[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krążył po salonie. Obiecał przypilnować Ruby, by Alexis mogła się
wyspać, a to znaczy, że musi być w zasięgu elektronicznej niani. Ale kusiło
go, by wymknąć się z domu do winnicy i wędrować między rzędami
winorośli, dopóki nie padnie ze zmęczenia.
Po niebie toczyły się ciemne chmury. Wielkie krople deszczu waliły w
okna, z których roztaczał się widok na ogród. Raoul przytknął czoło do
chłodnej szyby. Wszystko było lepsze chłód, deszcz od myśli, które
kłębiły mu się w głowie.
Alexis... ciąża... Wpatrując się w ociekające deszczem rośliny, do
znudzenia powtarzał te dwa słowa.
To się nie może dziać. Nie po raz drugi. Przeżył jedną tragedię, stracił
Bree, a teraz życie wystawia go na kolejną próbę? To niesprawiedliwe, nie
poradzi sobie.
Tak, czuł ogromny strach, ale czuł też wściekłość. Znów został
zdradzony. Zaufał Alexis, wierzył jej, kiedy po ich pierwszej wspólnej nocy
powiedziała, że stosuje antykoncepcję. Nie zająknęła się słowem o tym, że
zapomniała o jednej lub dwóch pigułkach.
Deszcz z coraz większą siłą uderzał w szyby. Raoul stał bez ruchu.
Oczy go piekły, ból rozsadzał czaszkę.
96
R
L
T
Powoli przyzwyczajał się do Alexis w domu. Z początku był niechętny
jej, przyjazdowi, ale z czasem jego zmrożone serce zaczęło tajać. Uwierzył,
że nie powinien się tak izolować i że kiedyś może znów będzie szczęśliwy.
Ależ był głupi! Dostał nauczkę; czy wciąż mu mało? Ludzie, którzy
zapewniają o swojej miłości, potrafią kła mać jak z nut. Bree kochała go i
go okłamała. Nie sądził, że Alexis wytnie mu identyczny numer. Była taka
szczera otwarta, szlachetna. Którejś nocy, myśląc, że on śpi, powiedziała
szeptem, że go kocha. Nie musiała mówić; okazywała mu to każdym
gestem, dotykiem, spojrzeniem. Dzięki niej odżył, zaczął marzyć.
Ale ona też kłamała, a w dodatku dziś rano straciła przytomność. Ciąża
stanowi dla niej zagrożenie. Nie wiadomo, czym się skończy ten poród.
Całe życie pragnął mieć liczną rodzinę, jednak los ciągle wystawiał go
na próbę. Igrał z nim. Raoul zazgrzytał zębami. Z trudem powściągnął
krzyk, który cisnął mu się do gardła.
Cholera, drugi raz tego nie wytrzyma. Nie chce, nie może. Już raz
stracił ukochaną kobietę, z którą zamierzał być do końca swoich dni. Jej
śmierć go załamała, ból odebrał mu chęć do życia.
Za nic w świecie nie chciał powtórki. I nagle zrozumiał, że kocha
Alexis. W tym samym momencie ogarnął go niemal zwierzęcy strach, bo w
jego świadomości miłość wiązała się ze stratą. Gdyby, nie daj Boże, Alexis
umarła tak jak Bree, to byłby jego koniec. Na pewno już by się nie podniósł.
Musi bronić się przed uczuciem, stać się zimny jak głaz. Całkiem niezle mu
szło, zanim Alexis się pojawiła w jego życiu i zaczęła wpychać mu w ramio-
na Ruby.
Swoją dobrocią, wdziękiem, ciepłem sprawiła, że zaczął się otwierać i
znów był podatny na zranienie. Cholera, nie planował się zakochać, nawet
nie chciał Alexis pożądać. A pożądał jej. I kochał. Najchętniej pobiegłby do
97
R
L
T
niej do pokoju zobaczyć, jak się czuje i czy niczego jej nie trzeba.
Powstrzymywał się, bo nie ufał samemu sobie. Jej też nie ufał.
Musi wziąć się w garść, okryć się na nowo skorupą, otoczyć murem.
Ale tym razem solidnym, którego nie sposób zburzyć.
Podjąwszy decyzję, poczuł się silniejszy. Wyciągnął z kieszeni
komórkę i zaczął przeglądać listę kontaktów. Okej, jest: numer do
ginekologa Bree. Szybko, zanim zmieni zdanie, wcisnął połącz . Mimo
śmierci Bree facet był jednym z najlepszych lekarzy w kraju. On, Raoul, nie
zamierzał puścić Alexis do kogoś przypadkowego.
Miał szczęście, bo jakaś pacjentka odwołała wizytę. Umówiwszy
Alexis na jej miejsce, schował telefon do kieszeni. Przez kilka dni musi
zająć myśli pracą, a serce... serce zamknąć za żelazną kratą, tak by nic i nikt
nie miało do niego dostępu.
Nie rozumiem, dlaczego nie mogliśmy zaczekać, aż szpital poda mi
termin wizyty powiedziała Alexis, kiedy dwa dni pózniej Raoul wiózł ją
do Christchurch.
Nie chcesz wiedzieć, co spowodowało krwawienie?
To się czasem zdarza, Raoul. Często bez przyczyny.
Niezadowolony z odpowiedzi pokręcił głową.
Zawsze jest powód i zawsze jest rozwiązanie.
Usłyszał ciche westchnienie. Kątem oka zobaczył, że
Alexis odwraca się w stronę szyby.
Dobrze się czujesz? Pytał ją o to kilka razy dziennie.
Tak. Trochę mnie mdli, ale to normalne. Zwykle jak siedzę w fotelu
pasażera, dopada mnie choroba lokomocyjna.
Wolisz prowadzić?
Nie, nic mi nie będzie.
98
R
L
T
Powiedz, gdybyś chciała, żebym się zatrzymał.
Oczywiście. Ponownie westchnęła. Myślisz, że Catherine poradzi
sobie z Ruby? Mała strasznie grymasiła, kiedy odjeżdżaliśmy.
Wszystko będzie dobrze. Ale jeśli się martwisz, zadzwoń do
Catherine.
Nie, masz rację. Będzie dobrze.
Resztę drogi trwającej godzinę i kwadrans przebyli w milczeniu. Raoul
zaparkował samochód na parkingu. To tu, w budynku nieopodal, wydarzyła
się poprzednia tragedia. Poczuł bolesny ucisk w brzuchu. Może jednak to
nie był najlepszy pomysł, aby towarzyszyć Alexis? Pomógł jej wysiąść z
auta i poprowadził ją w stronę recepcji.
Alexis podała swoje nazwisko kobiecie za ladą i dołączyła do Raoula
w poczekalni. Widział, że jest zdenerwowana. Gdyby byli normalną parą,
wziąłby ją za rękę i starał się dodać jej otuchy. Ale nie byli normalną parą,
więc Alexis, blada i spięta, przysiadła na krawędzi sąsiedniego krzesła.
Nic mi nie jest, przestań mi się przyglądać rzekła przez zęby. Nie
rozpadnę się na kawałki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]