[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mo\na wiedzieć, co to jest?
Zimowa mieszanka o wiosennym smaku roześmiała się.
Czyli poezja?
Najczystsza. Wsypałam trzy nowe przyprawy. Jeśli zupa zyska twoje
uznanie, będziesz mógł ją nazwać.
Michael zwlekał, więc popatrzyła na niego wyczekująco.
Dlaczego nie próbujesz?
Panie mają pierwszeństwo odparł prawie szeptem. Był wzruszony.
Dziwił się, \e w ogóle jakieś słowa przeszły przez ściśnięte gardło. Nie mógł
jeść, nie byłby w stanie nic przełknąć.
Annie wydawało się dziwne, \e w jej kuchni znowu siedzi mę\czyzna. Od
czasu śmierci mę\a nigdy się to nie zdarzyło.
Lecz przy Rogerze te\ nigdy tak się nie czuła.
Bardzo dziwne, bo przecie\ Michael nie robił nic, aby wywołać jej
podniecenie. Nie musiał. Wystarczyło, \e siedział naprzeciw niej.
Tylko raz, dawno temu, przytrafiło się jej coś podobnego. Wtedy miała
dwadzieścia jeden lat i niewiele wiedziała o \yciu. Obecnie miała trzydzieści lat
i zebrała mnóstwo doświadczeń. W barze często umizgali się do niej ró\ni
mę\czyzni, ale z takimi podrywaczami świetnie sobie radziła. Natomiast
Michael wcale jej nie podrywał, nawet nie próbował delikatnie flirtować. Po
prostu rozmawiał z nią i uwa\nie słuchał. Miał wyjątkowy dar prowokowania jej
do zwierzeń.
Nie mogła sobie darować, \e tyle mu opowiedziała. Wystraszyła się, \e
zniechęci go do siebie gadulstwem i jednocześnie uświadomiła sobie, \e chce
się podobać.
Jak smakuje? zapytała głucho.
Wyśmienita zupa.
Zabrał się do jedzenia z oporami, lecz potem z apetytem zjadł dwie
porcje.
Pyszna. Bardzo dziękuję.
Jak ją nazwiesz?
Roześmiał się tak, \e Annie przeszył dreszcz.
Daj mi trochę czasu do namysłu.
Boję się, \e zapomnę, co tu namieszałam.
Dobre potrawy są warte przemyślanej nazwy.
Annie była zadowolona, \e zupa się udała, choć gotowała ją bez większej
uwagi.
Zjesz kawałek quiche? spytała przekonana, \e Michael odmówi.
Bardzo chętnie. Jestem głodny jak wilk.
Wcią\ jesteś głodny?
Oczywiście. Przez cały dzień cię\ko pracowałem, a poza tym nie jestem
mikrusem.
Zauwa\yłam. Podała du\ą porcję quiche.
Proszę. A ty?
Najadłam się wcześniej. Muszę przygotować coś na jutro, więc wybacz,
\e nie będę ci towarzyszyć.
Miała nadzieję, \e z dala od Michaela zdoła uspokoić szalejące serce.
Obserwował Annie, która pracowała z niezwykłą wprawą. Nadal była
piękna; trochę szczuplejsza, lecz zaokrąglona, gdzie trzeba. Mogłaby trochę
przytyć, ale zapewne i ona czasem zapominała o jedzeniu, mimo \e gotowała
dla innych.
Rozległ się tupot i drzwi otworzyły się na oście\.
Mamusiu, wiesz... Dobry wieczór. Kim pan jest?
Michael poczuł przyśpieszone bicie serca. Powoli odło\ył widelec i wstał.
Jestem Michael Harding. A ty na pewno Stephen. Du\o o tobie
słyszałem.
Wyciągnął dłoń i czekał z zapartym tchem. Gdy chłopiec ufnie podał
rączkę, wzruszenie odebrało Michaelowi mowę. Pomyślał, \e to dziecko ma
jego oczy, jest do niego podobne jak dwie krople wody. Co będzie, jeśli Annie
zauwa\y?
Nie zauwa\yła.
Wytarła ręce, ucałowała syna, powiesiła jego marynarkę na oparciu
krzesła.
Jak było w klubie? Stephen posmutniał.
yle, bo nie umiem grać. Tatuś miał mnie nauczyć, ale...
Michael poczuł kłucie w sercu, bo malec te\ odczuwał brak Rogera. No
có\, ojcostwo to nie tylko kwestia biologii. Uświadomienie sobie tego faktu
sprawiło mu przejmujący ból.
Wiesz, synku, co zrobimy? Wypo\yczymy z biblioteki ksią\kę o
szachach i...
Ja mógłbym cię poduczyć. Michael chrząknął zakłopotany. Jeśli
mama pozwoli.
Gdy spojrzał Annie w oczy, dostrzegł w nich niedowierzanie.
Chcesz go uczyć? Kiedy? Przecie\ jesteś zajęty.
Nie zamierzam harować od rana do wieczora. Miałby nie znalezć
czasu dla syna?
Wobec tego z góry dziękuję. Uzgodnimy termin i...
Zagramy teraz? ucieszył się Stephen.
Nie. Ju\ jest po ósmej, pora myć się i iść spać. Jadłeś kolację?
Tak Annie pocałowała syna i kazała iść do łazienki. Michael nagle
poczuł, \e mu duszno. Wyjął z kieszeni kluczyki.
Czas na mnie... Nie chcę przeszkadzać.
Zdawało mu się, \e w zielonych oczach mignęło rozczarowanie.
Wcale nie przeszkadzasz. Ju\ nie jesteś głodny? Odczuwał głód, lecz
innego rodzaju. Głód związany z Annie i synem. Emocje dławiły go w gardle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]