[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szszerrokich kanałów.
 Rozumiem. A kiedy opuszczacie Dolinę, moc kamienia-serca odpływa no-
wymi korytami  powiedziała Elspeth.
 Może tez wypełniać czasowe zbiorniki.
145
 A potem?
 Potem pozwalamy prądom wrócić w pierwotne łożyska i usuwamy kamień
 odparł Mroczny Wiatr, koncentrując się na osłonach, których będzie potrze-
bował: osłonach przeciwko kamieniowi, odbijających energię i zakrzywiających
jej tor i sondzie obdarzonej zmysłami pozwalającej obserwować reakcje kamie-
nia. Kamienie-serca nie były istotami świadomymi, lecz w pewnym sensie żyły
i pozwalały sobą kierować. Z wyjątkiem tego.
 Ale czy na początku nie wytyczaliście nowych szlaków właśnie po to, żeby
się pozbyć dzikich prądów?  spytała zaskoczona Elspeth.  Czy ja coś pomy-
liłam?
 Przynajmniej nie daje mi do zrozumienia, że nie mam pojęcia, o czym mó-
wię  pomyślał Mroczny Wiatr.
 Tak. . .  Jednoczesne udzielanie wyjaśnień i obserwacja kamienia wy-
magały najwyższego skupienia, a o to z pewnością chodziło Treyvanowi. Inaczej
narobi sobie kłopotów, a w tego rodzaju zadaniach  kłopoty wiązały się najczę-
ściej z niebezpieczeństwem. Gryfy nie okazały chęci przyjścia z pomocą, niczego
mu nie ułatwiały.  . . . zmieniamy tory energii. Przez cały czas naszego tu poby-
tu dzika magia zanika.  Dzika nie znaczy naturalna.   Osłony, o tak. . . żeby
wyczuwać kamień bez narażania się na oślepienie wybuchem mocy. . .   Ona
nie jest częścią tej ziemi. Pozostawiamy po sobie właśnie naturalny poziom mocy.
 Czyli po waszym odejściu i zniknięciu kamienia-serca wszystko wraca do
stanu sprzed magicznych wojen?  dopytywała się Elspeth. Mroczny Wiatr i Hy-
dona wyjaśnili już jej naturalny przepływ mocy. tworzenie energii przez istoty ży-
we oraz gromadzenie jej w prądach i zbiornikach w taki sam sposób, w jaki woda
zbiera się w rzekach i jeziorach.
 Przynajmniej na tyle, że żyjący tu ludzie nie muszą się bać narodzin dzie-
ci z pazurami i dwiema głowami. Nie pozostają tu także Zmiennolicy, chyba że
cudem przedrą się przez nasze ziemie.   Jeszcze jedna tarcza pomiędzy koń-
cem prądu a kamieniem. . .   Odchodząc zabieramy magiczne, lecz niewinne
lub niegrozne istoty, aby nie musiały obawiać się spotkania z ludzmi, którzy na
pewno tu nadejdą.
Jej twarz zmieniła się, jakby przyszło jej do głowy coś, o czym nigdy dotąd
nie myślała. Mroczny Wiatr chciałby się dowiedzieć, co to było. Może jednak
pózniej.
 Zbuduj wokół siebie tyle osłon, ile umiesz  rzekł. Nie wiem, co się stanie;
pracowało tu tylu magów, że kamień mógł zmienić zachowanie. Zdołasz patrzeć
moimi albo Treyvana oczami?
Skinęła głową i wysłała do niego wiązkę energii, czekając, aż ją uchwyci.
 Obiecujące. Nie rzuciła mi mocy w twarz, bez pytania  cieszył się w du-
chu. Dokładnie osłonił myśli przed przypadkowym odczytaniem i połączył się
z Elspeth. Nie podejrzewał jej o sondowanie umysłów innych, lecz wypadki się
146
zdarzają. Nie miał ochoty dzielić się z nikim swymi spostrzeżeniami, zwłaszcza
z Elspeth, dla której nie byłoby to przyjemne.
Treyvan dał mu znak i również wysłał sondę. Połączyli się bez trudu. Gryf jed-
nak czekał, aż to Mroczny Wiatr zacznie. Najwyrazniej miał zamiar odegrać rolę
rezerwy; w razie potrzeby pośpieszyć z pomocą, lecz na razie pozostawić przy-
wództwo uczniowi. Przed nimi jaśniał czerwonawo kamień-serce; jego energia
pulsowała, iskrzyła się i wirowała wokół. W podstawie kamienia zakotwiczono
linie mocy; pomiędzy większymi prądami przebiegała siateczka drobnych stru-
myków, których magiczna energia została przechwycona i przekształcona przez
kamień.
Czy był gotowy?
Wkrótce się okaże.
W porządku, stary przyjacielu. Zróbmy to szybko i dokładnie.  przekazał
w myślmowie Treyvanowi.
Było dokładnie, lecz nie szybko.
Jak przewidział Treyvan, kamień stawił opór. Mimo wszystko Mroczny Wiatr
nie przewidział jego zachowania, kiedy odciął pierwszy strumień.
Uformował energię w cienkie ostrze, wsuwając je pomiędzy kamień a linię
mocy w miejscu ich połączenia i ciął, a raczej przesunął  nóż po powierzchni,
jak przy czyszczeniu skóry królika. Ku swemu zaskoczeniu poczuł się, jakby miał
odciąć nogę starego, długo gotowanego, żylastego koguta  moc uginała się,
jednocześnie oplątując ostrze.
Zmienił taktykę; zamiast przeciąć, wypali sobie drogę. Również nic nie osią-
gnął, więc spróbował zamrozić prąd i oderwać go od kamienia. Udało się, lecz
w chwili, kiedy pochwycił końcówkę strumienia, wyczuł w kamieniu porusze-
nie. Przesłał moc do Treyvana. W samą porę! Kamień zdążył już wysłać sondy
w kierunku Mrocznego Wiatru  promienie zgaszonej czerwieni. Magowi wło-
sy stanęły dęba, kiedy złowróżbne ramiona wyciągnęły się ku niemu; jednak zi-
gnorowały go, szukając utraconej mocy. Przez jedną przerażającą chwilę magowi
wydało się, że kamień wie, kto pozbawił go strumienia energii i pragnie zemsty.
Bramy podobnie wysyłały wiązki energii w poszukiwaniu miejsca przeznaczenia.
Sondy kamienia znalazły prąd i prześlizgnęły się po powierzchni osłon, którymi
go zabezpieczyli, jednakże zanim zdołały sięgnąć dalej, Treyvan usunął linię poza
ich zasięg.
Mroczny Wiatr zadrżał, obserwując wyciągające się bezsilnie czerwone palce.
Było w nich coś dziwnego. Nigdy, w żadnej opowieści ani na żadnej lekcji, nie
natknął się na opis takiego zachowania kamienia-serca.
Na szczęście, te macki nie dorównywały siłą sondom Bramy i szybko osunę-
ły się w chaos powstały wewnątrz kamienia. Jednak nie oznaczało to rezygnacji;
147
kamień na pewno miał jeszcze w zanadrzu niespodzianki i magowie musieli za-
chować czujność.
Mroczny Wiatr czuł, że kamień wie, co zrobili, i wpadł w gniew  a to uczu-
cie wcale mu się nie podobało.
Z jednym  okiem wpatrzonym w kamień obaj magowie wkładali całą siłę
w wytyczanie nowego szlaku dla strumienia, co przypominało ciągnięcie bardzo,
bardzo długiej liny grubości człowieka. Prąd opierał się siłą bezwładności i kiedy
wreszcie skończyli, Mroczny Wiatr był równie zmęczony, jak po biegu pod górą.
Treyvan skupił się na domu swoim i Hydony. Sięgnął do ogniska mocy, znaj-
dującego się pod nim  znał je najlepiej  i część jego powierzchni uczynił
lepką, przynajmniej tak określił to Mroczny Wiatr. Cokolwiek to było, przycią-
gnęło strumień mocy, gdy tylko usunęli osłony; wkrótce energia przyciągnęła do
ogniska jak gwózdz do magnesu. Wtedy Mroczny Wiatr poszerzył i umocnił no-
we koryto, żeby ułatwić energii osadzenie się w nim. Przez chwilę obserwował,
co się stało.
Nie liczę na przypadek, nie tym razem  odezwał się do Treyvana, czując
w głębi mózgu obecność Elspeth, obserwującej z ciekawością ich poczynania. 
Nie podoba mi się to, co kamień zrobił poprzednio i nie chcę, by się to powtórzyło.
Musimy dobrze osłonić połączenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl