Nie mam
ochoty na chleb, wino czy błogosławieństwo. Nie za bardzo wiem, po co tu siedzę. Nie jestem ani
uduchowiony, ani religijny. Nie mam na takie rzeczy czasu. Ani pewności, że w czymkolwiek mogą
pomóc.
Nigdy nie wierzyłem. I nie czułem takiej potrzeby. Jakiekolwiek migotliwe światełko nadziei mógłbym
kiedyś widzieć w bóstwie, umarło ono podczas wojny. Ale o północy, w cichych ciemnościach kościoła
panuje zwyczajny, niewymuszony spokój, więc pozostaję.
Eucharystia zostaje zakończona, końcowa pieśń odśpiewana. Czekam, dopóki wnętrze nie
opustoszeje.
Dzwięk moich kroków rozbrzmiewa w ciszy.
Staję przed Tomaszem. Uśmiecha się do mnie z góry.
 Zastanawiałem się, czy wrócisz.
Aawka pod moimi udami jest twarda.
 Nie wiem, dlaczego tu jestem. Nie wierze w całe to gówno.
 Mało ludzi wierzy.  Tomasz opiera się o ściankę swojej niszy.  Niejednokrotnie pytałem sam
siebie, czy nie jestem szalony.
Uśmiecham się lekko.
 A jesteś?
 Może.  Jego kamienna brew marszczy się.  Coś cię dręczy, panie Malfoy.
Szalik drapie mnie w szczękę, ocierając się o kilkudniowy zarost.
 To tylko mój własny obłęd, jak sądzę. Ale przejdzie mi.  Apostoł bez słowa obserwuje mnie
spokojnie.  Wszystko jest winą Pottera. Gdyby nie był takim... cholernym pieprzonym Harrym przez
cały czas...  Spuszczam spojrzenie. Moje oczy płoną.  Od początku wiedział, kim jestem.
 Racja, twoja rodzina to znana...
 Jestem dziwką  przerywam mu.
Zapada chwila ciszy.
 Ach  mówi w końcu.  Rozumiem.
 Nie musisz mnie osądzać.  Unoszę wyzywająco podbródek.  Mało mnie obchodzi, co myślisz.
Lub ktokolwiek inny, jeśli chodzi o ścisłość.
 Ale obchodzi cię, co myśli Potter.  Głaszcze swoją brodę, przyglądając mi się z
zainteresowaniem.
 Nie.  Kłamię i on o tym wie.
Tomasz siada na krawędzi niszy i macha nogami, uderzając stopami o ścianę. Wyciąga rękę  między
palcami zwisa mu wąski kawałek kamiennej taśmy.
 Wiesz, co to jest?
Wzruszam ramionami.
 Pewnie jakaś relikwia.
 To pas Maryi Dziewicy. Upuściła to po swoim wniebowstąpieniu. Byłem szczęściarzem, który go
otrzymał.
 To się nigdy nie wydarzyło.  Jestem bardzo sceptyczny.
 Może się wydarzyło, może nie. Jest trochę ludzi, którzy twierdzą, że aportacja jest niemożliwa.
 Mugole to idioci.  Wykrzywiam usta.
 Nie zawsze.  Owija sobie wstążkę wokół palca.  Masz świadomość, jak wielu ludzi uznało ją za
dziwkę, kiedy okazało się, że jest w ciąży? Skandal na cały Nazaret. Powinieneś posłuchać tych plotek.
 Ona nie była...  Unoszę brew.  Była?
Tomasz chichocze.
 Nie mam pojęcia. Ale narzeczony rozważał możliwość porzucenia jej. Mimo wszystko to nie byłoby
jego dziecko.
 Nie jestem ani dziewicą, ani w ciąży  wyjaśniam.  I dzięki Bogu za jedno i drugie.
 Tu chodzi o to, ty uparty smarkaczu, że miłość czasami naprawdę może pokonać wszystko. Z
niewielką zachętą, jeśli trzeba.  Dotyka mojego podbródka. Jego kamienny palec jest zimny.  Nie
doceniasz tego swojego chłopca.
Odsuwam się ze ściśniętym gardłem.
 Myślałem, że homoseksualiści nie leżeli w sferze twoich zainteresowań.
 Nie wierz we wszystko, co słyszysz.  Jego usta zawijają się w niewielkim uśmiechu.  Zawsze
istnieje miejsce na wątpliwości.
 Może.  Wstaję.  Powinienem iść.
Kiwa głową.
Jestem w połowie nawy, kiedy się odwracam.
 Szczęśliwego Bożego Narodzenia  mówię.
Nie odpowiada, jedynie uśmiecha się do mnie.
***
Przechylony w jedną stronę, jasnozielony melonik zwisa Scorpiusowi nad czołem. Odpycha go jedną
ręką, drugą trzymając mocno widelec. Zliwkowy pudding ma rozmazany na twarzy, a jego oczy są
wręcz zbyt ożywione dzięki otrzymanym rano słodyczom i prezentom.
Gęś zjedzono w połowie, reszta posłuży jako poczęstunek dla skrzatów. Otwarte już stożki-
niespodzianki rozrzucone są po całym stole, a konfetti ze środka wciąż mieni się i wiruje wokół
białego obrusu z adamaszku. Wszystkie zabawki rozstawiono wokół talerza Scorpiusa, a jedna z nich,
blaszany auror, siedzi na brzegu i macha z nudy nogami.
Wygląda jak Harry. Mój żołądek skręca się.
Sophie łapie rękę naszego syna i zabiera mu widelec.
 Zranisz babcię.
 Przepraszam.  Scorpius posyła mojej matce skruszone spojrzenie.
Narcyza uśmiecha się do niego z pobłażaniem.
 Może powinniśmy już udać się do salonu?  Pochyla się i konspiracyjnym szeptem dodaje: 
Sądzę, że mógłby tam czekać na ciebie ostatni prezent.
Oczy Scorpiusa otwierają się szeroko i z krzykiem zsuwa się ze swojego krzesła.
 Mamo  mówię z wyrzutem, kiedy za nim i depczącą mu po piętach Sophie trzaskają drzwi.
Unosi wymownie ramię.
 To dziecko, Draco, a dzieci są po to, żeby je rozpieszczać.  Wstajemy, a ona wyciąga w moją
stronę rękę.  Merlin wie, jak bardzo ty byłeś.
Obejmuję ją w tali.
 I byłem strasznym palantem.
 Nadal jesteś, najdroższy.  Klepie mnie delikatnie w policzek. Zatrzymujemy się tu przed drzwiami
do salonu.  Ten artykuł w Proroku...
 Zmieci, mamo.  Nie patrzę na nią.  Kompletne bzdury.
 Oczywiście.  Milczy przez chwilę, a potem splata swoje palce z moimi.  Ale nawet gdyby nie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl