[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niebo przed nią rozświetlały coraz jaśniejsze błyskawice. Powoli i ostrożnie prze-
jechała kilka kilometrów. I wtedy lunął deszcz.
Wycieraczki chodziły z maksymalną prędkością, a i tak nie dawały sobie rady ze
ścianą wody. Katie zupełnie nic nie widziała. Mogła jedynie zjechać na pobocze i się za-
trzymać.
R
L
T
Narastał w niej niepokój. Uspokajała się, że to najpewniej oberwanie chmury, które
potrwa minutę, a potem przejdzie. Mijały jednak minuty, a deszcz nie słabł.
I wtedy ból znowu się pojawił.
Katie położyła dłoń na brzuchu. Rozpoczął się drugi trymestr ciąży, a ryzyko poro-
nienia było już wtedy podobno mniejsze. Wraz z Alexim planowali w weekend powie-
dzieć rodzicom o dziecku.
Jej oczy wypełniły łzy, gdy ból znowu zaczął przybierać na sile. Tak bardzo pra-
gnęła tego dziecka, pragnęła tulić je i kochać. Pragnęła zostać matką.
Wyjęła z torebki komórkę i wybrała numer Alexiego. Nie sądziła, aby cokolwiek
mógł zrobić - był pewnie jeszcze w Paryżu - ale już sam jego głos stanowiłby pociesze-
nie. W telefonie panowała jednak głucha cisza. Katie zerknęła na wyświetlacz i przeko-
nała się z przerażeniem, że nie ma sygnału. Musiała znalezć się w miejscu, gdzie góry
blokowały zasięg.
Rozpłakała się na dobre. Zmęczyło ją bycie silną, próby udawania, że wszystko
będzie dobrze. A może wcale nie będzie.
Kiedy Alexi dotarł do domu, wszędzie paliło się światło. Stanął u szczytu schodów
i zawołał:
- Katie, skarbie, gdzie jesteś?
%7ładnej odpowiedzi.
- Katie? - Zajrzał do kuchni.
Pusto. Myśląc, że może zdążyła już zasnąć, włączył czajnik i wyjrzał przez okno.
Burza była naprawdę gwałtowna; opózniła lądowanie w Atenach, no i musiał poczekać,
aż dało się wrócić samochodem do domu. Z powodu ulewy droga stała się w niektórych
miejscach zupełnie nieprzejezdna i musiał jechać objazdem.
Dobrze, że burza rozpętała się póznym wieczorem, a nie wcześniej, w przeciwnym
razie martwiłby się o wracającą z pracy Katie. Miał nadzieję, że kupione przez nią auto
było w dobrym stanie. A skoro o tym mowa, to gdzie się ono podziewało? Nie widział
żadnego samochodu, kiedy zajechał przed dom.
R
L
T
Alexi udał się na piętro. Zwiatło w sypialni było włączone i wyglądało na to, że
Katie zdążyła się już położyć - kołdra była odrzucona na bok, a na stoliku nocnym stała
filiżanka z herbatą. Dotknął jej ręką. Zimna.
- Katie? - Wszedł do przyległej do sypialni łazienki, ale tam też jej nie było. - Ka-
tie? - Wyjrzał na korytarz i ponownie zawołał jej imię. Wtedy dostrzegł leżącą na podło-
dze koszulę nocną.
Zmarszczył brwi, szybko wyjął komórkę i wystukał numer Katie. Nie była dostęp-
na.
Zdążył się rozłączyć, kiedy zadzwoniła mu komórka i odebrał natychmiast, mając
nadzieję, że to Katie. Ale to była jego matka.
- Alexi, właśnie wróciliśmy do domu i na automatycznej sekretarce jest wiadomość
od Katie, że zle się czuje. Nic jej nie jest? Próbowaliśmy się do niej dodzwonić, ale nie
ma sygnału.
Strach nie był uczuciem zbyt dobrze znanym Alexiemu, ale poczuł go właśnie te-
raz.
- Wróciłem przed chwilą do domu i nie ma jej tutaj.
Przez chwilę oboje milczeli, myśląc o burzy i ulewnym deszczu.
Jeśli pojechała gdzieś w takich warunkach, mogło się to dla niej naprawdę zle
skończyć. Alexi przeczesał palcami włosy.
- Jaki samochód kupiła, wiesz może? - wyrzucił z siebie.
- Nie mówiła i nie widziałam go jeszcze. Wydaje mi się, że coś wspomniała o tym,
że jest czerwony. Tak, na pewno tak mówiła, teraz to sobie przypominam.
- Jadę jej szukać.
- Zadzwoń do mnie, gdy tylko będziesz coś wiedział.
Alexi wybiegł z domu. Deszcz przestał już padać, ale w oddali słychać było jeszcze
grozne pomruki, a nocne niebo przecinały niedające za wygraną błyskawice.
Jeśli zle się czuła, prawdopodobnie pojechała do Aten do szpitala. Z ponurą deter-
minacją uruchomił silnik i ruszył w tamtym kierunku.
Nie miał pojęcia, co by zrobił, gdyby coś jej się stało! Nigdy by sobie nie wyba-
czył. Nie powinien był jej zostawiać samej.
R
L
T
Zacisnął dłonie na kierownicy, kiedy przypomniał sobie, jak Katie wyglądała, kie-
dy się żegnali przed czterema dniami. Była promiennie piękna, słońce błyszczało w jej
kasztanowych pasemkach, wydawała się okazem zdrowia.
Przed sobą zobaczył pomoc drogową, wyciągającą samochód z rowu. Zwolnił i
przeczesał spojrzeniem niewielką grupę ludzi stojących na poboczu, jednak nie było tam
Katie.
Zatrzymał go policjant. Alexi opuścił szybę, żeby się dowiedzieć, o co chodzi.
- Ta droga jest w kiepskim stanie, proszę pana, nie radziłbym jechać dalej.
- Będę musiał - odparł krótko Alexi. - Gdzieś tam może być moja żona. Jest w cią-
ży i muszę do niej dotrzeć.
Kawałek dalej natrafił na osuwisko i musiał je objechać. Wtedy właśnie zobaczył
czerwony, stojący na poboczu samochód. Wyglądał na nieuszkodzony. Miał nawet włą-
czone światło w środku.
Nie wyłączając silnika, wybiegł z auta i popędził w stronę czerwonego samochodu.
Jednym szarpnięciem otworzył drzwi.
- Katie? Katie, skarbie, wszystko w porządku?
Siedziała bokiem na fotelu pasażera, stopy miała na siedzeniu, nogi przyciągnięte
do klatki piersiowej. Głowę oparła na kolanach, tak że widać było tylko ciemne, błysz-
czące włosy.
Uniosła głowę i Alexi zobaczył, że płakała, i serce podeszło mu do gardła.
- Katie, wszystko w porządku? - powtórzył.
- To chyba poronienie, Alexi - wyszeptała.
- No już, skarbie, nie płacz. - Przyklęknął na fotelu kierowcy. - Możesz się ruszać?
Pokręciła głową i patrzyła, jak Alexi wyciąga telefon i wystukuje numer pogoto-
wia.
- Tu nie ma zasięgu - powiedziała głucho. - Nie jest dobrze...
Miała rację. Zatrzasnął klapkę telefonu, a potem jedną rękę umieścił pod kolanami
Katie, drugą objął jej plecy i delikatnie przesunął w swoją stronę, a następnie podniósł.
- Przepraszam - szepnęła, obejmując go za szyję. - Tak bardzo cię przepraszam,
Alexi. Nie wiedziałam, co zrobić... a wiem, jak bardzo pragniesz tego dziecka. Ja też.
R
L
T
- Będzie dobrze. - Odsunął włosy z jej twarzy i pocałował w policzek. Nie wie-
dział, co powiedzieć; jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak bezsilny. - Jestem przy tobie,
zaopiekuję się tobą.
- Od dwóch godzin mam bóle, coś w rodzaju skurczy - wyjaśniła. - Nie sądzę, żeby
było dobrze. - W jej głosie słychać było wyczerpanie.
- Spróbuj się zrelaksować. Nadal cię boli? - Zaniósł ją w stronę samochodu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]