[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale Ken nie jest już waszym dyrektorem naczelnym - odrzekł z
naciskiem Ed. - Teraz ja nim jestem. I chcę, żeby członkowie mojego zespołu
byli otwarci na nowe pomysły i doświadczenia, a nie jęczeli, kiedy prosi się ich
o wykonanie mojego polecenia!
- Czy wszystkie delfiny i sowy z naszej firmy również zostaną
oddelegowane do pracy w ogrodzie? - spytała Perdita spiętym głosem.
- Nie, to nie byłoby wyzwanie dla nich. Ale będę od nich wymagał, żeby
przysłużyli się lokalnej społeczności w jakiś inny sposób.
- A pantery? Czy nie są ponad to?
- Nie. Ja na przykład muszę nauczyć się doceniać rolę intuicji i być
bardziej otwarty emocjonalnie - oznajmił, wstając i dając jej do zrozumienia,
że ich spotkanie dobiegło końca. - Wierz mi, że to będzie równie trudne dla
mnie, jak dla ciebie praca z nastolatkami!
- Nie mogę wprost uwierzyć, że będę musiała pracować w jakimś
paskudnym ogrodzie! - skarżyła się Perdita swojej przyjaciółce tego wieczoru.
Millie skorzystała z nieobecności dzieci w domu i zaprosiła ją na drinka.
53
S
R
- Może nie będzie aż tak bardzo zle - pocieszyła ją Millie, która miała
irytującą skłonność do patrzenia na sprawy optymistycznie. - Niektórzy ludzie
uważają, że ogrodnictwo ma działanie terapeutyczne.
- To nie wchodzi w rachubę! Ed nie wysłałby mnie, gdybym mogła
spędzić tam miło czas. - Wypiła spory łyk wina. - Nie, on chce, żeby to zadanie
było dla mnie jak najbardziej uciążliwe. Po prostu marzy o tym, żeby mnie
złamać - dokończyła dramatycznym głosem.
- Bardzo w to wątpię - odparła łagodnie Millie. - Wydaje mi się, że on
chce, abyś nabrała trochę więcej doświadczenia w kontaktach z ludzmi, którzy
nie przywykli do wykonywania czyichś rozkazów. Muszę przyznać, że
polecenie zajmowania się grupą tych nastolatków będzie dla ciebie najlepszym
eksperymentem! Jeśli sobie z nimi poradzisz, to dasz sobie radę z każdym!
- No cóż, myślę, że to strata czasu, podobnie jak ten idiotyczny kurs. Za
kogo on się uważa?
- Za twojego naczelnego dyrektora, którym zresztą jest! To robi z niego
twojego szefa - powiedziała Millie z naciskiem. - Jeśli masz choć odrobinę
zdrowego rozsądku, to powinnaś mu się podlizywać, a nie mówić, że jest głupi
i odmawiać wykonywania jego poleceń.
- Nie mam najmniejszego zamiaru podlizywać się Edwardowi
Merrickowi - zawołała Perdita z oburzeniem. - Dałam mu butelkę najlepszego
wina mojego taty, a co on zrobił? Wysyła mnie raz w tygodniu, żebym taplała
się w błocie!
Millie spojrzała na nią w zamyśleniu.
- Wydał mi się bardzo miły, sądząc z tego, co mówiłaś o nim, kiedy
został sąsiadem twojej matki. W gruncie rzeczy miałam wrażenie, że obudził w
tobie zainteresowanie...
54
S
R
- Ależ skądże znowu! - warknęła Perdita, nie chcąc pamiętać o dziwnych
dreszczach, które przechodziły po jej plecach na jego widok. Jak mógł obudzić
moje zainteresowanie mężczyzna, który kusi mnie perspektywą idealnego
stanowiska, a potem wysyła do kopania nieużytków? Jeśli Ed tak bardzo pali
się do ratowania świata, to niech sam sprząta ogrody.
Dopiła wino.
- Jest moim szefem i na tym koniec - powiedziała wyzywająco. - Nawet
go nie lubię.
Perdita postawiła kołnierz kurtki, a potem rozejrzała się po nieużytkach z
mieszaniną niedowierzania i obrzydzenia. Ogród? Tutaj? Doszła do wniosku,
że to jakaś pomyłka. Albo starannie opracowany przez Eda i Grace Dunn głupi
kawał, żeby wyciągnąć ją z biura w zimne, wilgotne, czwartkowe popołudnie i
kazać jej pracować w tej kupie złomu, błota oraz starych cegieł.
Pewnie teraz śmieją się ze mnie, pomyślała. A ja jestem zbyt zajęta, żeby
tracić czas na tym wysypisku śmieci. Lubię projekty odnoszące sukcesy, ale
pomysł stworzenia tu ogrodu jest po prostu nierealny. Nie mogę sobie
wyobrazić, co sądzi o tym Grace Dunn. Na pewno jest głupia albo coś sobie
ubzdurała.
Ale Grace nie wydała jej się wcale głupia, kiedy zaprosiła ją do swojego
baraku. Była drobną, bardzo ładną kobietą o lśniących szarych oczach, burzy
potarganych włosów i mocnym uścisku dłoni. Niebawem okazało się, że
pomimo swojego młodego wieku jest inteligentna i nawykła do wydawania
poleceń.
Spoglądając na nią krytycznym wzrokiem, Perdita doszła do wniosku, że
Ed miał rację. Grace może mieć niewiele ponad trzydzieści lat. Jest
55
S
R
zdecydowanie za młoda jak na wdowę. Perdita z ulgą stwierdziła, że w baraku
nie ma Eda. Ale po chwili wpadła w panikę, kiedy Grace przedstawiła ją gru-
pie wyrostków.
Co ja tu robię? - spytała się w duchu. Nie wiedziała nic o nastolatkach z
wyjątkiem tego, czego dowiedziała się od przyjaciół takich jak Millie. A to, co
od nich usłyszała, przekonało ją, że jej szanse porozumienia z
przedstawicielami tego gatunku ludzi są równe zeru.
Usiadła na brzegu krzesła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]