[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich cztery.
Akurat w tym momencie zjawił się znowu Schulz, by sprawdzić, jak idzie nam robota przy
zaporze. Po nim przyszedł Frammler, który podszedł do Bennickena i szepnął mu coś do
ucha. W tej samej niemal chwili zaczęło się. Pierwsze grzyby ognia wystrzeliły nad laskiem.
Nie było chwili do stracenia. Cisenius zawołał do Schulza: ,,Masz natychmiast lecieć do
dowódcy kompanii! Przed chwilą był tu goniec!" Niczego nie przeczuwający Schulz pognał
do dowódcy kompanii. Sądzę, że się pózniej zorientował, iż pozostawił kolegę Meinersa na
pastwę losu. Ale chyba prędko sobie to wyperswadował, tak samo jak te swoje podejrzenia co
do owej zamordowanej dziewczyny w gruncie rzeczy nie mieściło mu się to po prostu w
głowie. W każdym razie o niczym nie wiedział. Jeżeli o mnie chodzi, to wiedziałem tylko tyle,
że zostawiliśmy Meinersa przy kaemie i daliśmy drapaka... Nie miałem pojęcia, dlaczego
Bennicken, który zgięty wpół biegł obok Frammlera, nagle się odwrócił, pobiegł parę metrów
z powrotem, w kierunku lasku, i rzucił swój granat.
Nie widziałem tego dokładnie, bo biegłem przed Fram-mlerem. Zresztą wszystko odbyło
się za szybko. Spadło na mnie jak burza. Byłem ogłuszony hukiem i oślepiony blaskiem
wybuchów, aż mnie oczy bolały.
Sądziłem wówczas, że Bennicken rzucił swój granat w stronę wroga.
A on go rzucił na Meinersa.
245
Dziś wiem już wszystko. Wywody Tantaua wyjaśniły mi tamtą sytuację całkowicie. Teraz
wszystko jest jasne, aż do bólu:
Gisenius wpłynął na Bennickena, aby zlikwidował Meine-rsa w taki sposób, żeby się tego
nie dało udowodnić. Dlaczego? Dlatego, że Meiners wiedział, co zaszło owej nocy, i
zamierzał domagać się ukarania sprawców. Wina spadała tu nie tylko na właściwego
mordercę, Bennickena, ale również na Giseniusa, Kerzego i Frammlera, którzy brali udział w
zgwałceniu dziewczyny. Wobec tego Gisenius, który myślał za swoich kolegów, chciał się
zaasekurować.
Bennicken zrobił to, czego od niego oczekiwano zlikwidował Meinersa. Zarówno wtedy,
jak i teraz i tym jeszcze przypieczętował swoją zbrodnię.
Frammler wiedział wówczas dobrze, co zaszło.
Kerze został wkrótce potem o wszystkim poinformowany. Uważano, że można mieć do
niego większe zaufanie niż do mnie.
Ja, Martin Hirsch, domyślałem się tylko prawdy, ale wiele rzeczy nie rozumiałem. Teraz
znam już dokładnie całą sprawę. I nie mam już nic do powiedzenia.
Skończyłem.
Spis treści
Tom pierwszy
2. Co umarło, winno być pogrzebane 7
6. %7łyć i pozwolić żyć innym 37
7. Bądz przyjacielowi przyjacielem 83
8. Skutki mecenatu kulturalnego 113
9. Zające jeszcze nie drżą, ale polowanie już sią zaczyna 161
11. Pamięć umiera wielokrotnie 201
Tom drugi
7. Co jest warte życie ludzkie? 5
8. Bywają zbrodnie, które sią opłacają ..... 61
11. I śmierć może nadać życiu sens 127
10. Nie wszyscy, którzy pod kimś dołki kopią, sami
w nie wpadają 185
[ Pobierz całość w formacie PDF ]