[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy inaczej serce jej zamarło. Wiedziała, że bardzo dużo zainwestował w tę fabrykę. Dobry Boże, takie
nieszczęście mogło go zrujnować.
Giles obserwował grę uczuć na wyrazistej twarzy dziewczyny i głośno się zastanawiał.
- Sporo słyszy się o tym, że ma zamiar gromadzić inwestorów do położenia rur z gazem na północy kraju.
Zapewne teraz straci trochę pewności siebie.
- Sporo ostatnio się słyszy, co? - Dziewczyna zmarszczyła brwi. - Czyżbyś wtykał nos w nie swoje sprawy?
Rumieniec rozlał się po policzkach Gilesa, a oczy dziwnie mu zalśniły, zanim pochylił głowę.
- Nie mogę zaprzeczyć, że jestem zainteresowany jego poczynaniami, Lizo. Gdy słyszę jego nazwisko, czy chcę,
czy nie, zawsze słucham.
- Zupełnie nie rozumiem, co cię tak w nim interesuje. - Liza wachlowała się gwałtownie.
Giles uśmiechnął się, lecz nic nie odpowiedział. Skupił się na kartach, które trzymał w ręce. Liza zupełnie nie
myślała o grze - przed oczyma miała obraz katastrofy finansowej, na której skraju znajdowała się Chad. Machnęła
ręką, by odpędzić natrętnego owada, który brzęczał koło jej ucha.
- Równie dobrze moglibyśmy siedzieć na dworze. Wiem, że gdyby wszystkie okna były zamknięte, byłoby tu
niemożliwie gorąco, jednak lady Woodcross mogłaby pomyśleć o jakimś kompromisie. Jestem pewna, że jedno lub
dwa otwarte okna na piętrze wystarczyłyby w zupełności. W każdym razie już pora na recital. - Podniosła się od
stolika. - Słyszałam, że młody pan Gruber, który ma dziś dla nas grać, jest wyjątkowo dobry.
Giles towarzyszył jej do drzwi pokoju, ale zostawił ją samą nie opodal wejścia do sali balowej. Liza poszła
zatłoczonym korytarzem i zdumiona zobaczyła Charity rozmawiającą z ożywieniem z Chadem. Wchodzili właśnie
do domu z dworu, a z wyrazu ich twarzy wywnioskowała, że nie wymieniali jedynie zdawkowych uprzejmości.
Chad miał mocno zaciśnięte usta, natomiast oczy Charity były szeroko otwarte i miały błagalny wyraz.
O co chodzi? - zastanawiała się Liza. Powiodła za nimi spojrzeniem, lecz szybko straciła ich z oczu w
zatłoczonym pomieszczeniu.
Poszła do złotego salonu lady Woodcross i zapadła się w wygodny miękki fotel.
Wielki pianista zjawił się w pokoju, zagrał porywająco kilka utworów i wyszedł, lecz Liza nic nie słyszała.
Siedziała nieruchomo, nie mogąc przestać myśleć o Chadzie, jego finansowych problemach i spojrzeniu pełnym
niedowierzania, gdy pozwoliła, by Giles ją pocałował... i to w publicznym miejscu. Co też on musiał sobie o niej
pomyśleć?
Koncert dobiegł już końca, gdy jej myśli podążyły w innym kierunku. W końcu nie zrobiła nic złego. I jakie to
miało znaczenie, co Chad o niej myślał? Przecież nic do niego nie czuła. Jego opinia nie była warta funta kłaków.
Niech sobie myśli co chce.
Podniesiona na duchu tymi rozsądnymi argumentami wstała i wyszła z pokoju.
Zjawiwszy się w salonie, podeszła do matki, która rozmawiała z grupką przyjaciół. Przyłączyła się do nich i przez
parę minut słuchała najnowszych ploteczek. Kilkakrotnie rozejrzała się po pokoju, lecz nigdzie nie zobaczyła
Chada. Z ulgą pomyślała, że wyszedł podczas recitalu.
Lekko znudzona słuchała skandalizującej plotki, którą powtarzała właśnie starszawa przyjaciółka matki, gdy ktoś
potrącił ją od tyłu i z przerażeniem w głosie wymamrotał przeprosiny.
Odwróciła się - ze zdziwieniem zobaczyła Johna Weston który torował sobie drogę przez zatłoczoną salę w
kierunki ciemnego korytarza.
Przypomniawszy sobie rozmowę z siostrą sprzed kilku dni obdarzyła go cieplejszym niż zazwyczaj uśmiechem.
Zakłopotany, zamrugał gwałtownie.
Liza spojrzała w głąb hallu.
- Gdzież to pan idzie, panie Weston? Jeżeli szuka pan toalety, to znajduje się ona gdzie indziej. Zdaje się, że
będzie pan musiał zejść na dół.
- Ależ, nie... - Liza z zainteresowaniem obserwowała jego rumieniec. - Ja nie... to znaczy... ja tylko...
41
Jego nieporadne wyjaśnienia zostały przerwane przez dziwny, stłumiony odgłos dobiegający spoza drzwi w
ciemnym hallu. Potem słychać było cienki kobiecy głos oraz najróżniejsze inne dzwięki. Zdawało się, że za
zamkniętymi drzwiami dzieje się dziwne i gwałtowne rzeczy.
John wyraznie zbladł, a gdy inni zaczęli się gromadzić pod tajemniczymi drzwiami, ruszył szybko do pokoju.
Liza deptała mu po piętach, więc gdy tylko otworzył drzwi, zobaczyła powód dziwnych odgłosów. Pokój był
zastawiony półkami książek i stały w nim wygodne skórzane fotele i kanapy. Na jednej z nich leżała Charity, z
suknią w nieładzie, włosami potarganymi i rozrzuconymi na ramionach. Na niej zaś leżał Chad Lockridge.
12
[ Pobierz całość w formacie PDF ]