[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piersi jej przygniata ogromny ciężar. Pokój wydawał się
ciasnym,
trudno było w nim oddychać... Uczyniło się jej duszno,
zapragnęła
nagle odetchnąć świeżym powietrzem.
Przejażdżka na Wróżce" sprawiłaby jej z pewnością ulgę...
Julka
spojrzała na zegarek. Ani matka ani Herbert nie wstaną
wcześniej niż
za godzinę. Zawahała się, a po chwili zadzwoniła na
pokojówkę. Gdy
zjawiła się służąca, Julka poleciła jej wezwać panią
Wohlgemuth.
Zanim gospodyni przyszła, schowała jeszcze starannie
dokumenty
w biurku i zamknęła szufladę na klucz.
Po upływie kilkunastu minut, nadeszła pani Wohlgemuth.
- Jaśnie panienka mnie wołała?
- Tak - odparła Julka, ujmując jej rękę - mam do pani
jeszcze
jedną prośbę.
- Słucham! - rzekła gospodyni.
- A więc muszę znowu zwrócić się o pomoc do pani. Nie
chcia-
łabym się dziś jeszcze zobaczyć z moją matką, skłaniają mnie
do
tego ważne powody; mimo to pragnę odetchnąć świeżym
powie-
trzem. Postanowiłam więc wyruszyć na konną przejażdżkę
teraz,
dopóki państwo jeszcze śpią...
- Aha! - mruknęła ze zrozumieniem pani Wohlgemuth.
- Pojadę do Schenrode - ciągnęła Julka dalej - zatrzymam
się
tam aż do wieczora. Możliwe, że zostanę na noc, a nawet
przez
dzień jutrzejszy... Nie wiem tego dokładnie...
156
- A co powiedzieć pani von Sterneck gdy wstanie? -
przerwała
gospodyni.
- O to właśnie chodzi! Nie chciałabym, żeby państwo
niepokoili
się, gdy nie powrócę do domu. Na wszelki wypadek zabiorę
trochę
nocnej bielizny. Moja matka i mój narzeczony z pewnością
przesz-
kodziliby mi, gdyby wiedzieli, gdzie przebywam, a ja pragnę
być
sama... Dlatego właśnie chcę, żeby myśleli, iż jestem chora i
leżę
w moim pokoju... Gdy wyjadę, pani natychmiast zamknie na
klucz
drzwi mojej sypialni. Gdyby się pytali, co mi dolega, powie im
pani,
że czuję się niedobrze, mam silny ból głowy i, że mi potrzeba
spo-
koju i wypoczynku. Tak?
- Naturalnie, jaśnie panienko. Uczynię wszystko, jak sobie
jaśnie
panienka życzy.
- Doskonale.
- Czy jaśnie panienka zaraz pojedzie?
- Tak, niech pani przyśle moją pokojówkę. Muszę się
jeszcze
przebrać. Niech pani każe stajennemu osiodłać konia i
wyprowadzić
go do parku. Nie chcę wyruszać z dziedzińca i dopiero w parku
dosiądę konia, by nikt nie zauważył, jak odjeżdżam. Zależy mi,
by
w zamku nie wiedziano o tym. Tylko stajennego i moją
pokojówkę
należy przypuścić do tajemnicy i nakazać im milczenie, aby
mnie
przypadkiem nie zdradzili...
- Powiem im to, jaśnie panienko!
- To już wszystko...
Pani Wohlgemuth, zakłopotana, mięła róg fartucha,
wreszcie zaś
spytała nieśmiało:
- Jaśnie panienko, czy wolno mi zadać jedno pytanie?
- Słucham, niech pani mówi.
- Ja załatwię wszystko, jaśnie panienko, ale...
- Ale co?
- Czy... czy nie byłoby dobrze posłać teraz po pana von
Gerla-
chhausen? Może pomoc wiernego, oddanego przyjaciela
przydałaby
się teraz jaśnie panience? Powiedział mi, że przybędzie na
każde
wezwanie, jestem pewna, że dotrzyma słowa. Czy jaśnie
panienka
nie chce go zawezwać?
Julka ze smutkiem potrząsnęła głową.
157
- Nie, nie...
- Dlaczego, jaśnie panienko?
- Nie mogę, droga pani. To zresztą nie zdałoby się na nic.
Muszę sobie poradzić sama.
Julka odetchnęła z ogromną ulgą, gdy znalazła się na
grzbiecie
Wróżki". Zacięła lekko konia i pocwałowała przez park. Do
siodła
przymocowała małą paczkę, która zawierała rozmaite
drobiazgi to-
aletowe i nocną bieliznę.
Dziewczyna postanowiła, że przed następnym rankiem nie
po-
wróci do Ravenau. Liczyła na to, że żona kasztelana znajdzie
dla
niej jakieś odpowiednie pomieszczenie w Schenrode. Można
będzie
przewietrzyć jeden z pokoi, napalić w piecu i przygotować go
na
noc...
Wobec tego, że matka i Herbert wczoraj dopiero byli w
Schen-
rode, nie zachodziła obawa, że dziś znowu tu przyjadą. Julka
nie
wiedziała, że ciotka i siostrzeniec uplanowali ponowny
przyjazd na
dzień dzisiejszy.
Wiedziała, że nie wytrzyma do jutra, zamknięta w swoich
apar-
tamentach w Ravenau. Przeszkadzałaby jej świadomość, że
matka
przebywa w pobliżu. Spodziewała się, że tutaj w zupełnej
samotności
odzyska równowagę i zdolność jasnego rozumowania. Miała
nadzie-
ję, że uda się jej znalezć jakieś wyjście z sytuacji, że będzie
mogła
powziąć ostateczne postanowienie i ułożyć sobie plan
dalszego postę-
powania.
W Schenrode, oprócz kasztelana i jego żony, nie było
nikogo.
Wszyscy prawie zajęci byli pracą w polu, pod nadzorem
tamtejszego
rządcy. Nieliczni służący, którzy pozostali w pałacu, sprzątali
właśnie
bardziej odległe pokoje.
Julka powierzyła swego wierzchowca opiece kasztelana,
po czym
oznajmiła jego żonie, iż pozostanie do jutra w Schenrode.
Wiado-
mość ta wywołała ogromne zdziwienie. Kobieta chciała
natychmiast
urządzić całkowicie kilka pokoi na przyjęcie młodej pani, lecz
Julka
podziękowała jej za dobre chęci.
- Po co tyle zachodu? Te przygotowania są zbyteczne.
Znajdzie
się chyba dla mnie jakieś wygodne łóżko, to mi zupełnie
wystarczy.
158
Na razie, niech mi pani przyniesie szklankę mleka i kromkę
chleba
z masłem. Poczekam w pokoju w wieży, stamtąd jest taki
piękny
widok. Proszę mi tam przynieść śniadanie...
- Dobrze, jaśnie panienko!
- Aha, jeszcze jedno! Wolałabym, aby nikt nie wiedział o
mojej
obecności. Nie chcę, by ludzie donieśli o tym do Ravenau, bo
przy-
jechałam potajemnie do Schenrode. Czy pani zrozumiała?
%7łona kasztelana najwidoczniej nie rozumiała ani słowa.
Nato-
miast jej mąż, który właśnie w tej chwili powrócił ze stajni,
gdzie
umieścił konia, okazał więcej inteligencji.
- Jaśnie panienka życzy sobie przebywać u nas incognito -
rzekł
ze zrozumieniem.
Julka skinęła głową.
- Tak, właśnie o to mi chodzi. Proszę uważać, by mi nikt
nie
przeszkodził.
- Ma się rozumieć, jaśnie panienko! - odparł z godnością
kasz-
telan.
Dziewczyna udała się do pokoju w wieży. Była to wielka,
prze-
stronna sala, która łączyła się z okrągłym wykuszem,
stanowiącym
jakby jej przedłużenie. Był on oddzielony od głównej sali
ciężkimi
portierami. Gdy zapuszczało się owe kotary, wykusz
przeistaczał się
w okrągły, przytulny, wygodnie urządzony pokoik. Julka nieraz
już
spędzała tu całe godziny przy oknie, zachwycając się pięknym
wido-
kiem.
Dziś jednak, znużona i obojętna, usiadła na pierwszym z
brzegu
krześle i przymknęła oczy. Czuła, że siły ją opuszczają...
Gdy żona kasztelana przyniosła jej mleko, poprosiła ją o
jakąś
ciepłą chustkę. W małym pokoiku panował przejmujący chłód,
a
dziewczyna, zmęczona nawałem okropnych wrażeń i
bezsenną nocą,
odczuwała go w dwójnasób. Rozprzężone nerwy zaczęły jej
znowu
odmawiać posłuszeństwa. Dygotała na całym ciele...
Gdy przyniesiono jej chustkę , otuliła się w nią cała. Przez
kilka
godzin siedziała bez ruchu, z przymkniętymi oczyma i
rozmyślała o
swoim beznadziejnym położeniu. W głowie jej powstawały
najroz-
maitsze plany. Odrzucała jedne, aby po chwili układać nowe.
Zda-
wało się jej, że błądzi po omacku w mroku, że zabrnęła do
długiego,
159
chwili wrażenie szczutego, ściganego zwierzęcia, które
pragnie ujść
z rąk myśliwych. Wreszcie szepnęła:
- Nie chcę się spotkać z nimi... Ja... to znaczy... właściwie
nie
160
mogę... Nie powinni dowiedzieć się, że tu jestem... Nie
powinni...
w żadnym wypadku...
- Ale jak to urządzić, jaśnie panienko?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]