[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obserwował rozmawiających ludzi.
- Ramoth jest zbyt młoda - rzucił F lar i zaraz pochwycił pełną urazy myśl Mnementha.
Lessa, która również odebrała myśl spiżowego smoka, odrzuciła w tył głowę i zaśmiała się
głośno, aż dzwięk odbił się echem o sklepienie jaskini.
- Ja też chciałbym się pośmiać z jakiegoś dobrego dowcipu - Robinton niedwuznacznie
domagał się wyjaśnienia.
- Mnementh powiedział F'larowi, że za to on nie jest młody, a także nie boi się spróbować. To
dla niego po prostu jakby dłuższy krok - wyjaśniła Lessa chichocząc.
F lar gniewnie spojrzał w głąb korytarza, na którego końcu leżał Mnementh.
Nadlatuje obładowany smok, poinformował Mnementh. To B'rant i Lytol na brunatnym
Fanthu.
- Co, znowu niesie hiobowe wieści? - spytała Lessa ironicznie.
- Lesso z Ruatha, dla Lytola jazda na obcym smoku jest już wystarczająco upokarzająca,
podobnie jak przybycie tutaj jest dlań bolesne. Nie powiększaj zatem jego cierpienia swym dziecin-
nym zachowaniem - powiedział F lar surowo.
Lessa spuściła wzrok wściekła, że F lar zwraca się do niej w ten sposób przy Robintonie.
Lytol wkroczył do legowiska królowej, trzymając jeden koniec ogromnego, zrolowanego
gobelinu. Młody B'rant, oblany potem z wysiłku, z niemałym trudem podtrzymywał drugi jego
koniec. Lytol z szacunkiem oddał ukłon Ramoth i dał znak młodemu brunatnemu jezdzcowi, by
pomógł mu rozwinąć rulon. Gdy olbrzymi gobelin rozpostarty został na ziemi, F lar zrozumiał dla-
czego mistrz cechu tkackiego tak dobrze go zapamiętał. Kolory, jakkolwiek malowane w
zamierzchłych czasach, nadal pozostawały żywe. Treść obrazu była jeszcze bardziej interesująca.
Mnementh, ściągnij tu szybko Fandarela. Oto wzór miotacza ognia, który chciał zobaczyć,
powiedział F lar.
- To jest gobelin z Ruatha - wykrzyknęła Lessa gniewnie. - Pamiętam go jeszcze z
dzieciństwa. Wisiał w Komnacie Reprezentacyjnej i ze wszystkich cennych przedmiotów mojego
rodu otaczany był największą troską. Gdzie on był? - jej oczy błyszczały złowrogo.
- Pani, gobelin właśnie wraca na swoje właściwe miejsce - odparł Lytol bezbarwnym głosem,
unikając jej spojrzenia. - To dzieło mistrza - kontynuował, dotykając z nabożeństwem ciężkiej,
grubej tkaniny. - Jakież kolory, jakiż wzór. Z pewnością rzemieślnik, który wykonał dlań warsztat
tkacki poświęcił temu zadaniu całe swe życie, a wykonanie dzieła było możliwe dzięki zbiorowemu
wysiłkowi całego cechu. Jeśli tak nie było, to nie znam się na prawdziwej sztuce.
F lar przeszedł wzdłuż krawędzi ogromnego arrasu żałując, że nie można go nigdzie rozwiesić
dla pełnego ogarnięcia perspektywy heroicznych scen. W swej górnej części obraz przedstawiał
formację trzech skrzydeł smoków, lecących w szyku bojowym. Ziejąc ogniem nurkowały za
opadającymi, szarymi wiązkami Nici. Wszystko to na tle połyskującego nieba - nieba o jakże
wiernie oddanym odcieniu błękitu, tak charakterystycznym dla jesieni. Takiego błękitu już nie ma,
pomyślał F lar, z chwilą nadejścia ocieplenia. Poniżej widniały zbocza wzgórz, pokryte złocistym
kolorem żółknących pod wpływem zimnych nocy jesiennych liści. Widoczne skały łupkowe
wskazywały, że miejscem akcji jest region Ruatha. Czy to z tego powodu ten arras zawisł w holdzie
w Ruatha? Dalej widać było mężczyzn, którzy opuściwszy mury bezpiecznego schronienia
przypadli do skał. Dzwigali ze sobą te dziwne rury, o których mówił Zurg. Aparaty w ich rękach
wycelowane były w wijące się Nici, które próbowały zakopać się w ziemi. Z dysz owych urządzeń
dobywały się długie jęzory płomieni.
Lessa wydała okrzyk zdziwienia i weszła wprost na rozłożoną tkaninę. Bacznie przyglądała
się misternie utkanej sylwetce schronienia z jego masywnymi, otwartymi na oścież wrotami,
których spiżowe ornamenty zostały wykonane przez tkacza z niezwykłą starannością i precyzją.
- Sądzę, że taki wzór ornamentu znajduje się na wrotach schronienia Ruatha - zauważył F lar.
- I tak... i nie - odparła Lessa niepewnie.
Lytol spojrzał najpierw na Lessę, a pózniej na utkany obraz wrót.
- To prawda. I tak, i nie. Nie dalej jak godzinę temu sam przechodziłem przez te drzwi -
nachmurzywszy się wbił uważne spojrzenie w rysunek u swych stóp.
- Oto są modele urządzeń, które Fandarel chce przestudiować - rzekł F lar, przyglądając się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]