[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i wtedy budzę się ogarnięta potwornym przerażeniem.
Nigdy jej nie znajdą. Z każdym dniem, z każdą mijającą godziną jestem tego coraz bardziej pewna.
Stanie się jednym z tych nazwisk, jej historia będzie jedną z tych historii: zaginiona, przepadła bez
wieści, ciała nie odnaleziono. A Scott nie doczeka się ani sprawiedliwości, ani spokoju. Nigdy nie
będzie zmarłej, którą mógłby opłakiwać, nigdy się nie dowie, co się z nią stało. Nie będzie ani
ostatecznego zamknięcia, ani rozwiązania. Leżę, myślę o tym i cierpię. Nie ma większych męczarni,
nic nie boli bardziej niż niewiedza.
Napisałam do niego. Przyznałam, że mam problem, i znowu skłamałam, twierdząc, że nad tym
panuję, że szukam pomocy. Zapewniłam go, że nie jestem niezrównoważona. Ale nie wiem już, czy to
prawda, czy nie. Dodałam, że dobrze wszystko widziałam, że nie byłam wtedy pijana. Przynajmniej
to jest prawdą. Nie odpisał. Ale wcale tego nie oczekiwałam. Jestem od niego odcięta, odgrodzona.
Nie mogę powiedzieć mu tego, co chcę. Nie mogę nawet tego spisać, bo słowa zle zabrzmią. Chcę
tylko, by wiedział, jak bardzo mi przykro, że nie udało mi się naprowadzić policji na Kamala,
powiedzieć: Spójrzcie, to on . Powinnam była coś widzieć. Mieć szerzej otwarte oczy. Wtedy,
w tamtą sobotę.
Wieczorem
Jestem przemoczona do suchej nitki, bardzo mi zimno, czubki palców mam sine i pomarszczone,
boli mnie głowa od kaca, który zaatakował o wpół do szóstej i prawidłowo, zważywszy, że
zaczęłam pić przed dwunastą. Wyszłam po kolejną butelkę wina, ale usadził mnie bankomat,
wyświetlając odpowiedz, której dawno się spodziewałam: Brak środków na koncie .
Potem poszłam przed siebie. Chodziłam bez celu w zacinającym deszczu ponad godzinę.
Zamknięte dla ruchu kołowego centrum Ashbury należało tylko do mnie. Chodząc, w którymś
momencie uznałam, że muszę coś zrobić. %7łe za mało się starałam i muszę to naprawić.
I teraz, przemoczona i niemal trzezwa, zamierzam zadzwonić do Toma. Nie chcę wiedzieć, co
zrobiłam, co powiedziałam w tę sobotę, ale muszę go wypytać. Może coś mi się przypomni.
Z jakiegoś powodu jestem pewna, że coś przeoczyłam, przegapiłam coś ważnego. Może znowu się
oszukuję, może znowu próbuję udowodnić sobie, że nie jestem zerem. Ale może rzeczywiście coś mi
umknęło.
Próbuję się do ciebie dodzwonić od poniedziałku mówi Tom do telefonu. Dzwoniłem do
twojego biura dodaje i czeka, aż to do mnie dotrze.
Od razu zdobywa nade mną przewagę, bo jestem zażenowana, zawstydzona.
Musimy porozmawiać mówię. O sobocie. O tym sobotnim wieczorze.
O czym ty mówisz? To ja muszę porozmawiać z tobą o poniedziałku. Coś ty, do licha, robiła
u Scotta Hipwella?
Nieważne&
Ważne, do cholery, właśnie, że ważne. Co tam robiłaś? Chyba zdajesz sobie sprawę, że Hipwell
może& Przecież tego nie wiemy, prawda? Mógł coś jej zrobić. Mógł czy nie mógł? Swojej żonie.
Nic jej nie zrobił odpowiadam z przekonaniem. To nie on.
Skąd wiesz? Co się dzieje, Rachel?
Po prostu& Musisz uwierzyć mi na słowo. Ale nie po to do ciebie dzwoniłam. Chcę
porozmawiać o sobocie. O wiadomości, którą mi zostawiłeś. Byłeś bardzo zły. Mówiłeś, że
wystraszyłam Annę.
Bo wystraszyłaś. Widziała cię na ulicy. Zataczałaś się, zwymyślałaś ją. Po tym, co się ostatnio
stało, wpadła w panikę. Po twoim wyczynie z Evie.
Czy Anna coś& zrobiła?
Zrobiła?
Mnie.
Tobie?
Miałam rozciętą głowę, Tom. Krwawiłam.
I twierdzisz, że to ona ci to zrobiła?! Oskarżasz ją?! Tom krzyczy, jest wściekły. Wystarczy,
Rachel, dość tego! Wyperswadowałem jej, i to niejeden raz, żeby na ciebie nie donosiła, ale jeśli nie
przestaniesz, jeśli nadal będziesz nas nachodziła, zmyślała te niestworzone historie&
O nic jej nie oskarżam. Próbuję się tylko czegoś dowiedzieć, bo nie&
Bo nie pamiętasz! Oczywiście. Rachel nic nie pamięta. Tom wzdycha znużony. Posłuchaj.
Anna cię widziała, byłaś pijana i agresywna. Wróciła do domu, żeby mi o tym powiedzieć,
zdenerwowała się, więc poszedłem cię szukać. Znalazłem cię na ulicy. Chyba upadłaś. Byłaś
wściekła. Miałaś rozciętą rękę.
Rękę? Przecież&
W każdym razie zakrwawioną. Nie wiem dlaczego. Zaproponowałem, że odwiozę cię do domu,
ale nie chciałaś mnie słuchać. Nie panowałaś nad sobą, bełkotałaś. Kiedy odeszłaś, pobiegłem po
samochód, ale jak wróciłem, już cię nie było. Pojechałem na stację, jednak nie mogłem cię znalezć.
Pojezdziłem trochę po mieście, bo Anna bała się, że gdzieś tam jesteś, że wrócisz i spróbujesz wejść
do domu. Martwiłem się, że znowu upadniesz, że wpakujesz się w kłopoty& Pojechałem aż do
Ashbury. Zadzwoniłem do drzwi, ale nie było cię w domu. Dzwoniłem do ciebie parę razy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]