[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usta swoimi co sprawiło, że Severus jęknął i przyciągnął Harry'ego bliżej,
pogłębiając pocałunek. Bez żadnych wątpliwości, chłopak rozchylił wargi.
Znajomy taniec ich języków spowodował, że wszystkie uczucia: ciepła, lekkości i
zadurzenia zatańczyły mu w żołądku. Miał nadzieję, że da sobie radę z resztą
planu.
Ptaki ćwierkały wesołe melodie, nie zdając sobie sprawy, że kilka stóp od nich
Severus za pomocą swoich dłoni sprawiał, że Harry śpiewa swoją własną
piosenkę złożoną z westchnień, sapnięć i chichotów.
Po jakimś czasie wiedział jednak, że najwyższa pora przestać. Dłoń Severusa od
jakiegoś czasu leżała na jego brzuchu, jakby zbierając w sobie odwagę, by
zsunąć się niżej, a drugie ramię przyciągało go bliżej, przez co znajdował się
teraz prawie na kolanach mężczyzny. Harry przerwał pocałunek.
- Powinniśmy przestać  sapnął na wydechu.
Nie był przygotowany na warknięcie, które usłyszał. Spróbował się odsunąć, ale
dwie silne dłonie wylądowały na jego plecach, tuż pod skrzydłami, przyciągając
go bliżej.
- Mój.  Pocałunki spadły na jego kark.
O cholera. Zabawa z ogniem grozi poparzeniem, a on chyba posunął się w
swoim kuszeniu za daleko. Wyglądało na to, że mężczyzna nie jest świadomy
tego co robi, a Harry starał się zwalczyć w sobie uczucia, które w nim buzowały.
Nie mogli sobie na nic pozwolić, ponieważ musieli czekać. Jeszcze dwa
miesiące.
A tak w ogóle to dlaczego?
Och, jasne.
Wincie przyzwoitość, cierpliwość i praktyczność.
Dłoni Severusa musiała skończyć się cierpliwość, ponieważ przesunęła się z
pleców Harry'ego na przód jego dżinsów. Chłopak pisnął głośno i odsunął się.
Trzeba przestać.
Jeśli mężczyzna nie chciał, żeby ich pierwszy raz odbył się w ciemnym korytarzu,
to drzewo również nie było dobrą opcją.
- Przestań, Severusie. Nie możemy.
Wyglądało na to, że użycie pierwszego imienia przyniosło jakiś skutek.
Mężczyzna zamrugał kilkakrotnie i jęknął.
- I ty nazywasz mnie złośliwcem, Harry?  zapytał. Jego oddech był nierówny i
gwałtowny.
- To miała być zemsta za twój wyskok sprzed kilku miesięcy, ale wygląda na to,
że torturowałem również sam siebie  odparł Gryfon, nie przestając odsuwać się
od mężczyzny. W końcu, gdy dzieliło ich około metra przestrzeni, odważył się
zerknąć w oczy Severusa, które wciąż były nieco zamglone. Przesunął dłońmi po
włosach, czochrając je jeszcze bardziej.  Powinienem już iść  dodał, wstając.
Hermiona powiedziała, że pierwsza zasada planu głosi, by odejść pierwszym.
- Na pewno nie.  Mistrz Eliksirów złapał go za ramię.
- Ty opuściłeś korytarz pierwszy! I zawsze to ty mnie odsyłasz, gdy zaczyna być
gorąco. Staram się choć raz być jeden krok na przód.
- Nie możesz nigdzie iść.
- A to dlaczego?
- Ponieważ musisz sprowadzić mnie na dół.
Och. Harry zapomniał, że wciąż znajdują się na drzewie. Bezgłośnie przywołał
swoją koszulkę i nałożył ją. Potem pomógł Severusowi wstać, co było dość
dziwnym widokiem.
- Jeżeli spadnę, to przysięgam&
- Wiem, wiem. Pierwszego od setek lat Diligarianin spotka przedwczesna
zagłada.  Harry otoczył mężczyznę ramionami i razem zlecieli na ziemię.
Severus otrzepał swoją szatę i spróbował zachowywać się tak, jak gdyby jego
strach i niepewność sprzed chwili nie miały w ogóle miejsca. To wszystko
wyleciało mu z głowy, gdy powrócił myślami do wydarzenia, które zdarzyło się
pomiędzy gałęziami drzewa. Nachylił się, lekko całując Harry'ego.
- To będzie całkiem miłe wspomnienie związane z wysokością.
- A więc już się nie boisz?
- Powiem tak: lepiej, żebym już nigdy nie znalazł się na drzewie. Albo inaczej&
- Albo inaczej, co?  zapytał Harry z uśmiechem.
- Zostawmy to tak, jak jest  odparł mężczyzna tym głębokim głosem.
Dreszcz, który wcale nie był nieprzyjemny, przebiegł wzdłuż kręgosłupa
Harry'ego. Obydwaj stali przez chwilę w promieniach zachodzącego słońca.
- Więc?
- Więc, co?
- Chciałeś przecież odejść pierwszy  zaśmiał się mężczyzna.
- Ale to ty mi o tym mówisz.  Końcówka wielkiego planu Harry'ego okazała się
niewypałem. Widział jak Severus kręci głową i wiedział, że musi coś szybko
wymyślić. Pocałował lekko mężczyznę.  Idz już. I tak muszę znalezć swoje buty.
- W porządku, pozwolę się odesłać.  Uśmiechnął się krzywo.  Jesteś pewien,
że nie potrzebujemy bicia zegara?
- Gdybym miał skarpetki, jedna z nich zostałaby w ciebie rzucona.
- Urocze.  Kolejny, szybki pocałunek. - Widzimy się jutro w porze lunchu?
- Jasne.
- To dobrze. Czy możemy przyjąć do świadomości fakt, że kuszenie siebie
nawzajem zostało zakończone?
- Wydaje mi się, że tak.
- Zwietnie, ponieważ kiedy następnym razem stanie się coś takiego, to nie
będzie zabawa.- Kolejny zimny dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa i Gryfon
poczuł, że się rumieni.  Do widzenia, Harry.
- Do widzenia, Severusie.
Mężczyzna odwrócił się i ruszył w stronę zamku.
- Miałeś rację. Wiosenne zachody są całkiem przyjemne.
Harry czuł, że jego towarzyszowi wcale nie chodziło o słońce. Uśmiechnął się i
rozpoczął poszukiwania swojego obuwia.
O O O O
- Mam nadzieję, że na śniadanie będą gofry!  powiedział wesoło Ron, gdy szli w
stronę Wielkiej Sali.
- Ja potrzebuję kawy  mruknął Harry, ziewając.
- Oooch& Czy twoje nucenie przeszkadzało ci w spaniu, Dzwonku?
- Przesadzasz. Wcale tak dużo nie nucę.
- Wybacz, ale taka jest prawda. Czasami są to nawet jakieś wesołe melodyjki.
- To śmieszne.  Harry zwrócił się do przyjaciółki.  Hermiono, powiedz mu, że
wcale nie nucę.
- Cóż, nie słyszałam żadnych melodyjek, ale naprawdę nucisz przez sen, Harry.
- Jasne! Trzymasz jego stronę, a ja&
Weszli do Wielkiej Sali. W pomieszczeniu zapadła głucha cisza.
- Cudownie. Co teraz?  zapytał Harry.
Trójka podeszła do swoich miejsc i usiadła przy stole. Hermiona wzięła do ręki
Proroka. Zerknęła na pierwszą stronę, a jej oczy rozszerzyły się w szoku.
- Co? O co chodzi? Zaatakowałem jakąś wioskę? Jakaś sekta składa mi ofiary?
- Lepiej.  Podała mu gazetę.
- Hmm& - parsknął, strzepując strony.  Co mogłoby być lepsze od własnej
sekty i ataku na wioskę& - umilkł nagle, zaczynając czytać.
Chłopiec, Który Inspiruje.
Artykuł Sophie Apherman.
Ten artykuł jest pierwszym i głównym sprostowaniem wiadomości dotyczących
Harry'ego Pottera, które ukazały się w przeciągu kilku ostatnich miesięcy. Do
redakcji naszej gazety dotarła informacja, iż pan Potter otrzymał spadek złych,
magicznych istot  Diligarianów. Jednak jedynym prawdziwym faktem jest tutaj
tylko otrzymanie spadku, ponieważ rasa ta nie ma w sobie ani kropli złej krwi.
Dziennikarka opracowująca poprzednie artykuły oraz zródło jej informacji
znajdowali się w ogromnym błędzie. Dligarianie nie zabijali ani nie prześladowali.
Oni inspirowali.
Nasza redakcja otrzymała od anonimowego informatora wiekowy dokument,
mówiący o historii tej rasy. Pergamin ten poddano wielu wnikliwym testom, a jego
treść może teraz zostać przedstawiona naszym czytelnikom w nadziei, że
rozjaśni ona choć trochę tajemnice Harry'ego Pottera.
Diligarianie byli znani zarówno w czarodziejskim, jak i w mugolskim świecie. Nie
magiczni nazywają ich Muzami. Twierdzi się, iż są oni stworzeni, by inspirować
oraz być zródłem nadziei i szczęścia. Wielu z wielkich mugolskich myślicieli, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl