[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że jestem fatalnym negocjatorem.
- Zamieniam się w słuch.
- Nawet gdybyśmy cudownym sposobem rozciągnęli dobę do czterdziestu ośmiu
godzin i pracowali bez snu i odpoczynku, i tak nie wydębimy nakazu konserwatora. Nie
ma na to szans, jeśli nie znajdziemy miejsca godów.
- To takie istotne?
- Zaakceptują wszystkie nasze wnioski, ale tylko wtedy, gdy podamy im to miej-
sce. - Widziała po jego minie, że myśli nad czyś intensywnie. Chce zmienić zdanie? -
Nie martw się - dodała szybko. - Minęły dwa lata, a nadal nie mam pojęcia, gdzie to mo-
że być. Będziesz górą.
- Kate, nie chodzi o osobiste relacje. To tylko biznes.
- Ty tak mówisz. Twój ojciec inaczej to traktował. - Popatrzyła na niego twardo. -
Dlaczego sprzedajesz farmę? Zostawił ci ją.
R
L
T
- Bo nie jestem farmerem. Przez ten miesiąc jeszcze bardziej to sobie uświadomi-
łem. Po prostu nie znam się na tym.
- Ktoś mógłby ci pomóc. Któryś z farmerów.
- Mam nadzieję, że będą się bić, gdy wystawię farmę na sprzedaż. Jeśli zorientują
się, że działam w desperacji, nikt nie da mi dobrej ceny.
- A jeśli im powiem? O twojej desperacji i zakusach konserwatora przyrody?
Już wcześniej go ostrzegała, wyczuła jednak, że dopiero teraz pomyślał o takiej
możliwości. Mimo to powiedział:
- Nie wyglądasz na kogoś, kto tak postępuje.
- Inaczej niż ty?
- Owszem, Kate. Bardzo się różnimy.
- W jakim ty żyjesz świecie! - niemal wykrzyczała.
- W realnym, a nie w takim, którym rządzą szlachetne ideały. W realnym, w któ-
rym decyduje biznes, a nie mrzonki. Bo taka jest ludzka natura, Kate, a jej znajomość to
moja specjalność. - Przerwał na moment. - Pas buforowy jest kluczową informacją, jeśli
chodzi o cenę farmy. W świecie realnym tylko to się liczy, a nie to, że jest ważny dla
ekosystemu. I będę starał się ukryć tę informację, by ktoś inny nie wykorzystał jej prze-
ciwko mnie, czyli obniżył cenę.
- Nie myślałam, że aż tak zależy ci na pieniądzach.
- I tu dochodzimy do czegoś, co być może zaakceptujesz, bo jest bliskie świata
ideałów. Kate, wcale nie chodzi mi o pieniądze, ale o coś więcej. To nasza rodzinna po-
siadłość, nasz farma. Ktoś, kto ją kupi, nie może jej dostać za grosze. Znów odwołam się
do ludzkiej natury. Nowy właściciel będzie szanował farmę i zrobi wszystko, by się roz-
wijała, tylko wtedy, gdy dużo za nią zapłaci.
Brzmi to sensownie, pomyślała. Jeśli zabiorą sporą część areału, w dodatku od
strony wody, ziemia będzie nadawała się tylko na pastwiska. Jednak Grantowi zależy na
tym, by ktoś tu gospodarował. Leo by to pochwalił.
Jednak na razie sam zajmował się farmą, choć przyznał, że ma z tym problemy.
- Może ja ci pomogę w Tulloquay? W podzięce za garaż i pokój.
- Znasz się na tym? - Popatrzył na nią sceptycznie.
R
L
T
- Mój tata był lekarzem, ale mieszkaliśmy na farmie mamy. Mieliśmy bydło
mleczne. Sporo pamiętam.
- Nie masz czasu na własne badania.
- Nie mówię, że wszystko zrobię, ale mogę dać ci kilka rad. Reszta będzie na two-
jej głowie, sporo znajdziesz w internecie.
- Dlaczego chcesz mi pomóc? Uważasz mnie za palanta, który sam sobie nie pora-
dzi?
Za dupka, sprostowała w duchu.
- Chcę mieć z tobą dobre układy. Twój ojciec pozwolił mi pracować tu dwa lata, a
dla mnie to bezcenne. Pomogę ci ze względu na niego. - Rozejrzała się. - No i polubiłam
owce, więc wolałabym, żeby nie głodowały.
- A co, uważasz, że głodują?
- Nie - odparła z uśmiechem. - Ale niedługo trzeba je będzie odrobaczyć. Pomy-
ślałeś o tym?
- Hm... - Pokręcił głową. - Skąd mam wiedzieć, że nie będziesz mi szkodzić?
- Musisz mi zaufać. - Grant, dodała w duchu, w jakim ty żyjesz świecie?
- Zgoda - powiedział po długim namyśle. - Pokój i laboratorium w zamian za po-
rady. I pełna dyskrecja.
- Skoro to dla ciebie konieczne. - Przewróciła oczami.
- Konieczne, Kate. Ty jesteś specjalistką od wymiocin uchatek, a ja od ludzkiej
natury.
- Ciekawa analogia. - Odetchnęła głęboko. - Umowa stoi, ale pod jednym warun- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl