[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zrozumiałem.
Jenny odeszła w stronę domu, ale w pół drogi odwróciła się
gwałtownie.
- Lubi, kiedy się ją kołysze do snu.
- Kto nie lubi... - Dave pokiwał głową.
Patrzył za odchodzącą Jenny. Nie była przesadnie szczupła, jak
niektóre kobiety. Na szczęście. I miała bardzo piękne biodra. W tej chwili
przyszła mu do głowy myśl, żeby to Dori wysłać do domu, a w nocy za-
opiekować się Jenny.
- Jenny - zawołał za nią.
- Słucham?
- Co powiesz o nowym lokalu na sklep? Podobał ci się?
49
R S
- Jasne.
- Zadzwonię do Loyala jutro z samego rana. - Uśmiechnął się.
- Dobrze.
- Sam, nie tylko ty masz problemy - warknął Dave w słuchawkę,
usiłując nakarmić Dori jajecznicą.
Dori wypluła wszystko, co włożył jej do buzi. Szkoda, że w domu
nie ma płatków owsianych. Może poszłoby mu lepiej.
- Jak to możliwe, że Nancy zawsze wygrywa wyścig z tobą? Nie
udało ci się znalezć Megan w dniu jej urodzin! Teraz prawdopodobnie
przegapimy Boże Narodzenie. Nie, nie chcę słuchać żadnych wymówek.
Zrób wreszcie coś konkretnego! - Z furią rzucił słuchawkę na widełki.
Nie był tak wściekły od czasu ostatniej rozmowy z Nancy w sądzie.
Dori przyglądała się mu z uwagą.
- A co powiedziałabyś na banana? - zapytał z ciężkim
westchnieniem.
Tym razem poszło lepiej. Dori z zadowoleniem przełykała bananową
papkę, on drugą ręka przerzucał korespondencję. Przyszło mnóstwo
zamówień na nowe latawce. %7łe też z kobietami nie wiedzie się mu tak, jak
w interesach!
Zabrał Dori do łazienki, żeby ją przebrać.
- Wiesz co, mała? - Mrugnął, zdejmując z niej poplamione od góry
do dołu śpioszki. - Większość kobiet wygląda strasznie w bananowym
kolorze. Tobie całkiem w nim do twarzy.
Jenny mieszała czekoladową masę w miedzianym kociołku, kiedy
Dave z Dori w ramionach wkroczył do cukierni.
- Cześć - zawołała. - Zaczynałam się denerwować.
50
R S
Zupełnie nieświadoma tego, co robi, zdjęła gumowe rękawice i
przygładziła wilgotne jeszcze włosy. Na pewno wyglądała strasznie. Do
trzeciej w nocy pisała sprawozdanie finansowe. Rano zaspała. Włożyła na
siebie pierwszy lepszy podkoszulek i tak jak stała, bez makijażu,
przybiegła do sklepu. Nie miała wątpliwości, że ona i Księżniczka mają
teraz jednakowe fryzury.
Za to Dave znowu przypominał dzisiaj Kevina Costnera. I jak
zwykle był nienagannie ubrany i uczesany.
- Czy udało ci się zmrużyć oko tej nocy? - zapytała, odbierając od
niego Dori.
- Nie było tak zle. Zęby trochę jej dokuczały, ale kupiłem specjalny
krążek do zamrażania w lodówce. Pomogło. Dzisiaj...
- Nie możesz zatrzymać jej dzisiaj.
- Dlaczego?
- Bo Rob zostawił ją u mnie. - Wiedziała, że mówi jak dziecko, ale
bardzo chciała mieć Dori przy sobie. - Tęskniłam za tobą, maleńka.
Połaskotała ją po brodzie. Uszczęśliwiona Dori chwyciła jej palec i
wsadziła go do buzi.
- Auu! - krzyknęła Jenny, kiedy poczuła na skórze ostre ukłucie. -
Dave! Ona ma dwa zęby!
- Niemożliwe. - Dave podbiegł i sprawdził palcem dziąsła Dori. -
Rzeczywiście. Jeszcze wczoraj nic tam nie było.
- Poczekaj! Zaraz przyniosę aparat. To jest przecież ta jedyna okazja.
Biegnąc na zaplecze sklepu, była świadoma, że Dave odprowadza ją
wzrokiem. Nie musiała się oglądać, żeby wiedzieć, jak na nią patrzy. Jak
na kobietę, nie jak na sąsiadkę. W głębi duszy wiedziała, że powinna
51
R S
trzymać się od niego z daleka. Coraz lepiej czuła się w jego towarzystwie.
To rosnące uzależnienie niepokoiło ją coraz bardziej.
- Wez ją na kolana, a ja zrobię wam zdjęcie. - Dave podał jej Dori.
- Nie. Wyglądam dzisiaj strasznie - zaprotestowała.
- Opowiadasz głupstwa. Wyglądasz wspaniale. A teraz otwórz jej
buzię.
Jenny połaskotała Dori w brzuszek i mała zaniosła się radosnym
chichotem. Dokładnie wtedy błysnął flesz.
- Zwietnie. - Uśmiechnęła się. - A teraz ty.
Gdy przekazywali sobie Dori, ich palce zetknęły się przypadkiem.
Być może Dave przytrzymał jej rękę dłużej, niż trzeba, gdyż Jenny
poczuła, że ogarnia ją fala ciepła. Nic się nie działo, ale świat zaczął nagle
poruszać się w zwolnionym tempie. Zmysły, które od czasu zerwania z
Brianem utrzymywała w stanie znieczulenia, dały o sobie znać. A przecież
związek z mężczyzną był ostatnią rzeczą, w jaką chciałaby się teraz
wdawać. Miała swoje problemy i bez zakochiwania się. Tylko dlaczego
było jej przykro, kiedy Dave cofnął rękę?
- Jenny - ostrzegł ją, widząc, że przykłada aparat do oka. - Nie
znoszę, kiedy robi mi się zdjęcia.
- Przepadło! - Zaśmiała się, widząc, że Dave zrobił strasznego zeza i
wywalił na całą długość jęzor. - Taki twój wizerunek Dori będzie
pokazywać swoim wnukom.
W tej samej chwili dziewczynka rozpłakała się głośno.
- Chyba jest głodna. - Jenny odłożyła aparat.
- Nie. Dopiero co ją nakarmiłem. - Dave przełożył Dori przez ramię i
poklepał ją po plecach. - Wezmę ją do domu i ukołyszę do snu. Dzisiaj
Peter pilnuje sklepu.
52
R S
Jenny poczuła się oburzona. Ten facet znowu przejmuje całą
odpowiedzialność za Dori.
- Nie. Wiem, że masz większe doświadczenie, ale jak na
początkującą opiekunkę ja też radzę sobie niezle.
- Nie musisz mnie przekonywać. Wiem o tym, ale jesteś zajęta, a ja
nie mam nic do roboty.
Jenny podeszła do niego i nie zwracając wcale uwagi na kręcących
się po cukierni klientów, próbowała odebrać mu dziecko.
- Nie myśl, że nie doceniam pomocy, ale nie chcę nadużywać twojej
uprzejmości.
- Uważaj. Nie ciągnij jej tak. - Dave nie zamierzał wypuścić małej z
rąk.
- Więc oddaj mi ją.
- Jenny, Dori musi się przespać. Dlaczego nie pozwalasz mi wziąć jej
do domu?
- Bo to nie jest twoje dziecko.
- Ani twoje.
- Nie kłóć się ze mną - syknęła z zaciętą miną. - Ja będę się nią
opiekować!
- Naprawdę? A kto zajmie się klientami? Dlaczego upierasz się tak
głupio?
- To ty głupio się upierasz. Lada chwila będzie tu pani Wilcox. -
Jenny popatrzyła surowym wzrokiem na Dave'a.
- Przepraszam - odezwał się poirytowany głos. - Czy tu w ogóle ktoś
pracuje?
Tęgawa kobieta z trójką dzieci stała przy kasie, gotowa płacić za
zakupy.
53
R S
Jenny nabrała powietrza w płuca.
- Dave, idz już do domu.
Palcami kreślił kółka na plecach Dori. Jenny wyobraziła sobie jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl