[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed nim obnażę, były niczym w porównaniu z dławiącą paniką,
że już nigdy nie powiem mu, co do niego czuję, bo Rome nie
przeżyje. Zawsze był bohaterem, ale w tej chwili nienawidziłam go
za to prawie tak mocno, jak kochałam. Gdyby nie był taki
wspaniały, doskonały, tak oddany mnie i dziecku, nie leżałby teraz
w kałuży krwi. Nie tak miało być, na wielu płaszczyznach.
– Rome, błagam, nie łam mi serca. Nie dam sobie rady bez
ciebie. – W końcu przyjechała karetka i policja i znowu ktoś
usiłował mnie od niego odciągnąć. Pochyliłam się, pocałowałam
go w usta i rozpłakałam jeszcze głośniej, gdy poczułam, jak zimne
są jego wargi.
Pocałowałam go, czułam na ustach moje słone łzy i jego
metaliczną krew i szeptem powtarzałam w kółko, że go kocham.
W końcu poddałam się upartej ratowniczce, która odciągała mnie
do niego, ale nie odrywałam wzroku od jego śmiertelnie
nieruchomej twarzy i klatki piersiowej.
– Zajmiemy się nim, skarbie.
Spojrzałam na nią błagalnie.
– On musi z tego wyjść.
– Zrobimy co w naszej mocy. Ten blond przystojniak mówi,
że jesteś w ciąży i że też możesz być ranna. Musimy cię zbadać.
Energicznie pokręciłam głową.
– Nie, nic mi nie jest, on jest najważniejszy.
Ratowniczka już chciała zaprotestować, ale wtedy Rome
głośno zaczerpnął tchu, otworzył te niebieskie oczy i zaraz znowu
je zamknął.
– Cora… – To był tylko cień szeptu, ale wystarczył, bym
zaczęła krzyczeć, że mają go ratować, a wszyscy ruszali się jak w
przyspieszonym tempie. Błyskawicznie ułożyli go na noszach i
zabrali do karetki.
Nie protestowali, gdy wsiadłam z nimi. Postanowiłam, że nie
spuszczę go z oczu, póki nie będę miała pewności, że wszystko
będzie dobrze. Ale było tyle krwi, która cały czas sączyła się z ran
w prawym boku.
Sanitariuszka fachowo połączyła kroplówkę i rozcięła na nim
ubranie, żeby spróbować jakoś zatamować sączącą się z niego
krew. Cały czas mówiła do niego, powtarzała, że musi walczyć, że
nie może zostawiać mnie i dziecka, paplała o zamachowcu i
motocyklistach, ale nie słyszałam, co mówi, myślałam o jednym –
żeby Rome otworzył oczy i spojrzał na mnie. Prosiła, żebym
wzięła go za rękę, żeby poczuł moją obecność. I znowu moja
najmocniejsza strona, gadane, zdała się na nic. Mogłam jedynie
patrzeć na niego i płakać. Był całym moim światem, wszystkim,
czego kiedykolwiek pragnęłam, i bałam się, że serce mi pęknie,
jeśli nie zdążę mu tego powiedzieć.
Nagle ratowniczka zaklęła głośno i uwijała się jak w ukropie.
Jej ostry głos wyrwał mnie z odrętwienia. Krzyknęła, że muszę
przekonać Rome’a, żeby z nami został, bo jej nie słucha.
Ścisnęłam jego dłoń, pochyliłam się nad nim, pocałowałam
bliznę na czole. Powiedziałam mu wszystko, błagałam, żeby
otworzył oczy. Powiedziałam, że spisał się na medal, że walczył o
mnie i o nasze dziecko, a teraz czas, by walczył o siebie. Byłam
gotowa raz za razem zawracać go znad przepaści, jeśli tym
sposobem miał przy mnie zostać. Nie sądziłam, że to coś daje, ale
kiedy karetka zahamowała przed szpitalem, znowu uniósł powieki.
Nie wyglądał najlepiej i nawet bez doświadczenia
medycznego wiedziałam, że stracił zdecydowanie za dużo krwi,
ale miał przytomne spojrzenie i patrzył na mnie, więc chciałam, by
ostatnie, co ode mnie usłyszy, miało znaczenie. Nie dopuszczę, by
Rome Archer znowu odszedł, nie wiedząc, jak bardzo go kocham i
potrzebuję.
ROME:
No proszę, i mamy te piękne niebieskie oczy. Walcz, chłopie,
już prawie jesteśmy w szpitalu.
Nie znałem ani tego głosu, ani kobiety, do której należał.
Uwijała się przy mnie i z trudem śledziłem ją wzrokiem. Bolało
mnie całe ciało, nie mogłem oddychać. Usiłowałem wdychać i
wydychać powietrze, ale nie najlepiej mi to szło. Jak z oddali
słyszałem wycie syren i trzask krótkofalówki. Czułem płonący ból
w całym ciele, od czubka głowy po palce u nóg.
– Masz potężnych przyjaciół. Ten, który do ciebie strzelał,
już siedzi. Chyba tak bardzo się bał, co z nim zrobią Synowie
Smutku, gdy się dowiedzą, że do ciebie strzelał, że sam zgłosił się
na policję. Kretyn. Chyba nie przyszło mu do głowy, że wielu
Synów Smutku siedzi za kratkami.
Paplała i paplała, i jednocześnie bezustannie uwijała się
dokoła mnie. Miałem w nosie faceta, który mnie postrzelił,
interesowała mnie jedynie Cora. Nie miałem pojęcia, czy jedna z
kul nie przeszła przeze mnie na wylot i nie trafiła jej, nie
wiedziałem, czy nie ucierpiała wskutek upadku, czy dziecko….
Miałem gonitwę myśli, nie mogłem się uspokoić. Ból był nie do
wytrzymania, nie mogłem oddychać i byłem zmęczony, tak
zmęczony, że nagle poczułem, jak ogień we mnie zaczyna gasnąć.
– O nie, żołnierzu, tylko nie to. – Dziewczyna gwałtownie
podniosła głos. Wydawało mi się, że słyszę coś jeszcze, jakby
skamlenie rannego zwierzęcia, ale nie byłem w stanie odwrócić
głowy w tamtą stronę, ba, nie mogłem nawet poruszyć oczami,
żeby zobaczyć, skąd dochodzi ten dźwięk. Powieki odmawiały mi
posłuszeństwa. Nagle coś ścisnęło moją dłoń. Zdziwiłem się, że w
ogóle to poczułem wśród tych płomieni, które paliły mnie od
wewnątrz.
– Nie po to wracałaś do domu, żeby jakiś dupek cię rozwalał.
Musisz walczyć, zbyt wiele od tego zależy, musisz zwyciężyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl