[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ja przyjadę do ciebie. Czy mogę u ciebie zanocować? A może
będzie więcej osób niż nas dwoje?
- Tylko my - zapewnił ją.
Tymczasem Alanie udało się spotkać z Kirsten. Aż dziw, że
nikt nie wezwał ochrony na widok kobiety, która skradała się
korytarzami na szóstym piętrze.
- Czy w końcu kupiłaś tę czarną sukienkę, która razem oglą-
dałyśmy w El Centro"? - zapytała niewinnym tonem, pewna, że
Kirsten, która zwraca ogromną uwagę na stroje, uzna to pytanie
za całkiem normalne.
- Tę z głębokim dekoltem? Nie - odparła Kirsten, nie kryjąc
żalu.
- Wobec tego, jeśli nie masz teraz nic lepszego do roboty,
chodzmy ją kupić. Nie dałam ci żadnego prezentu pod choinkę.
Za to Gabi dała ci kupon do każdego sklepu w El Centro". Mo-
głabyś go dorzucić.
Kirsten zmarszczyła czoło.
- Po co mi nowa czarna suknia? - zapytała butnie. Po chwili
jednak zmiękła. - Była piękna, prawda?
- Mogłabyś włożyć ją na dzisiejsze spotkanie z Mattem -
zauważyła Alana. - Blue Room" to wyjątkowy lokal.
- Nie można tego powiedzieć o moim towarzyszu. To kolacja
robocza. Nic ponadto.
S
R
- Przecież lubisz się ubrać. To nie jest suknia balowa. Po pro-
stu piękna suknia, w której wyglądasz tak zabójczo, że póki ona
wisi w sklepie, po prostu się marnuje.
- Może już ktoś ją kupił? - Kirsten czuła jednak, że mięknie.
Na pewno nie spędzą z Joshem czterech tygodni wyłącznie w
łóżku. Czasami chyba z niego wyjdą...
- Raz kozie śmierć - zadecydowała, oczami duszy widząc
minę Josha.
- Super! To jedzmy, jeśli już skończyłaś.
Dopiero wtedy zastanowiła się, co Alana robi tego poranka w
szpitalu. Zapewne też chciałaby ją zobaczyć w tej wystrzałowej
kreacji.
Jeśli będzie dobrze się w tej sukni czuła, łatwiej jej będzie
przebrnąć przez tę nieszczęsną kolację z Mattem. Pod warun-
kiem, że ten facet nie uzna, że wystroiła się tak specjalnie dla
niego...
- Czy życie musi być takie skomplikowane? - jęknęła, wy-
chodząc wraz z koleżanką z budynku.
To, co wydarzyło się potem, okazało się po tysiąckroć bar-
dziej skomplikowane, niż mogła sobie wyobrazić. Zaczęło się
od tego, że nowa suknia przyciągała łapy Marta, a dekolt jego
wzrok, gdy tylko nieco się pochyliła.
Po dwudziestu minutach na parkingu przed restauracją miała
tego na tyle dosyć, że postanowiła z nim poważnie porozma-
wiać.
- Matt, ustalmy pewne sprawy - zaczęła, gdy jego wzrok po
raz kolejny spoczął na jej dekolcie. - To jest spotkanie w spra-
wach zawodowych - przypomniała mu. - Być może popełniłam
błąd, wkładając tę suknię, ale jesteś dorosłym mężczyzną i po
S
R
winieneś umieć zapanować nad swoimi popędami. - Spojrzała
mu prosto w oczy. - Podczas tej kolacji będziesz siedział na
wprost mnie i będziesz rozmawiał ze mną wyłącznie na temat
wideo, skanowania, komputerów oraz sprzętu. Nie będziesz
próbował mnie dotknąć ani nie będziesz patrzył poniżej mojej
brody. %7łeby ci zadośćuczynić, ja płacę.
- Tak jest, proszę pani. - Zasalutował, uśmiechając się. - Ale
niech sobie pani nie wyobraża, że ostatnie słowo zawsze będzie
należało do pani - ostrzegł ją. - Jestem uparty.
Roześmiani weszli do restauracji, gdzie maitre d'hotel za-
prowadził ich do stolika w rogu sali.
Zamówiłem ten stolik, ponieważ zamierzamy pracować -
wyjaśnił Matt, widząc jej uniesione brwi. Wskazał na teczkę,
której wcześniej nie zauważyła. - Mam parę nowych pomysłów.
Jesteś cudowny - ucieszyła się. - Byłam dzisiaj u jednego z
naszych pacjentów, który był wyjątkowo rozkapryszony. Nie
tylko z powodu choroby. Nudził się. Biorę wszystko, co zapro-
ponujesz, byle ten dzieciak przestał myśleć o chorobie.
Usiedli.
Gdy Matt włączał komputer, Kirsten rozejrzała się po sali. Z
powodu odwołanego wesela było mniej gości, lecz z każdą
chwilą ich przybywało. Przy sąsiednim stoliku Kirsten ujrzała
kobietę w średnim wieku, która kogoś jej przypominała. To za-
pewne pacjentka. Poza szpitalem dawni pacjenci wyglądają zu-
pełnie inaczej.
Po chwili do kobiety ktoś się dosiadł. Mimo że Kirsten
S
R
widziała jedynie plecy w ciemnym garniturze, błyskawicznie
rozpoznała szerokie ramiona oraz włosy, teraz starannie zacze-
sane.
Serce zabiło jej mocniej, żołądek doznał skurczu, a umysł
podpowiadał, że mężczyzna ten bardziej się jej podoba, gdy ma
włosy w nieładzie. Ciekawe, czy jutro uda się jej zaprowadzić
na jego głowie taki nieład? Czy są już umówieni? Nie mogła
sobie przypomnieć. Każda ich rozmowa niemal zawsze kończy-
ła się sprzeczką.
Joy Phillips, którą rozpoznała natychmiast, gdy zjawił się
Josh, pomachała ręką w ich stronę, lecz Kirsten pewna, że w
peruce Dolly Parton była nie do rozpoznania, spojrzała za siebie.
Lecz za jej plecami była tylko ściana. Poza tym Matt odwza-
jemnił to pozdrowienie. Można by przypuszczać, że Joy rozpo-
znała swego kuzyna Matta, a nie ją.
Josh odwrócił się, by na nich popatrzeć. Kirsten z daleka wi-
działa jego ściągnięte brwi.
- Cholera! - mruknął Matt. - Dawno jej nie widziałem. Wy-
pada, żebym się przywitał. Kirsten, wszystko jest już gotowe.
Poruszaj się po ekranie myszą. W dymkach umieściłem polece-
nia, ale zamierzam jeszcze dodać głos.
Podsunął jej laptopa.
Przyjrzała się obrazkowi, po czym przeczytała polecenia.
Była zachwycona prostotą programu oraz jego możliwościami.
Dymek z poleceniami był połączony z komputerowym ludkiem,
który robił przeróżne śmieszne sztuczki. Gdy na moment się
zawahała, ludek zaczął niecierpliwie tupać nogą.
Zaśmiewała się z kolejnego żartu komputerowego
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]