[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kazat ci to przekazać. Jak nie zapłacisz, przegrasz sprawę.
- Aadne podejście do sprawiedliwości.
- 1 jeszcze - dodał Mallow - na wypadek, gdybyś chciał z tym do kogoś pójść, pamiętaj: to
będzie twoje słowo przeciwko mojemu. Pomyślą, że coś kręcisz. A już Frank i ja dopilnujemy,
żeby byli o tym przekonani. Jasne?
- Całkowicie.
- I tak możemy to zrobić, jeśli się nie zgodzisz. %7łycie nie jest łatwe. Musimy się jakoś bronić.
Zapragnąłem porozmawiać z Bishopem albo z kimś innym. Naprawdę sporo zawdzięczałem
sędziemu Palmerowi. Poza tym, jak Mallow kilka razy podkreślił, nikomu przecież nie stanie się
krzywda.
Może z wyjątkiem mnie. Już nigdy nie mógłbym być adwokatem od spraw kryminalnych. Sam
stałbym się kryminalistą.
- Dam panu znać - powiedziałem i podciągnąłem się na brzeg basenu.
- Do zobaczenia, Charley. Ja jeszcze trochę popływam.
Wróciłem do szatni. Wziąłem prysznic i włożyłem ubranie. Ale czułem się nieświeżo.
p
JL otrzeba drinka wróciła z pełną siłą. Starałem się o tym nie myśleć. Pojechałem do sędziego
Bishopa, nie zatrzymując się nawet, żeby zadzwonić. Większość płatnych telefonów ulokowana
jest w miejscach, gdzie podają drinki. Nie chciałem dodatkowej pokusy.
Nie zastałem go w domu. Zwiatła pozostawił zapalone, ale to był jedyny ślad życia. Kiedy
nacisnąłem dzwonek, odpowiedziało mi tylko puste echo.
Potrzebowałem tego spotkania, jak rzucana sztormem łódka potrzebuje przystani. Większość
anonimowych alkoholików zna miejsca i czas różnych spotkań. Ja również nie musiałem nawet
sprawdzać, by wiedzieć, że kilka ulic od miejsca, gdzie właśnie przebywałem, w Grosse Pointę,
odbywało się jedno z nich. Co prawda byłem trochę spózniony, lecz nikt nie zwracał na to uwagi.
Cieszyłem się, że mam dokąd pójść. Wiedziałem, że zawsze będę mile widziany.
Poszedłem, ale nie włączyłem się w rozmowę. Jeśli się nie chce, to nie trzeba. Siedziałem
obok dobrze ubranego, wyraznie nietrzezwego mężczyzny. Nikt nie spoglądał na niego z
niechęcią, każdy z nas przez to przechodził. Bardzo starał się uważać. Zauważyłem to, boja się
nie starałem.
Już samo uczestnictwo w spotkaniu AA przynosi spokój wewnętrzny nawet, gdy jest się
myślami całkiem gdzie indziej. Odnalazłem teraz ten spokój i upajałem się nim, lecz moje myśli
wciąż wypełniali Mallow i Palmer oraz problem, czy zdołam wymknąć się z pułapki, z której nie
ma ucieczki.
Pijany mężczyzna podniósł się i wygłosił mowę. Bardzo sympatyczną, chociaż logika nie była
jej najmocniejszą stroną. Nikt się nie roześmiał. Zbyt przypominało to spoglądanie w lustro.
Wyszedłem, zanim spotkanie formalnie dobiegło końca. W jednym z ostatnich rzędów
spostrzegłem znajomego prawnika. Skinęliśmy sobie
KAKA bMItKU
233
głową, wymieniając uśmiechy, jakbyśmy byli członkami jakiegoś eleganckiego klubu dla
wybrańców. Bo AA jest klubem wybrańców. Musisz być pijakiem, żeby się do niego dostać.
Podjechałem do domu Bishopa, żeby sprawdzić, czy już wrócił, a ponieważ wciąż go nie było,
powoli zawróciłem w kierunku Pickeral Point.
Kiedy znalazłem się w domu, pomyślałem, że warto by zadzwonić do Sue Gillis. Ale
wiedziałem, że chcę ją tylko wykorzystać, by przebrnąć przez chandrę, a to nie byłoby w
porządku. Zasługiwała na coś więcej. Nie mogłem opowiedzieć jej o swoich problemach. Mimo
wszystko była policjantką.
Mój problem polega! na tym, że w każdej chwili mogłem stać się kryminalistą. O czymś takim
nie rozmawia się z oficerem policji, zresztą właściwie z nikim, może oprócz mądrego prawnika,
kogoś takiego jak sędzia Bishop.
Zdobycie żądanych pieniędzy nie było trudne. Miałem zaoszczędzone trzydzieści tysięcy plus
następne trzydzieści, które otrzymałem od Doktora Dobijaki. Wystarczyło pójść do banku.
Siedziałem w mieszkaniu, popijałem colę i oglądałem stare filmy w telewizji. Trafiłem akurat
na jakiś kryminał. Wszystko tam było jasne jak kryształ. Czarno-białe, zarówno jeśli chodzi o
kolor taśmy, jak i treść. Sierżant Joe Friday potrafił odróżnić dobro od zła, nie istniało nic
pośredniego ani dla niego, ani dla tych, którzy pisali scenariusz. Zresztą dla publiczności, która
niegdyś oglądała ten film, także nie.
Kilka razy w życiu zdarzyło mi się pójść na skróty, jeśli chodzi o ścieżki prawa. Każdemu
prawnikowi, który staje w sądzie, czasami to się zdarza. Ale istniało coś, co można nazwać linią
etyczną, niekiedy niezbyt widoczną, lecz zawsze obecną, i tej nie przekroczyłem nigdy. Nikogo
nie przekupiłem ani nie namawiałem, by wydał niesprawiedliwy wyrok. Nie akceptowałem
prokuratorów i sędziów, którzy tak postępowali, i czułem do nich wyłącznie odrazę.
Teraz zastanawiałem się, czy to kręgosłup moralny, czy raczej instynkt przetrwania
kilkakrotnie w przeszłości powstrzymały mnie, gdy mogłem bardzo łatwo przekroczyć tę granicę.
Prawo chroni samo siebie. Korupcja, jak rak, jest wycinana, kiedy tylko trafi się na jej ślad. I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]